twenty four

358 52 0
                                    

-Pewnie siedzi na schodach przy tylnym wyjściu, kiedyś zawsze tam chodził jak przyćpał -w końcu powiedział, spoglądając jak skóra na policzkach drugiego automatycznie się zaróżowiła, a on sam odstawia szklankę z alkoholem na stolik, a ta się przewraca, mieszając czystą z resztką wina już dawno wylanego na stoliku.

-Dziękuję -powiedział Karl, szybko wstając. Odrobinę się zachwiał, przymrużając oczy, ale zaczął rozglądać się po salonie, jakby miał nadzieję, że drzwi na schody się w nim znajdywały. Chłopak siedzący dalej na kanapie po krótce powiedział mu gdzie ma iść, za co otrzymał kolejne podziękowanie, chociaż tym razem z pytaniem w szarawych oczach. Karl naprawdę był ciekawy, co takiego skusiło chłopaka, by wskazać mu autentyczne miejsce przebywania Armstronga.

-Jesteś nim za bardzo przejęty, żebym cię dotykał -stwierdził chłopak, czując na sobie rozbiegane spojrzenie Jacobs'a -To jak liquidy bez nikotyny, przyjemne i dobrze smakuje, ale tak w sumie, to po co?

Mimo że to była aluzja do seksu, Karl zdecydowanie nie miał czasu interpretować tego w ten sposób. Dla niego życie bez Nick'a stało się jak liquid bez nikotyny, a chłopak właśnie teraz mógł gdzieś odpływać albo robić sobie jakąś krzywdę. I to nie tak, że właśnie jakiś zupełnie losowy wystawiony chłopak, wcześniej próbujący go zmacać uświadomił mu ten ważny fakt. Karl po prostu chyba lubił przyciągać sobą specyficznie zniszczonych ludzi.

Karl nie myśląc dużo ruszył przez cały dom w poszukiwaniu drzwi, które by wychodziły na tylne schody. Chłopiec odbijał się to od nieznajomych ludzi próbując przejść między całym tłumem. Zapach spoconych ciał jak i dym unoszący się w powietrzu nad głowami młodocianych już lekko przećpanych osób z każdą chwilą dostawał się coraz bardziej do jego nosa.

Chłopiec kręcąc się wokół własnej osi szukał wzorkiem gdzieś jakiś drzwi, które mógłby by prowadzić na zewnątrz. W taki sposób wchodził raz do czyjegoś pokoju, a raz do toalet w których różni ludzie wymiotowali na podłogi, nie umiejąca już dojść nawet do umywalki.

Po pewnym czasie dopiero chwycił za klamkę, a drzwi wydawały lekko inne. Były zdecydowanie cięższe niż wszystkie inne. Brunet otworzył na oścież drzwi, a zaraz po tym do jego nozdrzy dostał się powiew świeżego wiatru.

Drzwi prowadziły na małe wąskie schodki, które były lekko już szczerbione po bokach, a pod nimi leżała sterta papierosów, czy małych setek. Na schodach siedział nikt inny jak Nicholas. Karl rozpoznał go natychmiastowo po tyle jego włosów, jak i posturze. Jacobs delikatnie już zmęczony usiadł obok chłopca, lecz ten nawet nie odwrócił głowy by zobaczyć kto zasiadł.

-Dobrze się bawisz?- spytał wyższy brunet przerywając ciszę. Nick dopiero po wypowiedzianych słowach odwrócił głowę w stronę chłopca.

-Super, nigdy lepiej nie było.- skwitował sarkastycznie, gdzie na te słowa wyższy mimowolnie się uśmiechnął. Mimo tego, że chłopak zażartował to jednak się nie uśmiechnął ze swojego żartu, co miał w zwyczaju. Karl zaczął się wtedy niepokoić i przyglądał się jeszcze bardziej niższemu.

-Wszystko w porządku?- spytał spokojnie, jednak jeszcze jego trzeźwa część głowy mówiła coś, by zwrócić uwagę bardziej na chłopaka i się nim zająć.

Brunet przez dłuższą chwilę nie odpowiadał, nawet nie zerkał na osobę po jego prawej. -Myślałem, że będzie lepiej. Miałem zamiar się napić i iść do domu, ale jak zwykle musiało się zjebać.- powiedział, lecz Jacobs nic nie rozumiał.

-Co się stało?- spytał po raz kolejny próbując zrozumieć chociaż trochę co się stało z pogodnym Nick'iem, który jeszcze kilka chwil temu cieszył się na wyjście.

Nick lekko odwrócił się w stronę wyższego, jednak cały się trząsł. Wyciągnął ręce podciągając rękawki do góry i położył ręce na zgiętych kolanach Karl'a. Karl mimo ciemności na dworze mógł zobaczyć bardzo dobrze rany na jego wewnętrznej części zagięcia w łokciu.

Były tam małe siniaki, gdzieś obok był odbity pasek na skórze chłopaka i małe kropki z zaległej krwi. -Nie wiem po co to zrobiłem, nie umiałem się powstrzymać.- wycedził przez zamknięte zęby i schował z powrotem ręce pod rękawy.

Jacobs był w szoku jak i po raz kolejny zawiedziony. Liczył że Nicholas będzie się hamował i nie będzie ćpał, z drugiej zaś strony było mu go zwyczajnie szkoda.

Armstrong położył głowę na kolanach bruneta, a z jego oczu poleciało kilka łez. Karl odruchowo położył dłoń na włosach niższego i go lekko gładził. Obaj byli już wystarczająco zmęczeni dniem.

Last article || KarlNapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz