Rozdział 21

1.3K 58 4
                                    


RILEY

Jedno słowo, pięć liter. Może ktoś inny by się cieszył, ale ja chyba nie potrafię. Chciałam o nim zapomnieć i już naprawdę wszystko szło w dobrym kierunku, a teraz mam mieć z nim dziecko. Czemu akurat mi musiało się to przydarzyć. Mam być matką? Nawet nie zauważyłam kiedy w moich oczach pojawiają się łzy. Szybko je odganiam. Nie mogę się teraz rozkleić. Muszę być silna. Czuję na swojej dłoni ciepło. Teraz widzę, że Adrian trzyma mnie za rękę. Chyba chce mi dodać otuchy, ale z marnym skutkiem. Jak on to sobie teraz wyobraża? Mam mieć dziecko ze swoim oprawcą. Dziecko, którego nie chce. Ale wiem że nie potrafiłabym się go pozbyć.

- Wszystko będzie w porządku.

Cieszę się, że on tak sądzi ale mam co do tego wątpliwości. Co jeśli on dowie się o dziecku. Wtedy na pewno nigdy nie da mi spokoju. Nie mogę skazać bezbronnej istotki na tego psychopatę.

- Może doktor nas na chwilę zostawić?

Pewnie lekarza zdziwiło moje pytanie. Nie chce na razie świadków. Potrzebuję poważnej rozmowy. Muszę wiedzieć co teraz.

- Oczywiście, ale za chwile zabierzemy panią na usg.

Usg. Tak to badanie jest potrzebne. Nawet nie wiem w jakim stanie jest to dziecko. Lekarz zostawia nas samych w gabinecie. Chce z Adrianem porozmawiać, ale nawet nie wiem jak zacząć.

- Riley...

- Co teraz?

- Poradzimy sobie. Dziecko to nie koniec świata.

- Ty nic nie rozumiesz. Doskonale wiesz w jakich okolicznościach zostało ono poczęte. Jego ojciec to pieprzony psychopata. Jeśli się dowie to będzie koniec.

- Uspokój się. Nie dowie się.

- Jak chcesz to załatwić?

- Ten lekarz to mój znajomy. I tak weźmiemy ślub, a za kilka tygodni ogłosimy twoją ciąże. Ten lekarz zmieni w dokumentach tydzień ciąży. Oficjalnie to będzie nasze dziecko. Nie zostawię cię z tym wszystkim samą.

Nie spodziewałam się tego. Naprawdę aż tak chce się poświecić? Nie musi przecież tego robić.

- A jeśli nie będę potrafiła go pokochać?

Naprawdę nie wiem czy dam radę.

- Jestem pewien że je pokochasz. Masz dobre serce i nie potrafiłabyś inaczej. Czy teraz możemy zrobić badanie i się przekonać co u niej albo niego słychać?

Ten jego uśmiech naprawdę mi pomaga. Jest pełen optymizmu. Czemu wtedy od niego uciekłam. Przecież nie wydaję się złą osobą. Naprawdę teraz chciałabym cofnąć czas.

- Tak chce to dziecko zobaczyć.

Po chwili zostałam zabrana na badanie. Naprawdę się stresuję. Nie jestem bez serca i obawiam się czy z tym dzieckiem na pewno wszystko jest w porządku. Byłam cała spięta aż do momentu kiedy usłyszałam ten dźwięk. Bicie serca. Ono naprawdę istnieję. Żyję we mnie i to ja będę matką.

- Wszystko w porządku?

- Oczywiście. Dziecko rozwija się prawidłowo i przed chwila było słychać jego serduszko. Jeszcze nie wiadomo jakiej jest płci, ale myślę że niedługo się przekonamy, o ile będzie chciał się nam pokazać.

Naprawdę mi ulżyło. Obawiałam się o to dziecko. W końcu nie wiadomo co dokładnie zostało mi podane, a przecież wtedy już mogłam być w ciąży.

****

Adrian ponoć załatwił wszystko z tym lekarzem. Oficjalnie nikt nie wie że jestem w ciąży. Tylko osoby niezbędne. Teraz naprawdę nie wiem gdzie jedziemy. Po prostu wsiadłam do samochodu, ale jedziemy w zupełnie innym kierunku niż dom. Zatrzymaliśmy się w dobrej dzielnicy, wręcz ta okolica krzyczała jaka jest bogata, ale co my tu robimy?

- Gdzie jesteśmy?

- Mam dla ciebie niespodziankę.

Jak ja nie lubię niespodzianek. Jednak wolę wiedzieć co mnie czeka. Mogłam się spodziewać naprawdę wszystkiego, ale nie tego. Stoję właśnie przed salonem z sukniami ślubnymi. Może i zgodziłam się na ten ślub, ale czy to oznacza że tak od razu mam kupować sukienkę i to jeszcze w takiej okolicy. Po co wydawać na to fortunę, jeśli założę ją tylko raz. Już chciałam coś powiedzieć, ale Adrian mnie wyprzedził.

- Zanim zaczniesz. Mamy mało czasu, więc lepiej od razu załatwić najważniejszą część. Nie kłóć się tylko wybierz sukienkę która najbardziej ci się spodoba.

On ma rację. Przecież nie złożę przysięgi w jakieś zwykłej, letniej sukience. Z trudem, ale jednak przyznałam mu rację. Wnętrze naprawdę robiło wrażenie. Ledwo zdążaliśmy wejść, a już obok nas pojawiła się pracownica.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?

- Szukamy sukni ślubnej, ale czas nas goni.

- Nie ma problemu, a są jakieś wytyczne odnośnie sukienki?

Tutaj już musiałam się wciąć. Jeszcze by jej powiedział że chce jakąś księżniczkę z wieloma ozdobami. Nie mam zamiaru stroić się niczym choinka.

- Coś prostego.

Widziałam, że lekko ją zawiodłam moją odpowiedzią. Już pewnie w głowie szykowała najdroższe modele.

- Zapraszam do przymierzalni, a ja przyniosę pani kilka sukienek.

Może i sukienki były proste, ale to ciągle nie to. Brakuję im czegoś. Nie pasują do mnie.

- Ma pani już jakąś wybraną?

- Niestety nie. Te sukienki nie maja tego czegoś.

- Hmm. Proszę chwilę poczekać. Mam pewien model, ale on nie został jeszcze przedstawiony.

Błagam niech to będzie ta idealna. Mam dość już tego przymierzania. Długo jej nie zajęło przyniesie tej sukienki. Musze przyznać, że na wieszaku wygląda pięknie. Miała długie rękawy, ale wykonane z cienkiej siateczki i wycięcie po jednej stronie nogi robiło wrażenie. Od razu ją przymierzyłam. Leżała idealnie. Nawet nie wymagała żadnych poprawek. Niczym stworzona dla mnie.

- Co o tej pani sądzi?

- Jest idealna.

- Czyli to jest pani wybór?

- Tak.

- Świetnie. Od razu może ją pani ze sobą zabrać.

Chociaż jedna rzeczy zrobiona. Drugi raz nie chciałabym szukać tej idealnej sukienki. To naprawdę trudne. Kiedy wyszłam z przymierzalni Adrian już był przy kasie i płacił. Źle się z tym czułam. Nigdy nie lubiłam jak ktoś płacił za mnie. Wole być samodzielna, ale wiem że na razie nie mogę użyć swoich kart.

- Jedziemy gdzieś jeszcze?

- Myślę, że nie. Chyba że chcesz.

- Jestem wykończona. Zajmiemy się resztą jutro.

IluzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz