- Chyba nie muszę mówić ci, że jesteś największym idiotą jaki chodzi po świecie? - Pansy patrzyła ziirytowana na Theo który widząc przyjaciółkę wiedział, że czeka go kolejna litania z jej strony, co nie specjalnie mu się uśmiechało.
- Świetnie! Moim przyjaciele i Weasley mnie szpiegują. Czy można wyobrazić sobie jeszcze większy brak jakiejkolwiek swobody? - zwracając się do całej trójki.
- Oczywiście, że tak! - oburzył się Blaise. - Gdybyśmy tego nie zrobili nigdy byś się nam nie przyznał jak bardzo spieprzyłeś!
- Sądziłam, że nasza rozmowa dała ci do myślenia..
- Czy możesz wreszcie że mnie zejść, Pansy? Czy to przypadkiem nie jest moje życie?
- Nie - popatrzyła na mnie poważnie, co tylko wywołało u mnie cicho parsknięcie. - Jeśli masz zamiar pieprzyć je, to nie. Nie będę stała i patrzyła jak świetnie ci to wychodzi. Za parę lat kiedy skończymy szkołę będziesz pluł sobie w twarz. A wiesz dlaczego? Bo do końca swojego życia będziesz żałował, że nie spróbowałeś, że nie powiedziałeś Lunie jak cholernie ci na niej zależy i jak bardzo jej potrzebujesz.
Pansy zrobiłam krótką przerwę, zapewne aby pozbierać myśli. Nie sądziłem, że może się aż tak tym przejmować. Uważałem, że póki nie robię nikomu krzywdy nie muszę przejmować się tym co robię. Blaise i Ron nawet nie próbowali wejść jej w słowo. To było pięć minut Pansy. Pewnie czuła się świetnie kiedy poraz kolejny udowadniała jaki jest ze mnie nieudacznik. Na pewno sprawiało jej to niesamowitą satysfakcję, albo sprawiała tylko takie wrażenie.
- Nie myślałam, że tak trudno jest być Theodorem Nottem, że tak trudno poukładać sobie życie tak żeby być szczęśliwym. Bo chyba nie powiesz mi, że jesteś teraz szczęśliwy? Właśnie powiedziałeś Lunie, że nic do niej nie czujesz, co jest przezabawne, bo jesteś w niej nieszczęśliwie zakochany! Po pierwszym wspólnym wieczorze spędzonym w towarzystwie Luny, nie musiałam nawet pytać. Po prostu już wiedziałam co się święci, a wcześniejsze przypuszczenia Blaise'a tylko to potwierdziły. To nie była tylko głupia próba zeswatania przyjaciela. Chcieliśmy ci pomóc, Theo. Naprawdę chciałabym żeby jakiś facet patrzył na mnie tak jak ty patrzysz na Lunę. Proszę cię! Gdybyś tylko mógł zobaczyć te ogniki w twoich oczach kiedy pojawiła się w zasięgu twojego wzroku. Patrzysz na nią z takim uczuciem i tęsknotą, że samej jest mi źle kiedy widzę jak cierpisz. Walcz o nią, Nottie. Póki jeszcze nie jest za późno.
Podniosłem wzrok na Pansy. Uśmiechała się ciepło. Przez większość dnia próbowała mnie przekonać żebym w końcu coś z tym zrobił. Miała rację, od początku ją miała i dalej ma. Zachowywała się jakby była moi cichym głosem sumienia.
Nigdy specjalnie nie angażowałem się w życie towarzystwie. Wolałem stać na uboczu i nie robisz wokół siebie za dużego szumu. Od zawsze pasowało mi życie samotnika. Mimo, że początki przyjaźni z Pansy i Blaise'em były dla mnie dużym skokiem w łańcuchu pokarmowym, nie bałem się tak dużej zmiany jaką za sobą to niosło. Nie podejrzewałem nawet, że będę czuł się swobodnie w innym towarzystwie niż towarzystwo Draco. Za to teraz najzwyczajniej w świecie boje się kiedy chodzi o moje własne uczucia, a jestem ich pewny jak niczego innego pod słońcem. Luno Lovegood, dlaczego jesteś dla mnie taką zagadką? Było by mi o wiele łatwiej kiedy wiedziałbym co czujesz.
***
- Ostatnio w ogóle nie spędzamy czasu razem - popatrzyłam na Padmę.
- Dziwisz się? Ciągle coś się dzieje. Nasze spokojnie i nudne życie wywróciło się do góry nogami.
- Nie było aż takie nudne! Może było spokojne, ale na pewno nie nudne.
CZYTASZ
Love or Nott? (theodor nott x luna lovegoood)
Fiksi PenggemarPierwszy ff o Tunie na polskim wattpadzie Fanficfion na podstawie książek J.K. Rowling