- Masz rację zmiataj do lochów! Do jamy tych plugawych węży! - zawołał Terry widząc mnie w towarzystwie Dracona.
- Nie warto... Po prostu go ignoruj... Tak jak ja to robię. Zignoruj go i chodźmy stąd proszę.
- Tam gdzie twoje miejsce, zdrajczyni!
- Draco...
- Chociaż raz pozwól mi zachować się tak jak powinienem. Poza tym ten idiota mnie obraził - obrócił się napięcie i popatrzył hardo w twarz Terry'ego Boota. Krukonowi mina zrzedła kiedy Draco zmierzył go pogardliwym spojrzeniem. Pewnie myślał, że nie zareaguje. - No co jest, Boot? Strach cię odleciał? Już nie jesteś taki wyszczekany? Może zmierz się z kimś w swoim rozmiarze.
Widziałam, że przy bliskiej konfrontacji z Draco nie czuł się już taki pewny. Zważywszy w jakich czasach przystało nam teraz żyć. Na odchodne uśmiechnął się pogardliwie i udał się w stronę dziedzińca.
- Przy nas możesz czuć się bezpiecznie. Masz za sobą czworo Ślizgonów. No i jednego mopsa - przewróciłam oczami wyobrażając sobie rozgniewaną twarz Pansy gdyby tylko usłyszała jak ją właśnie nazwał. - A od dzisiaj Ślizgoni będą budzić jeszcze większą grozę i strach.
- Czyli jesteśmy od teraz przyjaciółmi? - uśmiechnęłam się szeroko patrząc jak Draco uśmiecha się złośliwie i podnosi dłoń.
- Wo! Wo! Spokojnie. Nie zapędząj się tak, Lovegood. Jacy przyjaciele? Ledwo cię trawie - mrugnął trącąc mnie ramieniem.
- No tak Malfoy zawsze będzie Malfoyem - pokręciłam głową delikatnie się uśmiechając.
- Powinnaś już się przyzwyczaić.
Na dziedzińcu było nie małe zamieszanie. Uczniowie, profesorowie, duchy, Filch i Hagrid stali dookoła martwego ciała Albusa Dumbledore'a. Draco zacisnął lekko pięści wzdychając ciężko. Położyłam rękę na jego ramieniu dodając mu otuchy. Widok załamanej Minerwy chwytał za serce. Rozejrzałam się wkoło szukając jakiś znajomych twarzy. Neville posyłał mi zdziwione spojrzenie dyskretnie wskazując na stojącego obok mnie Malfoya. Pokręciłam głową i wyszeptałam "Nie martw się. Wszystko jest ok". W odpowiedzi tylko westchnął.
- Widzę ich. Tam są - pociągnęłam Draco w stronę stojącego Blaise'a i Theodora.
- Z łaski swojej możesz mnie tak nie ciągnąć? Umiem sam chodzić.
- Chodź i nie marudź. Zgryźliwości zostaw na potem - w miarę kiedy podchodziliśmy coraz bliżej widziałam, że stoją tylko we dwoje. - Nie widzę nigdzie Pansy i Grahama - powiedziałam marszcząc brwi.
- O Pansy bym się nie martwił. Da sobie radę w każdej sytuacji. Bardziej martwiłbym się o Grahama. W pojedynkę było by mu ciężko przetrwać.
Uśmiechnęłam się delikatnie widząc jak Theodor raz po raz wodził wzrokiem po zebranych szukając mnie. Poczułam przyjemne ciepło na samą myśl o nim. Zaszłam go od tyłu i poklepałam po plecach. Odwrócił się trzymając rękę przy brodzie. W jego spojrzeniu zobaczyłam niewyobrażalną ulgę na mój widok. Zamknął mnie w szczelnym uścisku opierając swoją brodę o moją głowę.
- Nie wyobrażasz sobie jak się cieszę, że cię widzę. Szukałem cię w wieży, ale Padma powiedziała, że nie dotarłaś do dormitorium. To jeszcze bardziej mnie przeraziło. Miałem w głowie najczarniejsze scenariusze. Merlin jeden wie jak czarne.
- Gdzie ona teraz jest?
- Poszła z Grahamem.. Zdała od tego wszystkiego. Po prostu - westchnął odchylając głowę. - Nie mogła dłużej patrzeć na martwe ciało Dumbledore'a.

CZYTASZ
Love or Nott? (theodor nott x luna lovegoood)
FanficPierwszy ff o Tunie na polskim wattpadzie Fanficfion na podstawie książek J.K. Rowling