Muzeum zdecydowanie nie było ulubionym miejscem młodego Nicholasa, co zostało mu do tej pory. Wybór między muzeum, a teatrem był jednoznaczny. Teatr niesie za sobą o wiele więcej emocji, niż obraz narysowany milion lat temu. Oglądanie co kilka dni tego samego budynku, w którym jedynie zmieniają się obrazy jakoś nie wzbudza już więcej emocji niż za pierwszym razem.
Tym razem było trochę inaczej. Rodzina Nicholasa zaproponowała wyjście jednej z pokojówek, która ma syna w wieku syna Armstrong'ów. Matka najmłodszego arystokraty była zachwycona obejrzeniem po raz setny tego samego, wraz z osobą, która pilnie pracuje w ich domu, a ojciec był zachwycony, że Nicholas będzie mógł poznać nowego kolegę.
Nikt nie wpadł na pomysł, że przecież chłopcy nie będą się do siebie odzywać przez całą przechadzkę po muzeum, lecz niestety tak było. Obaj nie odezwali się ani słowem, a syn pokojówki - Karl - nawet nie spoglądał na swojego rówieśnika, z którym szedł ramie w ramie. Być może było mu wstyd, czy zwyczajnie dziwnie, nagle po tylu latach zostać zaproszonym przez rodzinę, w której pracuje jego rodzicielka.
Chociaż mama Karl'a była wszystkim zachwycona. Na jeden obraz spędzali wiele minut, nie to co Armstrong'owie, którzy ulotnym spojrzenie spoglądali na wszystko. Znudzony syn Armstrong'ów co jakiś czas spoglądał na chłopaka koło którego się przechadzał, kątem oka widział, że nie tylko on się nudzi, ale nikt nie był na tyle odważny, by już zaproponować powrót do domu. Zwłaszcza Nicholas - widok szczęśliwej pokojówki, która krząta się między obcymi ludźmi i podziwia wszystko tak jakby miała to robić ostatni raz w życiu, był prześliczny, nikt nie chciał psuć chwili mamy Karl'a.
Nicholas dopiero po chwili się zorientował, że odrobinę wyższego od niego chłopaka o naprawdę ciekawym i nadającym mu charakteru odcieniu tęczówek przy nim nie było. Przeszukał całą salę uważnym, aczkolwiek szybkim spojrzeniem by zorientować się, że chłopak przystanął na dłużej przy jednym z pokaźnych rozmiarów obrazów. Nie patrzył jednak na niego, a na swoją matkę, która zachwycona otaczającym ją małym światem sztuki zachowywała się jak zaczarowana. Nicholas wrócił do swojego towarzysza, przystając przy nim, ale ten nie zwrócił na niego większej uwagi. Jedynie na chwilę na niego zerknął, z lekko spuszczoną w dół głową, a zaraz potem znów wrócił spojrzeniem do swojej rodzicielki.
Nick naprawdę chciał dać mu chwilę i skupić się na wielkim obrazie, który przed nim wisiał ale widział go już tysiące razy. Naprawdę, te wszystkie krótkie pociągnięcia pędzla, które razem tworzyły widok jakiegoś dziwnego stwora z czerwonym kapeluszem na głowie nie robiły na nim żadnego, chociażby najmniejszego wrażenia, a nad interpretacją dzieła nawet nie miał ochoty pomyśleć, w końcu nie byłoby to nic pobudzającego wyobraźnie.
Mimowolnie jego wzrok znów wylądował na Karl'u, który napawał się widokiem swojej szczęśliwej mamy. Wyższy miał brązowe, leciutko zawijające się na końcach włosy i długie rzęsy, które teraz rzucały ledwo widoczny cień na jego nieco zabarwione na wiśniowo policzki. Jego szklane oczy zdawały się odbijać wszystko, na co chłopak akurat patrzył. Nicholas miał wrażenie, że równie dobrze mógłby się w nich przejrzeć i dostrzec najmniejszą skazę na swojej skórze. Kiedy o tym pomyślał, mimowolnie poczuł się dziwnie, jakby coś odbierało mu stopniowo kontrolę nad umysłem.
Karl naciągnął materiał swojej nieco beżowej koszuli na swoje nadgarstki, wzdychając cicho. Wrócił spojrzeniem na Nicholas'a, którego jednak nie chciał aż tak ignorować. W końcu był synem pracodawców jego matki, nie chciał narobić jej problemów swoim zachowaniem, ale musiał przyznać, że widok jej aż tak szczęśliwej napawał jego duszę radością.
Kiedy w końcu skierował na niego wzrok, mimowolnie uchylił delikatnie usta w akcie zdziwienia, orientując się, że ten wpatrywał się w niego jak zaczarowany, jakby był jakimś eksponatem w tym muzeum, chociaż jego mimika była niezmiennie obojętna. Kidy ich spojrzenia się spotkały, niższy jedynie niezręcznie odwrócił wzrok, chicho chrząkając pod nosem.
Oboje nico się wzdrygnęli, kiedy usłyszeli cichy grzmot. Prawdopodobnie na dworze już dawno szalała burza, bo gdy wchodzili do budynku zbierały się nad nimi czarne chmury. Chociaż mimo wszystko Karl dalej miał nadzieję, że to tylko lekki deszczyk, który zdąży przejść zanim wyjdą na zewnątrz. Niezręczność między nimi była wręcz namacalna, ale Jacobs był zbyt onieśmielony by chociażby odezwać się w towarzystwie nowego znajomego pierwszy, mimo że w każdym innym przypadku by to zrobił. Bał się, że urazi czymś drugiego i jego mama będzie musiała w jakiś sposób za to zapłacić, a o Nick'u chodziły naprawdę różne plotki, w które Karl nie chciał wierzyć, ale jednocześnie miał je gdzieś z tyłu głowy. W końcu lepiej byłby być ostrożnym.
-To, co chciałbyś zobaczyć teraz? -mruknął cicho Nicholas, przełamując kującą ciszę. Nie chciał być nie miły dla tego chłopaka, bo w końcu naprawdę lubił jego matkę. Obserwował jak niższy z dezorientacją rozgląda się po sali, by spojrzeniem na dłużej zatrzymać się przy jedynej konstrukcji na terenie obiektu, która się ruszała i wydawała się być w jakikolwiek sposób zastanawiająca -Ach, dobry wybór, chodź.
Nicholas podszedł z wyższym do małej maszynki, która była jedynym elementem nowoczesnej sztuki w tym nudnym miejscu. Nie było to nic specjalnego, a Nick i tak w gruncie rzeczy nie wiedział co to miało być, ale się ruszało, więc było ciekawe i inne niż wszystko inne. Karl też zdawał się nie rozumieć przekazu pracy, bo patrzył na rzeźbę z wyraźnym zapytaniem w oczach, Nick przez chwilę miał ochotę mu wytłumaczyć o co chodzi, ale sam nie miał bladego pojęcia.
Ich uwagę zwróciła dopiero mama Nicholasa, Pani Elizabeth, która machała do nich subtelnie z drugiego końca wystawy, chcąc ich do siebie przywołać.
Obaj chłopcy posłusznie, powolnym krokiem skierowali się do rodzicielki Nicholasa. Karl ewidentnie był skrępowany każdym bliższym krokiem jego rówieśnika, który szedł centralnie obok niego. Zaś kiedy ich ręce w łokciach czy przedranieniach się dotykały, brunet o imieniu Karl lekko się pochylał w stronę niższego chłopca i szeptał ciche „przepraszam", które tak naprawdę było zbędne.
Oczywiste było to, że brunet o lekko kręconych włosach mówił to by nie zrobić swojej matce pod górkę w pracy. Jeden zły jego ruch, a dosyć dobra posada jego rodzicielki mogła lęgnąć w gruzach. Mimo to Nicholasa to wewnętrznie bardzo bawiło - te całe starania chłopaka, by nie zrobić czegoś głupiego w jego towarzystwie.
Nie żeby chłopak spotykał się z takimi zachowaniami pierwszy raz, bo każdy w Pensylwanii znał jego nazwisko, całą rodzinę, a w szczególności jego samego i każdy na jego drodze robił to samo. Niektórzy by się przymilać i wykorzystać go, a inni zwyczajnie nie wiedzieli jak się zachowywać i co mówić.
Gdy podeszli do Pani Elizabeth ta tylko chwyciła dwójkę za ramiona i ciepło się uśmiechnęła i wypatrywała za wysokimi chłopcami swego męża - Pana Henry'ego i pokojówki Constance.
Młody arystokrata lekko wywinął się spod uścisku małych dłoni na swym ramieniu i odwrócił tyłem do rodzicielki, wyglądając przede wszystkim za Panią Constance. Nicholas kochał z całych sił swoją rodzinę, lecz ojca w niektórych sytuacjach, by zostawił nawet w tym muzeum jako pomnik na którego można popatrzeć. Panicza denerwowały zachowania ojca, jak to że nie chodził ze swą własną żoną za rękę, że nie przepuszcza jej w drzwiach i że tak chętnie oddaje się rozmowie z obcymi kobietami - co nawet teraz miało miejsce.
Chłopiec wywinął oczami i odwrócił się z powrotem do matki, która wymachiwała swoją małą dłonią w stronę mamy Karl'a.
——————
Witam!! Oto nowe opowiadanie - kolejny Karlnap'owy angst! Au o rodzinie arystokratycznej i synie pokojówki. Opowiadanie zostało stworzone w ramach collabu wraz z @neQuuen miłego czytania!
CZYTASZ
Last article || KarlNap
RandomTo był tylko kolejny dzień w życiu Nicholas'a Armstrong'a, kiedy został zmuszony do spędzenia dnia z synem swojej gosposi. O istnieniu Karl'a Jacobs'a natomiast nie wiedziało wiele osób, ale zaraz po tym gdy przyszło spędzić mu kilka dni z Nicholas'...