Rozdział 10

1.8K 64 7
                                    

RILEY

Moja głowa... dawno mnie tak nie bolała. Nie mogłam przecież aż tak przesadzić, z alkoholem. Co się stało? Powoli otwieram oczy i od razu razi mnie światło. W końcu jednak udaje mi się otworzyć te oczy i rozejrzeć się po pomieszczeniu. W pierwszej chwili do końca nie jestem pewna gdzie się znajduję, ale po chwili orientuję się że przecież wczoraj zamieszkałam z Willem. Pamiętam jak przyjechaliśmy, pokazał mi dom ale później pustka. Czemu nic nie pamiętam i ta cholerna głowa mnie tak boli. Dopiero teraz słyszę że nie jestem w łóżku sama. Czuję na moim biodrze męską rękę i już się domyślam do kogo należy. Will. Śpi koło mnie jak gdyby nic. Równie dobrze przecież możemy mieć oddzielne sypialnie. Tragedia jakaś wielka by się nie stała z tego powodu. Powoli podnoszę jego rękę. Jakoś nie mam ochoty go teraz budzić. Kiedy tylko wstaję z łóżka już wiem, że coś jest nie tak. Czuję mocne zawroty głowy. Co jest do cholery?! Gdybym nie przytrzymała się szafki to jestem pewna, że teraz leżałabym na podłodze.

- Riley?

Jeszcze tego tylko brakowało. Jednak się obudził i w mgnieniu oka znalazł się przy mnie.

- Dobrze się czujesz?

- Co mi jest? Czuję się fatalnie.

- Lepiej jeszcze się połóż.

Nic już mu nie odpowiadam tylko pozwalam się mu prowadzić dopiero teraz rejestruję, że nie mam na sobie ubrań z wczorajszego dnia tylko jakąś dużą męską koszulkę. Zapewne jego. Kto mu w ogóle pozwolił mnie przebrać. Powinien trzymać łapy przy sobie. Sam też kładzie się koło mnie.

- Prześpij się lepiej, a poczujesz się jak nowo narodzona.

****

Kolejny raz otwieram oczy i tym razem nie czuję się jakby mnie walec przejechał. Teraz jestem sama w pokoju. Na szczęście, chociaż z drugiej strony chciałabym wiedzieć co się wczoraj wydarzyło. Kiedy wstaje od razu trzymam się stolika. Nie chce żeby sytuacja z rana się powtórzyła. Jednak czuję się teraz normalnie. Powoli kieruję się do łazienki. Stawiam na wannę. Wręcz marzę o kąpieli. Łazienka robiła wrażenie. Była w odcieniach bieli czerni. Ten kto ją projektował zna się na rzeczy.

Tak kąpiel to było cos czego było mi trzeba. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie zapomniała ze sobą zabrać ubrań. Tylko pytanie gdzie są moje rzeczy? Nie pamiętam żebym je gdzieś układała. Wchodzę do garderoby i od razu rzucają mi się w oczy moje rzeczy. Ktoś je musiał tutaj za mnie ułożyć. Zakładam białą, letnią sukienkę z krótkim rękawem. A do tego sandałki. W końcu wyglądam jak człowiek. Chociaż nie straszę wyglądem. Chce udać się do kuchni cokolwiek zjeść. Mam tylko nadzieję, że bez problemowo tam trafie.

Po kilku próbach w końcu mi się udaję. Na szczęścia nikogo tam nie zastaję. Wole jednak sama zjeść w ciszy. Pierwsze co rzuca i się w oczy to ekspres do kawy. Ten kto go wymyślił powinien dostać nagrodę. Dzień bez kawy to dzień stracony. Czarna, mocna kawa to coś czego mi brakowało. Nie da się bez tego rozpocząć w pełni dnia. Nie chciałam jakoś szaleć ze śniadaniem i po prostu sobie zrobiłam sałatkę owocową, jednak nie długo cieszyłam się spokojem. Do kuchni wbiegła starsza kobieta. Mogła być gdzieś po pięćdziesiątce, włosy miała spięte w niskiego koka. Jak mnie zobaczyła od razu posłała mi uśmiech. Ciekawe kto to.

- Trzeba było mnie zawołać. Przygotowałabym śniadanie.

- Nie było potrzeby. Sama sobie dałam radę.

- Kochanie od tego tutaj jestem. Następnym razem wołaj. Pan William kazał przekazać, że jak wstaniesz masz przyjść do jego gabinetu. Już tam na ciebie czeka.

IluzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz