Prolog

1.1K 31 6
                                    


- Ej Pomyluna! Twoje buty znowu zjadły sralgle? - zaśmiał się głośno Terence, a stojąca za nim grupka Ślizgonów zawtórowała mu.

Zaklęnęłam w myślach, prosząc Rowene o opanowanie. Najlepszym wyjściem było po prostu zignorowanie go, ale wiązało się to z kolejną salwą drwin. Nie należałam do zbyt odważnych osób, dlatego po prostu wolałam się nie odzywać, po raz setny dając mu jeszcze większe pole do popisu przed niezbyt skomplikowaną publicznością.

Karciłam samą siebie powtarzając "Musisz się zmienić, być bardziej normalna". Wtedy jednak musiałabym się pożegnać z byciem sobą, a lubiłam być sobą. W swoim nietuzinkowym stylu bycia. Przecież nie robiłam nikomu tym krzywdy? Więc dlaczego inni krzywdzili mnie?

- Masz rację, na twoim miejscu też siedziałbym cicho. Wariactwo bywa dziedziczne, a ty i twój ojciec jesteście tego idealnym przykładem. Przynosicie wstyd całemu światu czarodziejów waszym popapraństwem.

Znowu zabolało. Chodź słyszałam to z setki razy zawsze bolało tak samo mocno.

- Zjeżdżajcie stąd obślizgłe gady! - wykrzyczał Neville piorunując ich wzrokiem. - Że też wam się to jeszcze nie znudziło. Ile można?!

- To dopiero piękny obrazek, szkolna szajbuska Lovegood i jąkający się Longbottom. Idziemy, nic tu po nas - popatrzył na pozostałych i ruszył w stronę zamku.

Garstka uczniów poszła w jego ślady. Higgs czuł się jak lider. Nie wiedziałam co tak imponowało innym w jego zachowaniu.

- Luna musisz w końcu im się przeciwstawić. Nie możesz wiecznie tego ignorować. Nie mają prawa tak cię traktować.

- Powiedz mi coś czego nie wiem - powiedziałam nieobecnym głosem patrząc w stronę zamku.

Większość idąc śmiała się z czegoś energicznie gestykulując. Chodź byłam prawie pewna, że śmiali się dalej ze mnie. Jeden z nich szedł z tyłu wolnym krokiem, trzymając ręce w kieszeni i nie uczestnicząc w dyskusji. Wydawał się smutny. Jego oczy były smutne. Pewnie dlatego Theodor Nott zwrócił moją uwagę. Grymas pojawiający się na jego twarzy świadczył, że nie podoba mu się o czym mówią jego koledzy. Czyżby nie zgadzał się z resztą Ślizgonów? Większość uczniów domu węża nie szczędziła mi przykrych słów. Z resztą nie tylko oni.

Kiedy reszta bandy odwróciła się w jego stronę nieszczerze się zaśmiał przytakując. Nigdy nie zwracałam na niego szczególnej uwagi, dlatego teraz niezwykle mnie zaciekawił. Miło było chodź pomyśleć, że nie dla każdego Ślizgona byłam walniętą Pomyluną z Rawenclaw. Nawet jeśli to było tylko złudne przeświadczenie.

- Wracamy też? Jestem głodna. Mam nadzieję, że będzie coś słodkiego. Zjadłabym budyń.

Neville zaśmiał się wesoło kręcąc głową i podając mi rękę.

- Pewne rzeczy nigdy się nie zmienią.

Love or Nott? (theodor nott x luna lovegoood) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz