Po paru dniach wszyscy już zapomnieli o incydencie na meczu. Nawet Mandy była zadziwiająco spokojna. Kiedy mijałyśmy się na korytarzu nawet na mnie nie spojrzała, ani nie rzuciła żadnym uszczypliwym komentarzem jak to miała w zwyczaju robić. Zastanawiam się czy to tylko cisza przed burzą czy faktycznie dała sobie spokój. Sądziłam, że teraz skoro wiem, że podobał się jej Theodor Nott będzie starała się jeszcze bardziej uprzykrzyć moje nędzne życie.
Zachowanie Mandy nie było jedyną dziwną rzeczą, jaką miała miejsce przez te parę dni. Wielokrotnie przyłapywałam Blaise'a Zabiniego jak ukratkiem mi się przygląda, a kiedy nasze spojrzenia się spotykały uśmiechał się chytrze nie przerywając kontaktu wzrokowego. Czyżby kolejny przebiegły Ślizgon coś kombinował?
- Co powiecie na wyjście do Dziurawego Kotła? Mam ochotę na kremowe piwo, a potem kto wie może kieliszek lub dwa Ognistej - uśmiechnął się rozmarzony Ron.
- Czy ty nie przesadzasz za bardzo? - spytała Ginny patrząc z politowaniem na Rona. - Godryk mi świadkiem, że gdybyś mógł przesiadywałbyś tam codziennie..
- Czy sportowcy nie powinni dbać o swoją dietę? - zapytałam włączając się do rozmowy.
- Oczywiście, że tak! Moja dieta jest bardzo zbilansowana. Przecież powiedziałem, że zacznę od piwa, potem skończę na Ognistej - zarechotał.
- A wydawałeś się taki niewinny kiedy się poznaliśmy..
- Bo miałem wtedy dwanaście lat?
- Nasza rodzina i tak już jest uważana za margines społeczny i zdrajców krwi, brakowałoby jeszcze żeby mieli nas za patologię - skrzywiła się Ginny.
- To jest tak samo popieprzone jak ideologia czystości krwi - westchnęłam.
- Życie jest popieprzone żadna nowość. Dlatego Wielki Merlin wymyślić coś takiego jak alkohol, a my powinniśmy dziękiwać mu za to - przewróciłam oczami śmiejąc się słysząc słowa Rona.
Na szczęście lub nie szczęście rozmawiali dość głośno, dlatego pewien Ślizgon słyszał wszystko bardzo dobrze i wyraźnie.
***
- Idziemy do Dziurawego Kotła! - oznajmił szczerząc się Zabini. - Ptaszki ćwierkają, że będzie tam też Luna Lovegood.
Kątem okna zerknął na Theo. Spiął się kiedy wspomniał o Krukonce i bardzo dobrze. Takiej reakcji właśnie oczekiwał.
- To ma mnie przekonać żebym poszedł?
- Nie wiem, a przekonuje?
- Czy ty coś kombinujesz, Zabini? - spytałem.
- Absolutnie nic mój drogi przyjacielu - oburzył się Blaise.
- Zabini i jakiś podstęp? Och.. Proszę cię - prychnął Draco.
- Wyczuwam sarkazm w twoim głosie - przyłożył rękę do piersi. - Jak możesz!
- No dobra.. To o której się widzimy? - popatrzyłem na Blaise'a wzdychając.
Draco podniósł ręce w geście podania się nic więcej już nie mówiąc.
- Wiedziałem, że mogę na was liczyć.
***
- Dzień dobry, klaso. Dzisiaj będziemy studiować roślinę na wpół rozumną, Screechsnap. Jeśli, tak jak ja, drażniono cię, że rozmawiasz z roślinami, ta lekcja będzie dla was szczególnie uzasadniona - powiedziała profesor Sprout.
- Chyba tylko ona rozmawia z roślinami - powiedziała cicho chichocząc Ginny.
- Ale piękny z ciebie okaz! Kiedyś zostanę nauczycielem zielarstwa, a ty będziesz w mojej kolekcji - nieświadomy niczego Neville zaczął prowadzić monolog z rośliną. Przykuwając tym uwagę Ginny i Luny. - W zasadzie jesteś podobna do Mandragory. Och.. Wybacz nie chciałem cię urazić. Wypadasz dużo lepiej od nich! Są ogłuszające.. Przy jednej z sadzonek zemdlałem w drugiej klasie..
CZYTASZ
Love or Nott? (theodor nott x luna lovegoood)
FanfictionPierwszy ff o Tunie na polskim wattpadzie Fanficfion na podstawie książek J.K. Rowling