Rozdział 26

1K 51 1
                                    

RILEY

Słyszę głosy, dużo głosów, ale nie mogę zobaczyć do kogo należą. Widzę tylko ciemność. Chce otworzyć oczy, ale nie potrafię. W końcu udaje mi się rozpoznać jakiś głos. To Adrian. Jest przy mnie cały czas.

***

Teraz to ostatnie czego bym chciała, ale przecież jeśli bym się sprzeciwiła mamie to marnie by to się skończyło. Dla niej te wszystkie bankiety i przyjęcia są najważniejsze. Czasem chciałabym po prostu założyć zwykły dres, ale przecież nam nie przystoi taki strój. Tym sposobem mam na sobie sukienkę od projektanta pewnie za kilka tysięcy. Wyglądam jak jakaś lalka wystawowa. Mam dość tych wszystkich spojrzeń w moją stronę. Czy nigdy nie widzieli młodej kobiety? Zawsze dziękowałam za to że nie chodziłam na te nudne przyjęcia. Co ja niby mam tutaj robić? Każdy pokazuję swoje bogactwo i jest fałszywy. Zazdroszczę teraz mojemu rodzeństwu. Siedzą w ciszy w domu i nie wyglądają jak pieski które mają się pokazać. Pokazywałam jak bardzo chce już wracać. Nie dało się tego nie zauważyć. Moja matka w końcu nie wytrzymała i wysyczała w moją stronę.

- Zachowuj się. Nie jesteś tutaj za karę. Inni na twoim miejscu by błagali żeby tutaj być, a ty zachowujesz jak rozpieszczona gówniara. Nie mam zamiaru się później za ciebie wstydzić. Dobrze wiesz kim jest nasza rodzina.

No właśnie nie wiem. Nigdy do końca nie zostało mi to wytłumaczone. Wiem tylko, że na pewno jesteśmy bogaci. W końcu nie każdego stać na takie zakupy jakie na co dzień robi moja matka.

***

- Jak ty się zachowujesz?! Znowu mam się za ciebie wstydzić?!

I te wszystkie wrzaski, bo zaspałam dziesięć minut. Nie wyglądam tak perfekcyjnie jakby chciała tego moja matka. Mam na sobie zwykłe czarne spodnie i koszulkę. Według mojej matki powinnam zawsze mieć cudowną i przede wszystkim drogą sukienkę, pełny makijaż i idealną fryzurę. Ja po prostu kocham nosić spodnie, a mogę to robić tak rzadko. Makijaż w ogóle mnie nie kręci. Mam dopiero pieprzone 15 lat. Nie to mi teraz w głowie. A układanie włosów to ostatnie czego chce. Jakbym nie mogła ich tylko jakoś związać.

- Nic się przecież nie dzieję.

- Jak to nic?! Co ty masz na sobie?

- Mamo to jest ubranie. Zwykłe ubranie.

- Właśnie zwykłe. Co sobie pomyśli o tobie nauczycielka. Nie waż się nawet drugi raz tego zakładać.

- Te ubrania są wygodne i mi się podobają. Chce częściej je nosić.

- Ty chyba sobie żartujesz. Jestem twoją matką czy ci się to podoba czy nie. Naszej rodzinie nie przystoi takie zachowanie. Będziesz nosić to co ja ci każe.

- Co ja ci takiego zrobiłam?

- Nie twój interes. Ty tylko masz grać tak jak zagram. Teraz się przebierz.

- Nie chce.

Spodziewałabym się wszystkiego, ale nie tego że moja własna matka podniesie na mnie rękę. Uderzyła mnie w twarz tak, że aż upadłam.

- Powiem nauczycielce, że źle się czujesz. Dzisiaj nie będziesz mieć zajęć. Doprowadź się do porządku do kolacji. Wyrzuć te ubrania. Nie chce ich więcej u ciebie widzieć. Nie chcesz wiedzieć do czego jestem zdolna. Nie myśl nawet o tym żeby się ojcu skarżyć. Może i on ci je z ręki, ale wtedy byś mnie popamiętała.

Jak ona może być moją matką? Co tata w niej widział kiedy brali ślub?

***

W końcu kończę szkołę. Większość pewnie by cię z tego cieszyła bo zaczynają nowy etap w życiu. Z jednej strony jestem naprawdę zadowolona, że udało mi się ją skończyć z imponującymi wynikami. Jednak chciałabym studiować i w końcu się wyrwać z tego domu. Czuję jakbym nie miała życia prywatnego. Wszędzie ochroniarze. Nawet nie mogę sama wyjść z domu. Rozumiem, że tata może martwić się o moje bezpieczeństwo, ale według mnie to już przesada. Znowu mam na sobie tę przeklętą sukienkę. Mam ich dość, a tylko takie znajdują się w mojej szafie. Tylko je nosze. Pamiętam jak kilka tal temu założyłam zwykłe spodnie. Moja matka się wściekła. Wtedy uderzyła mnie pierwszy raz. Nikomu o tym nie powiedziałam. Od tej pory jej się nie narażam. Zawsze była chłodna, ale teraz jest niczym jak lód. Wiedziałam, że tata zrobi dla mnie niemal wszystko. To była moja szansa. Moje marzenia mogą się spełnić. Liczyłam na niego, jednak nie spodziewałam się tego. Mamy taki współczesne czasy, a ojciec chce mnie wydać za mąż? I to jeszcze z osobę której nawet nie znam. A on wcale nie lepszy. Jakim cudem chce mnie za żonę skoro nawet mnie nie zna, nie wie jak wyglądam. Przez osiemnaście lat robiłam wszystko co chcieli, ale koniec z tym. Teraz zostaję mi tylko jedno. Ucieczka.

***

Dzięki tej ucieczce wiele zyskałam. Skończyłam studia o których tak marzyłam, zyskałam najlepszą przyjaciółkę która jest dla mnie bardziej jak siostra. Tyle ciepła to nawet od własnego rodzeństwa nie dostałam. Teraz do tego mam rozmowę o pracę i to w jakieś wielkiej firmie. Jeśli bym ją dostała to już nie musze się o nic martwić. Minęło kilka lat nikt mnie nie znalazł, więc pewnie to już nie nastąpi. Zresztą skutecznie zatarłam za sobą ślady.

Firma naprawdę robiła wrażenie. Tak mi zależało na tej pracy. Naprawdę jej potrzebowałam. Myślałam, że szef takiej firmy będzie jakiś starszy, ale nie spodziewałam się tak przystojnego mężczyzny. Nie był jakoś w moim typie jednak musiałam powiedzieć że był przystojny.

- Pani Riley, prawda?

- Yyy tak, miło mi.

- William White.

***

Powoli otwieram oczy jednak światło od raz mnie razi. Gdzie ja jestem i czemu tak wszystko mnie boli? Rozglądam się dookoła i zauważam, że jestem w szpitalu a przy moim łóżku śpi Adrian. Musiałam być nieprzytomna. Cały czas słyszałam jego głos. Dotykam jego dłoni i od razu się rozbudza rozglądając się dookoła.

- Riley obudziłaś się. Nie ruszaj się zawołam lekarza.

Tyle go widziałam. Z drugiej strony gdzie niby miałabym się ruszyć? Po chwili wraca, ale razem z lekarzem.

- Jak się pani czuję?

- Obolała.

- To zrozumiane. Ma pani złamane żebra, rękę i jest pani ogólnie potłuczona. Jak na razie proszę po prostu odpoczywać. Później zabierzemy panią na badania, bo państwo raczej musicie porozmawiać we dwoje.

Zostawił nas, ale o czym mamy rozmawiać. Boże przecież w tej restauracji Znalazł mnie William. Uderzył mnie. Dziecko.

- Adrian co z dzieckiem?

Naprawdę się tego obawiałam. Skoro jestem w takim marnym stanie to czy dziecko przeżyło? Kiedy tylko zadałam to pytanie Adrian odwrócił wzrok. Wtedy zrozumiałam. Nie ma go. Wtedy do mnie dotarło. Ja pamiętam. Łzy zaczęły mi płynąc z oczu.

- Kochanie przykro mi, ale nic się nie dało zrobić.

- Adrian ja pamiętam. Wszystko.

Teraz wiem, że popełniłam błąd uciekając. Gdybym wtedy tylko znała Adriana wszystko mogłoby wyglądać inaczej. 

IluzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz