Rozdział 28

1K 54 5
                                    

ADRIAN

Kurwa. Teraz wszystko układa się w całość. W życiu nie podejrzewałbym własnego brata. Zawsze nam powtarzano, że rodzina jest najważniejsza. Owszem może i kiedyś popełniłem błąd, ale byłem młody i głupi. Gdyby Riley nie odzyskała pamięci to do tej pory nie wiedziałbym, że Alessandro coś knuję. Mógł mieć cos do mnie, ale co zrobiła mu moja żona? Przez jego knucia zginęło jeszcze nienarodzone dziecko. Riley musiała być padnięta, bo od razu zasnęła. Nawet się nie obudziła kiedy podjechaliśmy pod dom. Wniosłem ją do naszej sypialni i ruszyłem do Jasona. Na pewno teraz czeka na dalsze dyspozycję.

- Myślisz że to prawda?

- Jest tylko jeden sposób żeby się dowiedzieć. A czy już sprowadziliście tego psychopatę?

- Tak tylko na ciebie czeka. Na szczęście nie oberwał zbytnio w tej łazience. Teraz może mieć karę na którą zasłużył.

- Będzie błagał żebym był dla niego łaskawy, ale najpierw sprawa z Alessandrem.

- Ma mieć spotkanie za godzinę w restauracji w centrum.

- Był taki pewny swego, że nawet się nie ukrywa. Świetnie. Zgarnijcie go i przyprowadźcie do mnie. Wyśpiewa wszystko jak na tacy.

Jeśli to wszystko okażę się prawdą. Nie będę miał dla niego żadnej taryfy ulgowej. Nawet jego nazwisko go nie uratuję. Będzie dla mnie zwykłym zdrajcom. Zanim się obejrzałem usłyszałem krzyki dochodzące z dworu. W duchu aż się uśmiechnąłem. Szybko chłopaki załatwili sprawę. Wprowadzili mojego jakże kochanego braciszka do gabinetu. Rzucał się w każdą możliwą stronę.

- Adrian do cholery! Co to ma znaczyć!

- Posadźcie go i przypnijcie do tego krzesła. A tobie radzę spuścić z tonu.

- O co ci chodzi? A po za tym nie powinieneś być w podróży poślubnej?

- O proszę to nawet wiesz, że wyjechałem. A może także wiesz gdzie.

- To było pewne, że wyjedziesz.

- Skończ tą szopkę. Już o wszystkim wiem. Lepiej zacznij gadać, bo możesz marnie skończyć.

- O czym ty mówisz?

- Naprawdę będziesz teraz udawał głupca? Powiem ci tyle. Riley odzyskała pamięć i dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy.

- Czyli nadal żyję. Twarda jest.

- Ty idioto!

Mogłem przeżyć naprawdę wiele, ale nie tego że on z premedytacją chciał zrobić Riley krzywdę. Wymierzyłem mu szybki cios w szczękę. Jego głowa od razu odskoczyła.

- Naprawdę myślałeś, że możesz mieć wszystko?

- Niby co takiego miałem?

- Jesteś jebanym szefem. Idealny synek rodziców. Odebrałeś mi jedyną kobietę którą darzyłem uczuciem. Bo co bo chciałeś się zabawić. W końcu jednak nie mogłeś mieć wszystkiego i twoja idealna Riley zwiała ci sprzed nosa. Spotkałem ją w Nowym Jorku. Mogła sobie zmienić wygląd, ale doskonale wiedziałem że to ona. Chciałem na początku ją uwieść. Miałeś cierpieć na widok jej u mojego boku, ale ty jak zawsze musiałeś pokrzyżować mi plany. Znalazłeś ją i jeszcze oświadczyłeś, że bierzecie ślub. Naprawdę myślałeś że pozwolę ci żyć w tej bańce mydlanej? Dostałeś to na co zasłużyłeś.

Jakim cudem ten człowiek jest moim bratem. Mam wrażenie, że ma jakieś problemy psychiczne. Jego wzrok jest rozbiegany, a sam zaczyna się histerycznie śmiać.

- Czy ty masz pojęcie co zrobiłeś?

- Tak. Chciałem zniszczyć twoje szczęście.

- I właśnie przez to jestem współwinny śmierci niewinnego dziecka.

- Była w ciąży? Zdążyłeś zrobić jej bachora? Kurwa jeszcze lepiej.

- Nie było moje, ale jej. Twój wspólnik o tym nie wiedział. Chyba wesz co cię czeka? Jesteś zdrajcom, a oni kończą tylko w jeden sposób.

- Naprawdę zabijesz własnego brata? A co niby powiesz rodzicom?

- O nich się nie martw. Ojciec mi jeszcze przyzna racje jak się dowie, a matka nie będzie znać prawdy. Powiemy jej że miałeś dość życia w moim cieniu i wyjeżdżasz. Co jakiś czas ktoś wyśle list do niej. Niech wie, że jej synek gdzieś tam jest.

- Nie zabijesz mnie!

- Przez ciebie Riley trafiła do szpitala. Została pobita przez tego psychopatę. Nie wiadomo było jakie będą tego skutki. Straciła dziecko, które zdążyła już pokochać. Naprawdę myślisz, że daruję ci taką krzywdę wobec mojej żony? Nie bądź śmieszny.

- Jesteśmy braćmi!

- Teraz kurwa jesteśmy?! Trzeba było się dwa razy zastanowić zanim knułeś za moimi plecami. Jeszcze śmiałeś grozić Riley pod moim dachem.

Nie mam zamiar dłużej prowadzić z nim tej bezsensownej rozmowy. Wiem już wszystko co chciałem. Riley miała rację co do niego. Biorę broń którą cały czas miałem pod ręką i wymierzam jeden prosty strzał. Tylko dlatego, że był moim bratem tak skończył. Inny na jego miejscu byłby torturowany. On dostał jeden strzał. Szybka śmierć. Nawet nie cierpiał.

- Chłopaki zróbcie coś z ciałem, ale po cichu. Nikt ma o tym nie wiedzieć.

Wystarczyła chwila, a on już nie żył. Zabiłem go, ale jaki miałem inny wybór? Musiałem to zrobić. Zdradził raz i mógł to zrobić kolejny raz. Mam tyle ludzi na sumieniu, ale nigdy nie dotknąłem nikogo z rodziny. Obiecałem chronić Riley i zrobię to nawet za cenę własnego życia. 

IluzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz