nineteen

366 53 22
                                    

Chłopak zabrał ręce za pas i zaczął łaskotać panicza, jednak ten nawet się nie ruszył.

-Nie działa to na mnie.- wyznał uśmiechając się kpiąco do chłopaka. Brunet ze wstydu skulił głowę do torsu chłopaka, a sam Nick położył rękę na włosach wyższego.

Wyższy brunet poddał się pod ręką niższego i położył głowę na jego torsie dając dalej się głaskać po głowie. Jednak Karl chcąc lekko się poprawić wstał na rękach i spojrzał wprost w oczy Nicholas'a. Oczy chłopca znów świeciły jak zawsze, znów znajdowała się w nich tajemnica i wzrok pełen niewiadomo dokładnie czego.

Brunet zastał w miejscu patrząc się jedynie w jego oczy, a Nick wstał lekko podpierając się na łokciach. Mimowolnie niższy zaczął sam z jakiegoś niewyjaśnialnego powodu zbliżać się do twarzy Jacobsa wraz z prawą ręką. Będąc milimetr od twarzy bruneta do ich uszu doszedł dźwięk otwierających się drzwi.

Jacobs niczym na baczność stanął przy łóżku chłopaka i wpatrywał się w swoją matkę, która przyszła z informacją że skończyła dniówkę i że Karl ma się zbierać do domu.

Brunet wypaplał na szybkości „pa" i cały czerwony wyszedł z pokoju Armstrong'a. Natomiast Nicholas zaraz po zdarzeniu położył się na łóżko patrząc wprost w jasny sufit mając w głowie jedno zdanie - „co ja kurwa zrobiłem".

Oczywistym było to, że Nicholas'owi było wstyd za zaistniałą sytuację, jednak to że Karl w połowie nie zareagował i tak jakby zezwolił na to wierciło dziurę w głowie brunetowi.

Zaś Karl jadąc ze swą matką do domu próbował nie myśleć o tym co się zdarzyło i poświęcić swojej mamie trochę uwagi, by zająć czymś myśli.

-Jak było w pracy?- spytał przerywając ciszę.

-Coś ty taki ciekawy dzisiaj?- zaczęła kobieta lekko się śmiejąc. -Tak jak zawsze, praca jak praca.- objaśniła, a chłopak czując się zaorany przez matkę powędrował wzrokiem za szybę, obserwując każde możliwe drzewo.

-A co wy robiliście?- spytała kobieta, na co Karl zaczął kaszleć, czując jak samo powietrze nawet go dusi przez to wszystko.

-No...- zaczął mówić między kaszlem. -Nic takiego.- gadał jakby tłumaczył się przed księdzem, co zauważyła jego matka.

-Mówisz jakbyś robił coś conajmniej nielegalnego.- powiedziała Constance lekko się śmiejąc. Gdy do uszu chłopaka doszły słowa matki ten od razu przed oczami miał palącego jointa Nicholas'a. Brunet potrząsnął głową, by odgonić obraz chłopaka w głowie.

-Zalała się kuchnia i Nick był pomóc tym panią na kuchni.- wyznał, a jego matka pokiwała głową na znak zrozumienia.

  *.:。✿*゚゚・✿.。.:*

Dni mijały bezlitośnie szybko  obu chłopcom, jednak w szkole gdzieś między lekcjami, a przerwami wymieniali między sobą krótkie spojrzenia, jak i krótkie zdania.

Nicholas jak zwykle zajmował się swoimi sprawami na korytarzu chcąc iść na lekcje, jednak z daleka wykrzyczał jego imię pewien narwany blondyn.

-Nick! Przyjacielu chodź!- był to Clay, a pod jego pachą znajdował się przytulony do jego boku ze zmuszenia Karl, który niezręcznie się uśmiechał do Armstronga.

W głowie Karl'a jak i Nick'a pojawiły się pytania „jaki przyjacielu" skoro Clay zna maksymalnie blondyna kilka godzin przez ten cały tydzień.

Nick cicho zaklnął w myślach. -Co tam?- spytał patrząc raz na jednego, a to na drugiego chłopaka.

-Muszę was poznać z kimś, chodźcie.- powiedział chłopak puszczając głowę Karl'a i w podskokach znów ruszył w miejsce z którego tak właściwie wrócił.

Karl spojrzał ze zlitowaniem na Nick'a a ten posłał mu pytający wzrok. -Może rzeczywiście miałeś z tym rację, że ćpie.-

Nicholas cicho się zaśmiał pod nosem i chwycił bruneta za ramie idąc z nim za wesołym blondynem. Jacobs czuł się conajmniej nielegalnie uciekając z lekcji, by tylko poznać kogoś od Clay'a, zaś Nick miał wywalone na lekcje jak na nauczycieli, więc nic mu nie robiło różnicy.

Trójka chłopców powędrowała przez korytarze do toalety w lewym skrzydle szkoły, gdzie praktycznie nikt oprócz nauczycieli mie uczęszczał - lewe skrzydło kojarzyło się jedynie z pokojem nauczycielskim i gabinetem dyrektora, więc mało uczniów tam chodziło.

Chłopcy weszli do środka, a na ziemi między umywalkami siedział lekko rudawy chłopak, z którym Clay odrazu się przywitał i podciągnął go do góry.

Nicholas dobrze wiedział kto to jest - był to Luke, znany bardziej jako Punz. Luke to bogaty dzieciak z dobrego domu, starzy wchodzą mu na głowę żeby było mu dobrze w życiu i robi dosłownie to co żywnie mu się podoba.

Punz podał rękę Jacobs'owi i się przywitał z nim dokładnie się przedstawiając. Gdy nadeszła kolej podania ręki Armstrong'owi, Luke spojrzał na niego z wielkimi oczami.

Clay jak i sam Karl byli zdziwieni reakcją Luke'a, jednak po chwili Nick jak i Punz przytulili się na powitanie. Mina Jacobs'a mówiła więcej niż tysiąc słów - szok i niedowierzanie.

-Stary, długo znowu nie gadaliśmy.- odezwał się blondynek, a panicz mu przytaknął. -Dużo razem imprezowaliśmy w pierwszej klasie.- wyjaśnił.

Nicholas szczególnie nie lubił Punz'a, wydawał mu się zawsze przemądrzały i zbyt bananowy nawet jak na tą szkołę. Może i tak było nawet, jednak Nick nie mógł powiedzieć, że blondynek jest złym człowiekiem - otóż wiele razy uratował Nick'a przed różnymi akcjami i dbał bardzo o niego. Byli swego rodzaju jak bracia.

Lecz po czasie, kiedy Nick przestał imprezować kontakt się urwał.

-Nie myślałem, że będziecie się znać.- rzekł Clay. -Jestem nawet trochę w szoku.- dodał. -Ale to nic, chciałem was poznać z Punz'em, ponieważ...- skończył i przekazał pałeczkę samemu Punz'owi.

-Organizuję imprezę, będzie miło jak wpadniecie, naprawdę.- dodał patrząc ze szczególnością na Armstronga, a ten dobrze wiedział że Luke pragnie, by on się zjawił na imprezie.

Pogadali jeszcze trochę, ale Luke niedługo po zaproszeniu ich na tę nieszczęsną imprezę musiał się usunąć twierdząc, że ma jakieś zaliczenie. Zachowywał się tak, jakby rzeczywiście miał wziąć do ręki długopis, a nie wręczyć profesorowi ładnie zapakowaną, białą kopertę, więc chłopcy życzyli mu jedynie powodzenia, ze sceptycznymi uśmiechami na twarzach.

Kiedy drzwi toalety się zatrzasnęły, głupi uśmiech Clay'a się pogłębił, a on sam spojrzał na Armstrong'a spod przymrużonych powiek. W odpowiedzi dostał pytające spojrzenie i krzywy grymas, a Karl jedynie spoglądał to na jednego, to co drugiego nie mogąc odnaleźć się w zaistniałej sytuacji. Clay i Nick wyglądali jakby właśnie toczyli ze sobą jakąś niemą wojnę na wzrok.

-O co chodzi? -spytał w końcu Jacobs, przekrzywiając głowę lekko w bok. Do tej pory stał obok Clay'a, ale coś automatycznie kazało mu się przesunąć bliżej Nick'a, podpowiadając mu po czyjej stronie konfliktu ma stać. Nie żeby zrobił to świadomie, po prostu stanie obok Armstronga miało swój specyficzny, przyciągający urok, który zdążył polubić i go chcieć za każdym razem, kiedy zaczynał czuć się niekomfortowo.

Last article || KarlNapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz