nine

432 55 31
                                        

Nicholas kucnął obok wyższego, spoglądając na niego z zaciekawieniem. Wodne ptaki co chwila podpływały do chłopaka, a niektóre nawet wyszły na trawę, by usiąść obok Karl'a i napawać się promieniami słonecznymi, zupełnie jakby ten był jakąś księżniczką Disneya. Jeden z małych ptaków nawet oparł się o udo chłopaka, jakby wiedział, że może mu bezgranicznie ufać, a Karl nie wykonał w jego stronę żadnego niepotrzebnego ruchu, by go nie spłoszyć. Jedynie delikatnie odsunął się w tył, by Armstrong mógł ujrzeć tulące się do niego zwierzę.

Nicholas mimowolnie się uśmiechnął, widząc ten widok, którego jednak się nie spodziewał. Zwierzaki ewidentnie uwielbiały Karl'a, a Karl zdawał się uwielbiać je. Wyglądał jakby wiedział jak się z nimi obchodzić, albo jakby to nie był pierwszy raz, kiedy przytulała się do niego kaczka.

-Masz jakieś zwierzę, prawda? -zagadnął Nicholas, patrząc jak reszta kaczek w wodzie spogląda na nich oczekująco w nadziej na więcej jedzenia.

-Mam psa, Goldena -odparł Jacobs, posyłając mu delikatny uśmiech. Mimo że na dworze było stosunkowo ciepło, Nicholas i tak pożyczył mu jedną ze swoich cieplejszych bluz z kapturem na wszelki wypadek. Było lekko wietrznie więc w każdej chwili wiatr mógł przygnać ciemne chmury. Teraz kiedy Karl miał na sobie jego ciuchy musiał przyznać, że wyglądał w tym o wiele lepiej niż on sam. To było nieco dziwne uczucie, wiedzieć kogoś w swoich ciuchach i to był pierwszy raz, kiedy Armstrong miał okazję to poczuć.

Tymczasem Karl oprócz nikłego zapachu drugiego spowodowanego noszeniem jego bluzy i ciepła czuł jeszcze naprawdę szczerą radość, że ten dał się wyprowadzić ze swojej komnaty i tego głupiego pałacu. Bez żadnych ochroniarzy, rodziców, sprzątaczek, lokajów czy szoferów. Byli tylko oni i skrawek już prawie letniego nieba.

-Kiedyś na pewno go poznasz -dodał Karl, spoglądając Armstrongowi w oczy. Przez ten czas od kiedy pierwszy raz zobaczyli się w muzeum, zrobili spory postęp, wtedy bał się nawet na niego spojrzeć, a co dopiero patrzeć wprost w jego tęczówki -Jestem pewny, że cię pokocha.

Na ustach Nicholasa pojawił się kolejny uśmiech tego dnia, że aż sam był zaszokowany ich częstotliwością, ale nie narzekał, to była miła odmiana. Drobny dreszcz przeszedł po jego karku, kiedy Jacobs nagle chwycił jego dłoń, zdążył się już nawet zestresować, ale natychmiastowo ochłonął, kiedy Karl jedynie wsypał na jego dłoń odrobinę ziaren.

Nicholas jednak nie zdążył nawet wsypać ich do jeziora, bo jedna z kaczek leżących przy Karl'u natychmiastowo do niego podeszła, wyjadając ziarno wprost z jego dłoni. W pierwszej chwili był w drobnym szoku, a Karl zaśmiał się z jego wyrazu twarzy.

-Myślę, że ta cię lubi -powiedział Karl, rzucając kolejną porcję ziaren do jeziora, by reszta stworzonek zaraz nie zaatakował biednego Armstronga, widząc jedzenie w jego dłoni.

-Ja myślę, ze lubi jedzenie -odparł cicho, patrząc na zwierzątko w skupieniu. Karl nie odpowiadał mu przez chwilę, wpatrując się w niego z konsternacją.

-Jesteś zbyt pesymistyczny. Wiesz, że niektórzy lubią cię za to jaki jesteś, a nie za to, ile masz ziaren? -spytał cicho Karl, rzucając oczywistą aluzją odwołującą się do statusu i pozycji Nicholas'a, a ten początkowo spojrzał na niego z pustym spojrzeniem, by po chwili delikatnie uśmiechnąć się pod nosem. Kaczka, która jadła z jego dłoni usiadła pomiędzy nimi, jakby chciała potwierdzić słowa Karl'a, a wiatr delikatnie zawiał, strącając z głowy Armstronga kaptur.

-No nie wiem -powiedział cicho, przekrzywiając głowę w bok -Jesteś jedyną osobą, która wolała ze mną wyjść, zamiast siedzieć w pałacu.

Karl na te słowa spojrzał jedynie słabo na chłopaka i posłał malutki uśmiech w jego stronę nie widząc zbytnio co odpowiedzieć. Brunet był zdziwiony, że dostał taką odpowiedź, spodziewał się bardziej przemilczenia całego zdania jakie wypowiedział.

-Zbierajmy się, coraz bardziej wieje.- powiedział Armstrong wstając z trawy i otrzepując swoje spodnie, zaraz po tym wystawiając rękę, by podnieść wyższego bruneta z ziemi.

Brunet niechętnie skorzystał z pomocy z podniesienia się, ponieważ chciał jeszcze chwilę zostać wśród żyjątek mieszkających w okolicach stawu. Kiedy obaj oddalali się powoli od stawu, Karl odwrócił się i pomachał kaczuszce, która wyglądała za mężczyznami, z którymi siedziała kilkanaście minut.

Nicholas ustał w miejscu i obserwował jak Jacobs macha ręką. -Kaczka ci raczej nie odmacha.- stwierdził, a Jacobs przewrócił oczami.

-Nie musi odmachać, ale patrz jak za nami patrzy.- rzekł wyższy chłopak i wskazała palcem na zwierzątko.

-Przyjdziemy tu kiedy będzie cieplej, bo mimo słońca nieźle tu wieje.- odparł Nicholas i założył z powrotem kaptur na głowę, ciągnąc za sobą Karl'a, który dalej wpatrywał się w kaczkę, która zwyczajnie stała.

Chłopcy idąc przez park nie wspomnieli ani razu w swojej rozmowie o ciągłych spojrzeniach rzucanych na nich, czy szeptach na ucho między przechodniami. Karl zdawał się tym nie przejmować według Nicholas'a, jednak gdzieś z tyłu głowy Armstrong'a pojawiała się przewlekle ta myśl, iż ktoś ciągle ich obserwuje - co było oczywiście prawdą.

Dopiero gdy obaj chłopcy ponownie znaleźli się w domostwie Armstrong'ów, Nicholas poczuł się bezpiecznie i zdjął kaptur, a Karl mógł bez wyrzutów sumienia przestać udawać, że ciągłe szepty nie zrobiły na nim wrażenia.

Jacobs nie był do końca tym zaskoczony, że ludzie ciągle między sobą gadali, był bardziej zaskoczony tym że nikt nie ukrywał „potajemnej" fascynacji, że ktoś o takim nazwisku poszedł do zwyczajnego parku. Karl'owi było szkoda Nicholas'a, ponieważ dopiero wtedy zauważył jak nazwisko wpływa na jego życie, a przecież młody Armstrong się o nie nie prosił.

Chłopcy idąc korytarzami do pokoju niższego chłopaka, co jakiś czas mijali kogoś z personelu mówiąc ciche „dobry wieczór", czy „przepraszam" chcąc upchać się w małych korytarzach. Gdy weszli do pokoju w środku znajdowała się Constance, układająca do szafki kilka bluz panicza.

-Dobry wieczór, po raz kolejny.- powiedział lekko śmiejąc się Nicholas.

-Dobry wieczór, dobry wieczór, ja już kończę i wychodzę.- powiedziała kobieta nie patrząc się nawet na chłopców. Karl położył się na łóżku gospodarza i czekał w ciszy aż jego mama wyjdzie z pomieszczenia. Zaś Nicholas usiadł na krześle i zagadywał matkę Karl'a.

-O której Pani dziś kończy?- wypytywał, by nie było niezręcznie w takiej ciszy.

-Nie musisz mi mówić na Pani, jestem Constance.- powiedziała z uśmiechem na twarzy. -Dzisiaj kończę o dziewiątej, a po mnie przychodzi Magdalena.- dodała.

-Nie wiem absolutnie kto to Magdalena, ale dobrze wiedzieć.- odpowiedział lekko uśmiechając się do pracownicy.

-Szczęściarz, też bym chciała nie wiedzieć.- Nicholas cenił to sobie, że mama Karl'a jest z nim szczera, mimo iż nawet nie wiedział do końca czemu lekko oczernia inną tutejszą pracownicę.

————
witam, powodzenia wszytskim ósmoklasistom na egzaminach. jak podobała się zemsta jako główny tekst?

Last article || KarlNapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz