Następny dzień oznaczał poniedziałek, czyli szkołę, jednak nie dla samego panicza. Ten siedział w domu, w tym samym łóżku co zawsze i w tej samej bluzie i spodniach co poprzedniego dnia. Po prostu leżał, nawet nie oglądał żadnej telewizji czy czegoś na laptopie.
Sam chłopak w zasadzie z ledwością leżał, jeżeli można to tak ująć. Ten dzień jednak był trochę inny od poprzedniego. Było trochę więcej hałasu niż kilka godzin temu. Wiele pracowników w domu znów zaczęło hałasować, mama jak i ojciec głośno dyskutowali przez telefony, a sam Nick leżał w pokoju w odgłosach powiadomień ze swojego telefonu.
Były to wiaodmosci od Karla. Brunet jednak nie miał na tyle siły czy też odwagi by mu odpisać. Nicholas wstydził się siebie samego przed sobą samym, a co dopiero przed innymi. Miał ochotę zapaść się pod ziemie, że znów wraca do starych zwyczajów, które rzekomo go wiele nauczyły.
Chłopak, gdy tylko lekko „wytrzeźwiał" z zabranych wczoraj substancji, zrozumiał że powinien zapaść się pod ziemie, a nie pokazywać się komukolwiek na oczy. Jest to śmieszne, ponieważ nawet Jacobs by go wyśmiał za takie myślenie - przecież rodzina Armstrong'ów to najbardziej pomagająca sobie rodzina, która tym bardziej zrobi wszystko dla chłopaka.
Nick niby to wiedział jednak w głębi serca tak nie uważał. Uważał siebie bowiem niekiedy za osobną jednostkę, która przeżywa wszystko sama, a nie rodzinnie. Z zamyśleń wyrwał go głos otwierających sie powoli drzwi, chłopak wysunął głowę spod kaptura, by ujrzeć jak jakaś sprzątaczka znajduje się w pokoju.
Kobieta lekko spanikowała, gdy zobaczyła chłopaka - pewnie nikt sie nie spodziewał go w domu w poniedziałek rano, więc szybko zamknęła za sobą drzwi. Nick myśląc, że ma już to za sobą bardzo się przeliczył, ponieważ do jego pokoju wparowała Elizabeth z ustami zaciśniętymi w cienką linię.
-Co tu robisz?- spytała siadając na łóżku obok chłopaka, który przewrócił oczami.
-Źle sie czuje- kolejne kłamstwo, lecz co lepszego mógł powiedzieć? W sumie to nic mu nie było, więc nie miał też powodu by zostać w domu, a ten to lepszy niż żaden.
-Masz temperaturę?- spytała chwytając dłonią czoło chłopaka, lecz ten pokiwał głową przecząc na pytanie. -To co ci jest?- znów zapytała, lecz chłopak potrząsnął ramionami.
Nick sam nie wiedział co się z nim dzieje, jedyna wiedza na ten moment jaką posiadał to taka, że jak zaraz czegoś nie weźmie to oszaleje z przytłoczenia.
-Mów co jest grane, bo się martwię- zaczęła spokojnie, lecz Nicholas wiedział że jak powie coś więcej to dostanie do głowy i wybuchnie. -Chodzi o Karla? Nie mam nic przeciwko, bądźcie razem jak chcecie, nic mi do tego- oznajmiła czego nie spodziewał sie w tym momencie Armstrong przez co na jego usta wkradł się mały uśmiech.
-No co? O to chodziło? Karl to miły dzieciak, ale randka na imprezie mefedroniarzy to słaby pomysł, może weź go gdzieś indziej jak już.- zaproponowała i pogłaskała chłopaka po głowie. -Ja się zbieram do pracy, a ty przemyśl gdzie można go zaprosić.- to były ostatnie słowa jakie wypowiedziała po czym wyszła z pokoju zostawiajac bruneta samego.
Niby Armstrong domyślał się, że jego mama wie, jednak nie myślał że ta tak ofensywnie i znikąd zacznie o tym gadać. Być może to lepiej, że teraz już zaczęła niż później.
Głowa bruneta znów zaczęła myśleć o czymś innym - o czymś wesołym, co było w sumie dobrym znakiem. Zaczęła myśleć o Karlu.
Chłopak mozolnie wczołgał się z łóżka po telefon, który leżał na łóżku i wykręcił numer do bruneta dając na tryb głośnomówiący. Kiedy telefon tak dzwonił chłop rozebrał się do naga i podszedł przed szafę, by ze sterty ubrań wyszarpać jakaś bluzę i szerokie spodnie, na których na szczęście był już pasek.
Brunet zdążył ubrać spodnie, lecz gdy usłyszał w telefonie ciche „halo?" z nagim torsem pobiegł po telefon o chwycił go szybko w ręce prawie jednocześnie go trącając na ziemię.
-Cześć- zaczął Nicholas już strzelają sobie mentalną piątkę w czoło.
-Coś się stało? Musiałem z lekcji wyjść mówiąc, że mam pilny telefon- zaśmiał się chłopak cicho do słuchawki.
Karl Jacobs miał pieprzone lekcje, a mądry jak zwykle Armstrong o tym nie pomyślał.
-Nic się nie stało, zastanawiałem się czy...- zatrzymał się na moment niższy, by wziąć większy oddech. -Chciałbyś iść na randkę?- wypaplał ostatnie zdanie tak szybko, że sam pewnie połowy nie rozumiał, a z każdą skundą zdawało mu się, że Jacobs bez problemu może usłyszeć jego mocno bijące serce.
-Co chciałbym? Nie rozumiem, ale przyjdę dzisiaj do ciebie to pogadamy, pa- rzekł i się rozłączył. Chłopak ze złością na samego siebie rzucił telefon niezgrabnie na mebel, jednak końcowo urządzenie upadło na podłogę, a chłopak przysiadł na podłodze z bluzą w rękach, którą już dawno temu miał ubrać.
Jedno zdanie nawet go pokonało. Nicholas w tym momencie mógł jedynie samego siebie karcić, że będzie teraz musiał się spytać Karlowi w twarz, bo przez głupi telefon nawet nie umiał się wysłowić.
Chłopak ubrał na siebie bluzę i znów rozprostował swoje kości, by sięgnąć po rozwalony telefon na podłodze z którego wyleciała nawet klapka. Chłopak poskładał urządzenie i wykręcił numer, jednak tym razem do Luke'a.
-Cześć kochany, co tam?- nie musiał wiele czekać, by usłyszeć ciężki głos blondynka w słuchawce. Tak jak Nick przepuszczał - chłopaka nie było na lekcjach.
-Cześć, cześć, masz coś?- spytał prosto z mostu, a Luke cicho się zaśmiał.
-Obecnie jem pierniki, mogę przynieść. Dwie paczuszki nawet, bo jedne z nadzieniem- powiedział śmiejąc się do telefonu i zajadając pierniki na tyle głośno, że sam brunet słyszał każdy przełyk.
-Nie o to chodzi, coś lepszego niż pierniki. Myśle, że dwadzieścia minut wystarczy, narazie- chłopak rozłączył się ciągle siedząc na podłodze, jednocześnie lekko uśmiechając się do samego siebie.
Brunet położył się na podłodze chowając telefon do kangurowatej kieszeni bluzy i wpatrywał w sufit myśląc, że tylko w taki sposób znajdzie odwagę, by zaprosić gdzieś Karla. Było to oczywiście głupie, ponieważ sam już to praktycznie zrobił przez telefon.
Nicholas'owi ewidentnie brakowało wiary w siebie i to mógł powiedzieć dosłownie każdy w tym momencie. Nick zmienił praktycznie swoją osobowość, kiedy odsunął od siebie Luke'a po traumatycznym wydarzeniu, przy którym myślał, że to go zmieniło.
Praktyczna smierć Luke'a miała go nauczyć i ostrzec na kolejne lata, by odsunął się od tego towarzystwa i zaprzestał swoich działań. Widocznie nic go to nie nauczyło, by chłopak zrozumiał, musiałaby stać się prawdziwa tragedia, bo to co było - to było chyba za mało.
———
Przepraszam, że rozdziały są niechlujnie wrzucane, ale jestem obecnie na wakacjach w szwajcarii i nie mam grama odpoczynku robiąc przy okazji za opiekunkę przy dwóch maluchach, ale spokojnie opowiadanie jest całe napisane już praktycznie, teraz tylko chodzi o kawałek czasu!
![](https://img.wattpad.com/cover/304004227-288-k331881.jpg)
CZYTASZ
Last article || KarlNap
CasualeTo był tylko kolejny dzień w życiu Nicholas'a Armstrong'a, kiedy został zmuszony do spędzenia dnia z synem swojej gosposi. O istnieniu Karl'a Jacobs'a natomiast nie wiedziało wiele osób, ale zaraz po tym gdy przyszło spędzić mu kilka dni z Nicholas'...