Karl po krótkiej chwili puścił akord i wcisnął instrument chłopakowi obok. -Za trudne to.- rzekł cicho, a Nicholas odłożył rzecz na swoje miejsce.
-Kiedyś spróbujemy jeszcze raz.- mówił to z uśmiechem na twarzy. Albowiem chłopak naprawdę chciał nauczyć chociaż jednego akordu Karl'a, jednak przerosło to obu chłopców. Młody Armstrong nie widział jak doradzić Jacobs'owi, a Jacobs nie wiedział dosłownie nic.
-Może lepiej nie...- odrzekł Karl pokazując przetarte opuszki palców.
-Mówiłem, że masz nie wciskać.- odpowiedział niższy chwytając się lekko za głowę. -Jak nosisz coś porcelanowego to chyba nie nosisz tego tak, że ściskasz z całych sił aż ci porcelana pęknie w rękach.- na te słowa Karl naburmuszył twarz.
-Jak możesz porównywać strunę do porcelany?- spytał rzucając się po całym łóżku Armstronga.
-Oba mogą się uszkodzić i zrobić krzywdę.- odpowiedział spokojnie, jednak Karl dalej nie rozumiał co ma wspólnego jakaś porcelana do struny.
Załóżmy talerz - on dosłownie nie ma nic wspólnego.
-Gitarę odpuszczam, kupię sobie flet i zacznę na nim grać.- odparł dumnie Jacobs wypychając pierś do przodu, oczywiście wyolbrzymiając wszystko.
-Jak ty pewnie pamięci ani koordynacji ruchowej nie masz, to nie nawet co próbować.- zaśmiał się niższy, przez co dostał łokciem po żebrach od Jacobs'a.
-Powiedział ten co pewnie siedzi na ławce na wychowaniu fizycznym.- usta Nicholas'a na te słowa ułożyły się w „o", a sam chłopak teatralnie dotknął piersi udając, że go to uderzyło.
-Jak śmiesz, gram w koszykówkę przecież...- dodał kładąc się plecami na łóżku. Karl jedynie usiadł po turecku na łóżku i odwrócił się w stronę niższego.
-Sportsman normalnie, raz na półrocze przychodzi na wychowanie fizyczne.- zaśmiał się wyższy.
-Lepsze to niż przychodzenie na wychowanie fizyczne i siedzenie na ławce.- zaśmiał się leżący chłopak, mając oczywiście na myśli Karl'a, który siedział na ławce, kiedy Nicholas przez przypadek pomylił lekcje i wszedł w środku wychowania fizycznego.
-Zapomniałem stroju!- przekrzykiwali się z dobre dziesięć minut, ustając ostatecznie na tym, iż obaj są okropni w jakiekolwiek zajęcia fizyczne.
*.:。✿*゚゚・✿.。.:*
To był ostatni dzień, kiedy Karl'a obowiązywało zawieszenie. Sam chłopak jeszcze jednak nie bardzo się tym przejmował bądź chociaż o tym myślał, zwyczajnie chciał wykorzystać ostatnie wole godziny, zanim znowu trafi do tego cholernego budynku.
Jak zawsze, siedział na łóżku panicza, zupełnie ignorując jego obecność w pomieszczeniu. Przez te kilkanaście dni w jakich ze sobą przebywali Jacobs zdążył się już nauczyć, że obecność drugiego była jak słońce wiosną. Była, doceniało się ją, ale nie mogło się z tym przesadzić bo finalnie kończyło się deszczem. Czasem ciężko było dotrzeć do niższego i trzeba było uważać żeby się nie poparzyć, ale Jacobs od małego zdawał się lubić wyzwania i często kończył też z dłońmi we wrzątku.
Natomiast Nicholas zawsze był sam ze sobą nawet jeśli był otoczony chmarą ludzi, więc Karl dla niego był jak słońce, ale zimą. Rzadkie, dziwne, nowe i niespodziewane. Mimo że zdążył przywyknąć do jego obecności i można było powiedzieć, że ją polubił, to dalej było dla niego coś nowego i ciągle zdawał się mieć do niego bezpieczne podejście. Jakby widywali się z całkiem dużego dystansu, mimo że stosunkowo często się przypadkowo dotykali i siedzieli w jednym pomieszczeniu.
Gitara w rogu pokoju leżała na ziemi, dokładnie w tym samym miejscu do którego Nick odłożył ją jakiś czas temu. Patrzył na nią beznamiętnie, zastanawiając się, co powinien zrobić by przełamać nudę, która wisiała gęsto w powietrzu. Spojrzał ukradkiem na Jacobs'a, który bezceremonialnie leżał wtulony w jego koc, z głową zawieszoną w dół. Chłopak leżał zupełnie na opak, jego nogi były na łóżku, zgięte w kolanach, natomiast jego głową zwisała z miękkiego materaca. Miał zamknięte oczy i rozluźniony wyraz twarzy, jakby czuł się zupełnie bezpiecznie.
Pojedyncze kosmyki brązowych, lekko kręconych na końcach włosów ładnie okalały jego twarz, w grzywka, która poddała się grawitacji lekko odsłaniała jego czoło. Miał na sobie brązowy sweterek, który był stanowczo za duży, jedynak pasujący do jego charakteru i stylu. Rękami przyciskał do swojej klatki piersiowej wspomniany wcześniej koc, a jego złoty naszyjnik ładnie kontrastujący z jego skórą chował się pod materiałem swetra. Jego długie rzęsy zawijały się lekko w górę, a sama twarz była odrobinę zaczerwieniona. Nicholas zgadywał, że taki po prostu był jego urok, skóra Jacobs'a wiecznie mieniła się w wiśniowych tonach.
Nicholas obrócił się na swoim obrotowym krześle, podpierając głowę na swojej dłoni. Siedział z lekko rozszerzonymi nogami, a jego guziki jego koszuli jak zwykle były od góry odpięte. Tym razem miał na sobie zwykłe, dopasowane spodnie z dziurami, a jedynym elementem nadającym mu bardziej poważniejszego wyglądu była właśnie koszula. Automatycznie odwrócił wzrok, kiedy Karl uchylił oczy, wydając z siebie ledwo słyszalne westchnięcie.
-Nicholas? -zapytał cicho, jakby chciał się upewnić że drugi jest w pokoju, mimo że patrzył w jego stronę -Wyjdźmy gdzieś.
-Niby gdzie? -odparł natychmiastowo Armstrong, spoglądając w stronę dużego okna. Pogoda rzeczywiście była ładna, nie miał zbyt wieli wymówek, a sam też nabrał chęci by gdzieś wyjść, tylko zwyczajnie nie miał pojęcia gdzie. Nie chodził na spacery, okolice znał tylko z powrotów z imprez. Nigdy nie był w żadnych kawiarenkach czy pizzeriach, chociaż w Bellefonte było ich całkiem sporo. Zwyczajnie nie miał w zwyczaju tego robić, bo wiecznie czuł na sobie wzrok wszystkich ludzi znajdujących się wokoło.
-Gdziekolwiek -powiedział Karl, przekrzywiając głowę w bok. Po chwili wstał z łóżka i podszedł do młodego Armstronga siedzącego na krześle. Oparł swoje dłonie na łokietnikach, uniemożliwiając drugiemu ucieczkę. Spojrzał na niego tym swoim charakterystycznym proszącym spojrzeniem, wpatrując się centralnie w jego ciemne, zielonkawe oczy -Znam już każą szramę na ścianach w tym pokoju na pamięć.
*.:。✿*゚゚・✿.。.:*
W końcu wyszło na to, że Nicholas stał opatulony w swoją czarną bluzę z kapturem na głowie obok Karl'a, który zafascynowany rzucał ziarna do stawu, które po chwili znikały zjadane przez kaczki. Oboje skrupulatnie ignorowali zakaz karmienia kaczek, który wisiał na drzewie centralnie obok nich.
Poszli do najzwyklejszego w świecie parku, tak żeby Nicholas nie musiał za bardzo chować się pod ciężkimi spojrzeniami ludzi rozpoznających momentalnie jego twarz. Niektórzy żyli życiem Armstronga bardziej niż on sam nim żył, więc pewnie fakt że wybrał się z kimś na spacer trafiłby do gazet albo innych plotkarskich gówien, których nienawidził. Dosłownie był lokalnym celebrytą, który nie zrobił dosłownie nic, by nim być, nawet nie umiał za bardzo korzystać z pozycji i życia bananowego dziecka, a przecież miał okazję.
Ostatnią lufkę palił gdy miał szesnaście lat, ostatni raz upił się w samotności, więc się nie liczyło, a na ostatniej imprezie był w pierwszej klasie. Spróbował wszystkiego, ale nic nie wydało mu się za bardzo interesujące, a na domiar złego większość z tych rzeczy wypadało robić w towarzystwie. Nawet jeśli teraz chciałby spróbować czegoś mocniejszego, nie wyobrażał sobie Jacobs'a jarającego zioło, ale kto wie, w końcu wcale nie znał go tak dobrze jakby mógł.

CZYTASZ
Last article || KarlNap
RandomTo był tylko kolejny dzień w życiu Nicholas'a Armstrong'a, kiedy został zmuszony do spędzenia dnia z synem swojej gosposi. O istnieniu Karl'a Jacobs'a natomiast nie wiedziało wiele osób, ale zaraz po tym gdy przyszło spędzić mu kilka dni z Nicholas'...