Rozdział 16

1.4K 63 16
                                    

RILEY

Powoli otwieram oczy, ale nie na długo zostają otwarte. Słońce mocno mnie razi. Coś jest nie tak. Przecież rolety przeważnie są zasunięte. Po kilku chwilach udaję mi się wzrok przyzwyczaić do panującego światła. Naprawdę nie kojarzyłam tego pokoju. Był w odcieniach beżu, a sama leżałam na ogromnym, miękkim łóżku. Naprzeciw okien były okna przez które wpadało słońce. Mam wątpliwości, że nadal jestem w Nowym Jorku. Przecież tam ostatnio ciągle padało i było pochmurnie. Dopiero po chwili dostrzegłam, że nie jestem sama w pokoju. Każdego mogłam się tutaj spodziewać, ale nie jego. Co on tutaj robi?

- Dominic?

A on co? Jak gdyby nic posyła mi pocieszający uśmiech, ale czemu mnie pociesza? Wtedy do mnie wraca. Ta impreza. Co to w ogóle oznaczało i co ja tutaj robię?

- Riley nie nazywam się Dominic. Pracowałem tam pod przykrywką.

- O co w tym chodzi? Kim ty jesteś i co najważniejsze co ja tutaj robię?

- Spokojnie. Najpierw się uspokój. Tutaj nic ci nie grozi, jednak nie na wszystkie pytania mogę ci odpowiedzieć.

Musiałam zrobić kilka uspokajających wdechów. Jednak chce się dowiedzieć co się tutaj wyprawia.

- Mów od początku.

- Na pewno jesteś już spokojna?

- Tak i chce poznać prawdę.

- Jesteś we Włoszech, w swoim rodzinnym mieście. Byłem twoim ochroniarzem, ale w tamtym domu nie mogłem jawnie pomóc ci uciec. On miał tam za dużo swoich ludzi. Na szczęście uciekłaś z tej imprezy i trafiłaś na mojego szefa jak i przyjaciela. Ja tylko tyle ci powiem. Jeśli chcesz poznać prawdę o swoim życiu zejdź na dół na śniadanie. Adrian już tam na ciebie czeka.

- Kim on jest?

- Kimś ważnym. Dzięki niemu będziesz bezpieczna.

Czy oni wszyscy muszą mieć jakieś swoje tajemnice. Już sama nie wiem co jest prawdą, a co kłamstwem. Pamiętam tylko urywki kiedy mieszkałam z rodzicami. Nie wiem co się wydarzyło, że zamieszkałam tyle kilometrów od nich, a do tego nie mam z nimi kontaktu. Musze poznać prawdę. Jak mam wyjść z tego pokoju skoro mam na sobie tylko piżamę, a nie wiem kogo mogę tam spotkać. Ku mojemu zdziwieniu w łazience znajduję nowe ubrania wszystkie potrzebne mi rzeczy. Ktoś tutaj się przygotował i nawet znał mój rozmiar. Jakoś to nie działa dla niego na plus. Jeśli to jakiś psychopata? Nigdy nie wiadomo co takim chodzi po głowie.

Cudownie miałam zejść, ale gdzie to już nie wiem. Mogliby chociaż wyjaśnić w jakim mam iść kierunku. W końcu się udało. To miejsce naprawdę robiło wrażenie, a wystrój cudowny. Chociaż tutaj panowała bardziej ciemna kolorystyka. Przy stole w centralnym miejscu siedział brunet i pamiętam go wczoraj kiedy tak wybiegłam z tego hotelu. Kiedy zobaczył że przyszłam najpierw posłał mi uśmiech i musiałam przyznać, że z uśmiechem wygląda naprawdę gorąco.

- Cieszę się, że jednak zeszłaś.

- Chce poznać prawdę i liczę, że ty jednak mi wszystko wyjaśnisz.

- Oczywiście, ale najpierw zjemy śniadanie i to nawet nie podlega żadnej dyskusji.

Następny co myśli, że wszystko mu wolno i każdy będzie go słuchać. Muszę się jednak ugiąć. Poznam prawdę i zniknę. Ta znajomość będzie chwilowa.

****

- Dowiem się w końcu czegoś?

Już mam dosyć tej ciszy. Najpierw wymyślił sobie śniadanie, potem kawę, a teraz siedzi i nic nie mówi.

- Nie wiem dokładnie od czego zacząć.

- Dominic mówił, że mi wszystko wyjaśnisz.

- Zacznijmy od tego, że on tak naprawdę nie ma na imię Dominic. To mój wieloletni przyjaciel Jason. Wiem, że masz problemy z pamięcią. Powiedz co pamiętasz wtedy będę wiedział od którego momentu mam zacząć.

- Cholera... ja tam w domu brałam tabletki. One miały mi pomóc...

- Nie pomagały. Nie to miały na celu.

- A niby co? Wątpię żeby to były jakieś witaminki.

- On zrobił z ciebie dosłownie królika doświadczalnego. Nie zajmuję się tylko legalnymi rzeczami. Również w laboratorium wytwarza różne leki i narkotyki. Tym właśnie ciebie karmił. Miałaś po tych tabletkach zapomnieć jeszcze więcej.

Zmroziło mnie. Nie był aniołem i tego byłam pewna. W końcu sama na własnej skórze się tego przekonałam. Ale po co to robił?

- On powiedział, że jest moim mężem. Widziałam akt małżeństwa. Nie pamiętam kompletnie ostatnich kilku lat. Ostatnie co kiedy mieszkałam z rodziną, a potem pustka.

- Czyli zaczniemy od początku. Znam się z twoją rodziną, ale my osobiście nie zostaliśmy sobie przedstawieni. Ojciec znalazł ci narzeczonego. Musieliście się pokłócić, bo następnego dnia zniknęłaś razem z oszczędnościami. Zostawiłaś list, że jeśli ojciec cię kocha niech cię nie szuka. Riley on mimo, że cierpiał nie szukał cię przez te wszystkie lata. Nie mogłem tak tego zostawić. Sam cię szukałem, ale ty wykiwałaś nawet moich ludzi. Zmieniłaś wygląd, a nawet i nazwisko. Gdyby White nie robił mi problemów w interesach może nigdy bym cię nie odnalazł. Wysłałem tam Jasona, bo nie miałem pewności że to ty. Nie mogłem cię tam zostawić. Doskonale wiem co on ci robił. Twój akt ślubu jest nie ważny. Twoje nazwisko było fałszywe.

- Nie jest moim mężem?

- Nigdy nie był, niestety obawiam się że tak łatwo sobie ciebie nie odpuści.

- Wrócę do rodziców. Przecież mają pełno ochrony. Może mi wybaczą te lata, a ja w międzyczasie odzyskam pamięć.

- To nie jest najlepszy pomysł.

- A to niby dlaczego?

- To będzie pierwsze miejsce w którym zacznie cię szukać. Zostań tutaj chociaż aż wszystko się nie uspokoi.

- A tutaj będę bezpieczna?

- White nie wie że się znamy. To da nam przewagę. Uwolnię cię od niego.

- Czemu to dla mnie robisz?

- Jesteś mi bliska.

IluzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz