Constance po kilku sekundach od wypowiedzianego zdania wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi upominając swego syna, iż za niedługo będą jechać do domu.
-Chcesz zapalić?- spytał Armstrong, sięgając ręką do jednej z szafek.
-Papierosy mi nie siedzą.- odpowiedział chłopak poprawiając się do siadu na łóżku.
-Miałem na myśli jointa.- wyjaśnił sięgając do szafki po metalowe pudełeczko, w którym znajdował się rząd zielonych papierosików.
Speszony brunet jedynie pocierał swoje ręce i próbował coś sensownego odpowiedzieć. -Za chwile będę musiał jechać do domu, więc niezbyt.-
-To zostań na noc, w czym problem?- spytał chłopak, a Karl patrzył to raz na rząd papierosów, a raz na chłopaka. Nie trzeba mówić, iż zainteresowanie używkami Karl'a wzrosło, kiedy dostał propozycje zostania na noc. Brunet nigdy nie palił, a co dopiero jointa, co przyczyniło się do tego, że chciał spróbować.
Niższy brunet wstał z krzesła i ruszył w stronę drzwi, które zaraz potem otworzył i zamknął je wychodząc. Jacobs, kiedy drzwi się zamknęły siedział jak na szpilkach nie widząc samemu czemu, jednak po kilku kolejnych sekundach drzwi z powrotem się otworzyły, a w nich stał młody Armstrong.
-Constance powiedziała, że masz jutro być w domu na szesnastą, bo nie ma zmiany na jutrzejszy dzień.- chłopak nie spodziewał się, że Nicholas pójdzie do jego matki się o to zapyta. Jednak mimo wszystko podobała się obu chłopcom wizja spędzenia wspólnie wieczory jak i nocy, no i następnego południa.
-Szkoda, wzięłaby mnie autem.- odparł ciszej chłopak, przejmując się tym iż będzie musiał jechać ponad pół godziny autobusem.
-Mój ojciec jak nie będzie nigdzie jutro jechał to może cie odwieść.- gdy tylko Karl usłyszał to zdanie od razu się ucieszył, że nie będzie musiał się tułać autobusem.
Niższy brunet już w ciszy wyciągnął z metalowego opakowania dwa papierosy, które po chwili odłożył na biurko. Jednego papierosa założył sobie za ucho, a drugiego wystawił do Karl'a, który ze zmieszaniem pokiwał przecząco głową.
-Nie możemy jak narazie zapalić z jednego?- spytał, a Nicholas przyznał mu rację i włożył jednego z papierosów do pudełeczka. Zaraz po tym wstał i uchylił okno, po czym przybliżył swoje krzesło bliżej łóżka i chwycił zapalniczkę leżącą wolno na biurku i odpalił używkę zaciągając się jako pierwszy, by ogień nie zgasł, następnie oddając papierosa swojemu gościowi.
Jacobs z trzęsącymi się rękoma chwycił używkę i zaciągnął się przez chwile trzymając dym w płucach, po czym ze strachem go wypuścił ustami, myśląc ze zacznie się dusić, lecz tak jednak nie było.
-Trenowałeś na tę okazję, że się już nie dusisz czy co?- spytał chłopak śmiejąc się lekko ze zdziwionej miny samego Karl'a.
-Sam jestem w szoku jak widzisz...- odparł. Z jednej strony cieszyło to Armstrong'a, ponieważ nie będzie już szansy, że ktoś im wejdzie do pokoju z powodu donośnego krztuszenia się chłopaka.
Joint w taki sposób przemieszczał się kilkanaście razy z ręki do ręki, aż w końcu została sama końcówka, którą podarował Armstrong Jacobs'owi, a ten już bez żadnego sprzeciwu ją przyjął i wypalił.
-Nic po tym szczególnego nie ma, nie?- spytał brunet, a Nicholas spojrzał na niego ze skrzywioną miną.
-Dobrze że pytasz dopiero wtedy, kiedy już całego wypaliliśmy.- odparł przewracając teatralnie oczami. -Używka jak używka, niektórzy przy wódce zaczynają płakać, bądź cieszyć się, albo w sumie nic im się nie dzieje, w tym wypadku jest tak samo.- powiedział ruszając ramionami.
-Myślisz, że jakby ktoś tu teraz wszedł to by poczuł to zioło?- spytał przejęty Jacobs, a Nicholas tylko prychnął.
-Napewno by poczuł.- Nicholas'a nieco śmieszyło to jak bardzo Karl przejmuje się tymi bzdurami. Brunet spoglądał na ręce Jacobs'a, które wyrzucały niedopałek jointa na talerzyk przy uchylonym oknie, który miał robić za swego rodzaju popielniczkę. Chciał zobaczyć czy ręce chłopaka dalej się trzęsą, lecz tak już teraz nie było. -Nawet gdyby ktoś wszedł i poczuł, to co? To nie szkoła, nie dostaniesz uwagi do dziennika.- zaśmiał się wyciągając kolejnego jointa z opakowania, chowając go za ucho.
-Gdyby moja matka zobaczyła to albo by dostała zawału, albo by mnie wydziedziczyła.- wyznał, lecz jednak na te słowa Armstrong pokiwał przecząco głową.
-Twoja matka absolutnie, by nic nie zrobiła tobie, za bardzo cie kocha.- Karl, dobrze wiedział, że przesadzał ze swoimi słowami, jednak nie było by też tak jak uważa Nicholas.
-Też nie, myśle że by była wkurwiona na mnie i tyle.- Nicholas energicznie pokiwał głową
-No właśnie, jak ktoś tutaj wejdzie to może być co najwyżej wkurwiony i tyle.- w zasadzie to Nicholas miał racje, jednak do Karl'a nie przemawiało „zwykle wkurwienie", bo jednak nie lubił, gdy ktoś się na niego gniewał, lecz wiedział że natura Nicholas'a pozwala mu na posiadaniu tego w dupie, w końcu każdy w mieście albo uwielbiał jego nazwisko, bądź nienawidził przez jego wpływowość.
-Nie denerwowało cie to dzisiaj?- spytał brunet, a Nicholas zmarszczył śmiesznie brwi nie rozumiejąc, czy bruneta już te kilka buchów trzepło czy jego samego. -No ci ludzie z parku.- dodał Karl widząc, że chłopak nie rozumie co ma na myśli.
-Stresowało bardziej, pewnie sam nie lubisz jak ludzie ci patrzą na ręce i na to co robisz.- wyjaśnił, podpalając przy tym jointa, którego wcześniej chował za uchem i się zaciągnął powoli wypuszczając dym.
-Nikt pewnie tego nie lubi.- odparł wystawiając rękę po jointa.
-Ależ chętny się zrobiłeś, a byłeś dosyć sceptyczny.- zaśmiali się obaj chłopcy, bo było to prawdą. -Wracając, to myśle że w tym mieście jest kilka rodzin, które by oddały chyba wszystko żeby tak hucznie się o nich gadało tak jak o nas, kiedy nawet nic nie robimy.- wyjaśniał oddając używkę chłopakowi.
Karl przez chwilę się zastanawiał jak to jest wchodzić komuś do życia z butami i tym czy ci wszyscy foliarze, media plotkarskie nie czują się odpowiedzialni za dyskomfort chociażby rodziny Armstrong'ów.
-Kiedy byłem mniejszy moja rodzina miała jakieś zatargi, a dokładniej mój ojciec z jakimś gościem od czegoś tam i przez to pod naszym domem dosłownie cały czas stali ludzie z kamerami i aparatami, żeby usłyszeć stanowisko mojego ojca, którego końcowo i tak chyba nie było.- wyznał i przechwycił jointa od Karl'a. -Tak panicznie się bałem tych ludzi, że ściągałem rolety w dół, by nikt nie mógł zobaczyć co się dzieje w domu i do tej pory mi tak zostało, tylko że w moim pokoju zawsze rolety będą ściągnięte, bo już na całą posiadłość nie mogę tak wpływać.- wskazał palcem na zsunięte w dół rolety.
Dla Karl'a było to nie pojęte jak można tak terroryzować jakąś rodzine, że w małym dziecku, które nie było za nic odpowiedzialne wywołało to traumę.
————
Witam, pytanie dla ósmoklasistów, jak poszła matma? opowiadajcie

CZYTASZ
Last article || KarlNap
De TodoTo był tylko kolejny dzień w życiu Nicholas'a Armstrong'a, kiedy został zmuszony do spędzenia dnia z synem swojej gosposi. O istnieniu Karl'a Jacobs'a natomiast nie wiedziało wiele osób, ale zaraz po tym gdy przyszło spędzić mu kilka dni z Nicholas'...