twenty nine

366 41 8
                                    

Było względnie cicho i spokojnie, a stan bezczynności i bezsensownego wpatrywania się w sufit przerwał mu hałas otwieranych, a zaraz potem zatrzaskujących się drzwi. Leniwie obrócił głowę w bok, by zobaczyć Luke'a  stojącego bezceremonialnie tuż przy nich. Patrzył się na niego z idiotycznym, trochę ironicznym uśmiechem.

Armstrong w ramach powitania ziewnął, a w odpowiedzi dostał westchnięcie. Szczerze, nie spodziewał się, że Luke dostanie się tak łatwo do jego pokoju, raczej myślał że będzie musiał odebrać go spod drzwi. Choć w momencie gdy drzwi do jego pokoju otwarły się bez pukania, już doskonale wiedział, kto właśnie się zjawił.

-Kto cię wpuścił? -mruknął, spoglądając na chłopaka spod przymrużonych powiek. Dawno już nie znajdował się w podobnej sytuacji, gdzie blondyn stał w jego pokoju z tym swoim głupim i beztroskim wyrazem twarzy, chociaż kiedyś było to codziennością, wliczając różne paczuszki i pojemniczki na dnie jego kieszeni -Moja matka zabroniła ci tu kiedyś wstępu.

-Tak samo jak zawsze -odparł blondyn, wzruszając ramionami, a na nierozumną minę drugiego dodał -Okno tarasowe i w łapę strażnikowi, Nick. Tak jak za starych czasów.

-Zdrajca, kiedyś przez niego zdechnę -powiedział powoli Nicholas, analizując zachowanie ochroniarza, choć z drugiej strony pracował on tu na tyle długo, że Luke nie był mu nikim obcym. Chociaż, czy w całym pieprzonym Bellefonte była osoba, która go nie kojarzyła? Drugie największe bananowe dziecko w całej Pensylwanii, znane ze wszystkiego i niczego, chociaż akurat blondyn nie był tym zbytnio przejęty.

I tak w końcu kiedyś przedawkuje, więc po co miałby przejmować się opinią publiczną. To że Luke zdechnie od barania było bardziej oczywiste niż to że niebo jest niebieskie, a Nicholas coraz bardziej zdawał się martwić tym, że podzieli jego los. Oczywiście nie zmieniało to faktu że na chwilę obecną znowu nie mógł przestać tego robić, mimo że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak to wszystko może się skończyć.

-Co ci znowu? -spytał blondyn, przyglądając się wyrazowi twarzy młodego Armstronga, który zgubił się gdzieś w swoich przemyśleniach -Zawsze byłeś trochę skrzywiony, ale i tak tęskniłem.

Nick spojrzał na niego pytająco, jakby nagle powrócił do rzeczywistości, unosząc jedną z brwi do góry. Obgryzał spierzchnięte usta ze skórek, bawiąc się palcami swoich dłoni, oczekując na odpowiedź drugiego, która padła dopiero po dłuższej chwili.

-No wiesz, masz kurwa wszystko -stwierdził wyższy, rzucając w Nicka paczką pierników, które do tej pory trzymał w ręce -Pieniądze, rozpoznawalność, wpływy, znajomości, ćpanie i ruchanie na każdym rogu. Za zielone kupisz wszystko, drugiego człowieka, towarzystwo czy miłość i nie mów, że o tym nie wiesz.

Nicholas o tym wiedział, ale pojęcia tych terminów jak przyjaźń czy miłość zdecydowanie różniły się dla niego według tego, w co wierzył blondyn. To były rzeczy, które były prawie nieosiągalne jeżeli by chciał, by to wszystko było prawdziwe, by to była miłość do niego a nie do pieniędzy. A Karl Jacobs zdawał się być tylko wyjątkiem potwierdzającym regułę.

Armstrong nie odpowiedział, bo nie miał pojęcia co. Nie miał siły się kłócić i teraz sam już nie wiedział co jest prawdą a co nie. Mógł handlować mefedronem i wpychać w siebie wszystko co wpadło mu w ręce, imprezować do upadłego, prawie umierać i na drugi raz zmartwychwstawać jak gdyby nigdy nic, zupełnie tak jak Luke, a i tak czułby się źle. Nicholas miał wrażenie, że cokolwiek nie zrobiłby w życiu i tak będzie mu źle, i tak będzie czuł gorzkość rozchodzącą mu się w gardle i poczucie bezsilności z wiecznym zmęczeniem.

Obserwował, jak wyższy siada sobie przy jego biurku i otwiera szufladę, wyjmując już stare strzykawki w szeleszczących opakowaniach. Armstrong odwrócił spojrzenie od dłoni blondyna, zwyczajnie czekając jak ten skończy swoją pracę, jakby za cel postawił sobie, że Nick rzeczywiście musi teraz coś wziąć, nie żeby sam go o to wcześniej nie poprosił. Już teraz bolała go głowa, a ręce drżały, żyły zdawały się palić, a on sam zaczął się pocić z niecierpliwości. To było tylko na odwagę i znieczulenie, albo na głupotę i powracające uzależnienie.

Zamknął oczy i starał się uspokoić oddech, a otworzył je dopiero, gdy usłyszał jak blondyn kładzie obok niego strzykawki, a gdzieś w okolicy jego nóg odbiła się metalowa sprzączka od paska. Luke nawet się nie obejrzał, zwyczajnie wyszedł z pokoju, jakby zrobił wszystko co miał w planach. Nie wziął nawet pieniędzy, czy się nie pożegnał, zamknął drzwi i zostawił Armstrong'a samego z używkami i głupimi myślami.

Myśli w głowie Nicholasa kłębiły się coraz bardziej od sekundy, kiedy do uszu chłopca doszedł dźwięk zatrzaskujących się drzwi. Chłopak leniwie przewrócił się na bok i wywrócił oczami na samą myśl tego jak bardzo żałosny jest robiąc to co robi.

W tym całym zamieszaniu, które było spowodowane jedynie przez samego Armstronga w samej jego głowie chłopak nie mógł się odnaleźć - jedyne co odnajdywał to dziwny i miły pokój, gdy Luke się obok niego znajdował.

Punz nigdy nie był osobą z której warto było brać przykład, jednak gdy jeszcze chłopcy się kolegowali, było zupełnie inaczej. Blondynek dawał całe swoje serce w relacje z Nicholas'em, prawdopodobnie tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę, że buja się z tym „bardziej rozpoznawalnym" bachorem od niego samego. Jednak gdzieś z tylu głowy młodszy Nick wtedy łudził się, że ta relacja i cała ta przyjaźń była prawdziwa.

Luke wprowadzając chaos, dziwne sytuacje jak i morale do życia Nicholasa tak naprawdę wprowadzał jedynie oaze spokoju w umyśle jak i sercu Armstronga.

Chłopak wstał do siadu i przetarł zimnymi dłońmi twarz, przyciskając palce do oczu, na same wspominki co było po tej całej „sielance" i to jak Punz prawie się przekręcił.

Gdy Luke praktycznie zdychał na jego oczach i był w złym stanie przez dobre kilka tygodni, Nick nie przejął się tak naprawdę jakoś szczególnie tym, że jego ówczesny przyjaciel może umrzeć. Chłopak zazdrościł umierającemu przyjacielowi, że ktoś w końcu zwrócił na niego uwagę w inny sposób.

Nick był cholernie zazdrosny o to.

———————-
Z jednych wakacji na drugie i znów brak czasu xD, także przez następny tydzień napewno nic nie wstawię, z góry przepraszam za rozciąganie terminu zakończenia

Last article || KarlNapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz