five

414 56 25
                                    

Chłopiec zasiadł spokojnie i podparł się ręką o czoło, a Karl niczym na szpilkach siedział dokładnie oglądając każdy jego ruch.

-Macie tutaj jakiś kodeks pracy, czy...- zaczął powolnie Karl, lecz niższy chłopak nie słuchał całej sentencji, gdyż skupił się bardziej na barwie jego głosu. Był lekki i dosyć wysoki, przy okazji speszony lekko, bo łamał się co drugą literę.

-Tak, była taka karta wywieszona w głównym pokoju, gdzie były na przykład rozpisane godziny i dni w których można wchodzić do danych pokoi i tam sprzątać, ale po jakimś czasie sprzątaczki się na tyle zaklimatyzowały, że zaczęły robić jak chcą.- odparł zgrabnie Nicholas, a drugi brunet pokiwał ze zrozumieniem głową.

-Trochę mnie rozśmieszyło jak zwróciłeś tej Pani uwagę.- zaśmiał się lekko chłopak, a Nicholas na te słowa jedynie zmarszczył brwi. -Chodzi o słuchawki, przecież jakby coś się stało to by usłyszała raczej.- wyjaśnił, a Armstrong pokiwał przecząco głową.

-Ściany są grube, nie z jakiegoś pierwszego lepszego gipsu, tutaj nie usłyszysz totalnie nic z innych pokoi, a słuchawki były zabronione na regulaminie, tak samo jak to, kiedy do mojego pokoju można wchodzić i sprzątać.- wysychał.

-Nie chce robić awantury z tego powodu, ale cały regulamin poszedł w zapomnienie i każdy teraz łazi każdemu pod nogami, kiedy wszyscy mieli podzielone kto i co gdzie robi to był spokój, a teraz dodatku nie dość że połowa pracowników się panoszy byle gdzie to w dodatku upomina i straszy mi gości.- Karl dobrze zrozumiał, że chodziło o ten incydent z jedną z Pań, za co mu było z jakiegoś powodu niezręcznie, zwłaszcza iż on sam nic nie zrobił złego.

*.:。✿*゚゚・✿.。.:*

Dni mijały, a chłopcy widywali się praktycznie codziennie w szkole, jednak nie rozmawiali ze sobą. Co jakiś czas na korytarzu Karl bądź Nicholas machali do siebie i wymieniali krótkimi spojrzeniami, które stresowały Jacobs'a, chociaż ten nie miał nic przeciwko takiemu stanu.

Nicholas nie miał w szkole żadnych „przyjaciół" czy osób z którymi by gadał na każdej przerwie jak jego rówieśnicy, chłopak jedynie pałętał się z klasy do klasy, czasami zaglądał do swojej wykupionej szafki, w której nic nie było oprócz kilku zeszytów z poprzednich lat, bądź ściąg na wzory matematyczne, które były poprzyklejane nieestetycznie i nierówno po śliskich ściankach wnętrza takiej szafeczki.

Karl za to przesiadywał w jednym miejscu wraz ze swoim znajomym, z którym miał wszystkie lekcje razem - był to już dawno nieużywany hol, który kiedyś był miejscem gdzie krzątały się panie z kuchni, lecz te wyemigrowały na drugą część szkoły, a hol jak był, tak został. Do tej pory znajdowało się tam kilka szafek wypełnionych jakimiś przyprawami, które były przeterminowane o dobre kilka lat.

-Myślisz, że będzie pytać?- spytał Clay bruneta.

Clay to znajomy Karl'a, z którym ma wszystkie lekcje. Chłopcy dobrze się dogadują, jednak humor blondyna, jakim jest Clay jest conajmniej dziwny dla bruneta. Chociaż Jacobs nigdy się nie przyznał, że totalnie nie rozumie jego niektórych żartów, bądź śmiechów i chichów znikąd.

Blondyn podał rękę brunetowi i pomógł mu wstać z ziemi, ponieważ dzwonek wybrzmiał, a nauczycielka, która miała w tym momencie mieć z ich klasą lekcje, była dosyć wymagająca. To ten typ nauczyciela, do którego trzeba mówić „profesorze", kiedy w zasadzie nie ma nic z nim wspólnego, bądź trzeba być zawsze przygotowanym z materiału, którego starsza kobieta nie przerabia na lekcji.

-Może, jak w końcu uda jej się zalogować do dziennika.- zaśmiał się brunet, a Clay cicho się podśmiewał przez drogę do głównego korytarza.

Obaj chłopcy przyspieszyli kroku, kiedy zauważyli, że jest już aż cała minuta po dzwonku. Przemierzali korytarze, kiedy Karl dostrzegł Nicholas'a stojącego pod szafką, który był cały skrępowany. Chłopak wychylał się co jakiś czas drogi, by zrozumieć czemu Armstronga jeszcze nie ma na lekcji, lecz ten nic nie wiedział.

-Powiedz, że poszedłem do pielęgniarki.- powiedział szeptem do blondyna i szybko oddalił się od niego, a skołowany Clay poszedł posłusznie na lekcje. Dla blondyna była to conajmniej dziwna sytuacja, gdyż Karl nigdy nie opuszczał „tak sobie" lekcji, nie ważne jak okropny nauczyciel prowadził lekcje, ten zawsze na nich był.

Jacobs zawrócił i lekko się wychylił zza rogu korytarza, by obserwować co się dzieje. Był tam Nicholas, który bronił się przed jakimś szatynem, który targał go za ubrania, niczym jakąś szmatę. Mózg Karl'a był wypełniony jedynie słowami „co zrobić?", chłopiec był totalnie pogubiony czy pójść po nauczyciela czy samemu coś zrobić, widząc jak szatyn pozwala sobie z każdą sekundą na więcej i więcej. Od szarpaniny zaczęło się, a chwilę później nieznajomy szatyn targał już chłopaka za włosy.

Brunet szybkim krokiem dotarł do dwójki i chwycił szatyna za włosy, tak jak oj to robił Nicholasowi, po czym przekręcił chłopaka w swoją stronę, by zobaczyć kto miał śmiałość postąpić tak w stosunku do Armstrong'a. Był to George - bananowy gnojek, który myśli, że dotknął Boga za nogi i przejął całą tę szkołę. W pierwszej klasie naśmiewał się z Karl'a, lecz znudził mu się po pierwszym semestrze.

Kiedy Karl ujrzał jego twarz, cały on w środku tak naprawdę wrzał ze złości - wszystkie sytuacje sprzed kilku lat, kiedy mu dokuczał nagle napłynęły w jednej sekundzie do głowy bruneta. Jacobs chwycił drugą ręką za łachmany Geogre'a, odchylając go od siebie jednocześnie i napluł mu wprost w twarz, po czym popchnął na ziemię.

Brunet nawet nie zauważył, kiedy wokół niego zrobiło się zbiegowisko uczniów i nauczycieli wyglądających zza klas. Chłopak dopiero po kilkunastu sekundach rozejrzał się, a koło jego boku stała starsza nauczycielka, mówiąca coś do niego ze złym wyrazem twarzy, lecz chłopak niczego nie słyszał. Nic do niego nie dochodziło.

Chłopak wpatrywał się pusto w kobietę krzyczącą pewnie na niego i nie wiedział co zrobić. Gdzieś koło niego latały dwie pielęgniarki szkolne, które pewnie szły zobaczyć stan George'a.

Lecz Nicholas stał po drugim boku chłopaka i chwycił lekko jego ramię wypowiadając co jakiś czas imię Jacobs'a, aż w końcu ten się wybudził z transu.

-Dziękuję.- powiedział Armstrong obejmując Jacobs'a, lecz po sekundzie krzycząca dalej nauczycielka na Karl'a zabrała go ze sobą do gabinetu nauczycielskiego.

Brunet próbował wejść do gabinetu kilka razy, by wyjaśnić sprawę i sprostować, że Karl wstawił się za nim, lecz od sekretarki dostał tylko kilka słów mówiących „ciesz się, że masz wpływową rodzinę i wszystko pójdzie na niego." - ta wiadomość jedynie bardziej zasmuciła i zdenerwowała młodego Armstrong'a.

Last article || KarlNapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz