Rodział 13

1.6K 47 8
                                    


RILEY

Moja głowa, okropnie boli i wydaje się taka ciężka. Powoli otwieram oczy i widzę jasny sufit. Średnio kojarzę to pomieszczenie. Wydaję się mroczne i kompletnie do mnie nie pasujące. Po chwili słyszę jak otwierają się drzwi, a w mich staje Will.

- William?

- Kochanie nareszcie się obudziłaś.

- Kochanie?

Nic teraz nie rozumiem. Dlaczego on mnie tak nazywa? Co tutaj się wyrabia.

- A jak mam cię inaczej nazywać? Przecież jesteś moją żoną.

- Kim?

Jakim cudem nie pamiętam, że wyszłam za mąż. Takich rzeczy się przecież nie zapomina.

- Nie pamiętasz?

- Ale czego?

- Miałaś wypadek i trochę spałaś. Jednak nie było przeciwwskazań żebyś była w domu.

- Co mi się przytrafiło?

- Tak bardzo chciałaś wyjść na miasto. Nie uważałem tego za dobry pomysł, ale przekonałaś mnie. Twój były nie mógł znieść tego, że masz teraz męża i do niego nie wrócisz. To szaleniec. Dorwał cię i w napadzie agresji pobił. Musiał uderzyć cię dość mocno w głowę. Lekarz mówił że możesz mieć zaniki pamięci, jednak mózg jest skomplikowany i nie wiadomo czy te wspomnienia wrócą. Przepisał tabletki. Masz brać jedną dziennie to wtedy może wróci ci ta pamięć. Powiedz kochanie co pamiętasz jako ostatnie.

Dopiero po chwili to do mnie dotarło. Mam męża, mój były to jakiś psychopata, brakuję mi wspomnień, ale brakuję mi nie tylko wspomnień po poznaniu Willa, także wcześniej mam jakieś luki w pamięci.

- Pamiętam jak poznałam cię w firmie i dostałam u ciebie pracę, ale wcześniej nie wiem co było. Mam tylko jakieś urywki. Widzę chyba moje rodzeństwo i rodziców, ale gdzie oni są. Ne powinni być przy mnie?

- Yyy twoi rodzice?

- Tak.

- Nie wspominałaś mi nigdy o nich za dużo, ale wiem tylko że nie macie kontaktu od kilku lat. Nie chciałaś o tym rozmawiać, a ja nie chciałem na ciebie naciskać. Wiem tylko, że jesteście pokłóceni.

- Nie było ich przy mnie?

- Nie, nawet ich nie poznałem.

Moi rodzice, rodzeństwo. Owszem byli wymagający, ale ich kochałam. Co się musiało stać, że nie mam z nimi już kontaktu.

- Nie było ich na ślubie?

- Nie, przykro mi.

- Chce zostać chwile sama.

- Na pewno?

- Tak. Musze to wszystko przemyśleć.

- Chociaż powiedz jak się czujesz.

- Dobrze tylko trochę skołowana. Po prostu muszę sobie to przemyśleć.

- Zostawię cię na razie samą, ale zejdź później na śniadanie. Sara nasza gosposia pewnie się postarała.

Z tymi słowami zostawił mnie samą. To wszystko brzmi jakby nie dotyczyło mnie. To nie jest jakiś pieprzony film, a jednak tak się czuję. Nie wiem co jest prawdą, a co kłamstwem. Przecież z ojcem miałam dobre kontakty. Kochałam go i robił dla mnie wszystko. Czemu teraz nie mamy kontaktu. Do tego Will wydawał się szczery w tym co mówił, ale był za spokojny.

****

Ten dom to jakaś pieprzona twierdza. Ile razy można się tutaj zgubić? Do tego ten wystrój. Okropny. Skoro tutaj mieszkałam to czemu go nie zmieniłam. Śniadanie naprawdę wyglądało smacznie, ale jedzenie to ostatnia rzecz o której teraz myślałam. Wole jednak siedzieć w tej sypialni. Mogę w niej przebywać spokojnie sama. Co prawda są tutaj moje rzeczy, a przynajmniej tak mi się wydaję skoro są w moim rozmiarze. Z moich rozmyślań wyrywa mnie pukanie do drzwi. Chwila kto tutaj może pukać. Po chwili przypomniałam sobie, że przecież zamknęłam drzwi na klucz od środka. Z drugiej strony się ich nie otworzy. Szybko podeszłam do drzwi, a tam stał William.

- Czemu się zamknęłaś od środka?!

Byłam zdziwiona, że zaczął krzyczeć. To tylko zamknięcie drzwi.

- Uspokój się i nie krzycz.

- Jak mam być spokojny! Martwiłem się. Nie wiedziałem czy jesteś cała.

- Musiałam pobyć sama i nawet nie zauważyłam, że je zamknęłam.

- Rozumiem, ale nie rób tego następnym razem. Nawet wejść nie mogłem, a w końcu to także moja sypialnia.

- Twoja...?

- Oczywiście. W końcu śpimy razem, ale nie po to tutaj teraz przyszedłem. Moi rodzice i siostra przyjechali. Martwili się o ciebie i tak tylko usłyszeli, że się obudziłaś to przyjechali.

- Rodzice... to ja ich znam?

- Oczywiście, ale bez obaw uprzedziłem ich że może być możliwość, że nie będziesz ich pamiętać.

- Ale...

- Nie bój się. Przecież cię nie zjedzą. Chcą sprawdzić tylko jak się masz. Chodź, bo już czekają na nas w salonie.

Nie byłam do tego przekonana. Mam iść do ludzi których nie pamiętam i rozmawiać jak gdyby nic. Jednak William wziął mnie za rękę i po chwili pojawiliśmy się w salonie. Siedziała tam trójka ludzi. Starsza kobieta, mimo swojego wieku wyglądała na niezwykle elegancką, chociaż trochę wycofaną. Mężczyzna za to był o wiele starszy od kobiety i biła od niego władza i surowość. Była jeszcze dziewczyna. Mogła być w moim wieku albo trochę młodsza. Była naprawdę śliczna, ale zatuszowała to pod warstwą makijażu. Moim zdaniem była ubrana trochę wyzywająco. Mimo, że się uśmiechała to w oczach widziałam lód.

- Kochanie to moi rodzice Alice i Richard oraz siostra Jasmine.

Nawet ich imiona nic mi nie mówiły. Czułam się jakbym stała przed zupełnie obcymi ludźmi. Pierwsza wstała mama Willa. Szybko podeszła i wzięła mnie w ramiona. Od razu było czuć od niej możne perfumy, ale przyjemne. Powoli odwzajemniłam ten uścisk.

- Kochanie tak się cieszę, że już z tobą wszystko dobrze.

- Tak chociaż nie pamiętam wszystkiego.

- Mamo zostaw mi żonę, bo jeszcze ją udusisz.

Oczywiście William musiał dodać swoje trzy grosze i po jego słowach wyczułam jak jego matka się spięła i wymusiła uśmiech. Szybko wróciła na swoje miejsce. Po chwili podszedł do mnie ojciec Willa. Musiałam potwierdzić, że są do siebie bardzo podobni. Widać, że to jego ojciec.

- Miło cię znów widzieć, Riley.

Te słowa powiedział lodowatym tonem, aż sama mam ciarki. Cały czas do tego był poważny. Aż miałam wątpliwości czy on kiedykolwiek się uśmiecha. Na końcu podeszła do mnie jego siostra. Ona jednak nie bawiła się w jakieś przytulanie. Posłała mi uśmiech, ale nie wyglądał na szczery.

- Jesteś cała na szczęście po tym wypadku.

Nie mogłam zrozumieć jakim cudem oni byli rodziną. Moją sympatie zyskała tylko Alice. Wszyscy byli tacy inni i spięci. Nie rozumiałam tego. Powinni się czuć przy mnie swobodnie skoro już mnie poznali. To było podejrzane, ale czemu. 

IluzjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz