twenty six

399 50 21
                                    

Następny ranek był cichy, a kiedy Karl i Nicholas spali gdzieś na podłodze w pogniecionych ubraniach i rozkopanych włosach, tylko ptaki za uchylonym oknem odważały się cicho ćwierkać. Nie było żadnych kroków na korytarzu, trzaskającej się służby, szumu z zewnątrz ciągle wjeżdżających i wyjeżdżających aut, a nawet psy na dworze siedziały cicho. Cały świat zdawał się starać się tkwić w półszepcie, jakby na coś w skupieniu czekał.

Ale Karl i Nick mieli to wszystko totalnie w dupie, bo byli gdzieś na skraju rzeczywistości, więc kiedy ledwo słyszalne ćwierkanie zaczęło irytująco odbijać się w głowie młodego Armstrong'a, przekleństwo opuściło jego usta, a on sam przetarł swoje klejące się po nocy oczy. Nie miał siły się ruszać, bolał go każdy najmniejszy mięsień, oczy były szczypiące, wargi spierzchnięte i nadgryzione, a rzęsy posklejane w najlepsze, jakby dużo płakał.

Czuł ucisk na swojej klatce piersiowej, więc nawet nie próbował się podnosić. Doskonale wiedział, że leżał na nim Jacobs, bo w końcu miał rękę przerzuconą przez jego bok, niejako przyciągając go tym do siebie. Karl też już się przebudził, a zdradziło go ciche ziewnięcie i delikatne drżenie ciała. Chłopak początkowo jedynie leżał, dalej w najlepsze wtulając się w klatkę piersiową Nicholas'a, który absolutnie nie miał siły jakkolwiek zareagować na ten fakt. Mógł znowu go pocałować w ramach dzień dobry, mógł go z siebie zepchnąć i już nigdy go nie zobaczyć, mógł zrobić cokolwiek, ale za cholerę nie wiedział co powinien.

Czuł się otępiały i przygaszony, mimo że wspomnienia wczorajszych pocałunków na jego skórze burzyły spokój jego myśli i wprowadzały zamęt do całej tej ciszy, która jeszcze wokół nich panowała. Karl delikatnie się podniósł, obracając w jego stronę głowę, a Nick dalej leżał, zastanawiając się co dalej.

Karl lekko się nad nich pochylił, kładąc ręce po bokach jego głowy i lekko przekrzywił swoją, posyłając mu subtelny uśmiech, który Nicholas natychmiastowo odwzajemnił. Miał wrażenie że miałby czas się do niego uśmiechnąć, nawet jeżeli obok by się paliło.

-Dzień dobry -mruknął Karl, przybliżając się do Armstronga jeszcze bliżej, tak, że niemalże stykali się już nosami -Jak się czujesz?

-Specyficznie, ciężko to opisać -powiedział cicho, co rzeczywiście było prawdą. Czuł się dziwne, jakby dalej był pod wpływem wszystkiego co wczoraj wpadło mu w ręce, a jednocześnie Karl sprawiał, że nawet nie był pewny jak powinno się oddychać. Wypalał mu sobą dziurę w głowie gorzej niż narkotyki, a miał wrażenie że dalej czuł na swoich ustach wczorajsze pocałunki.

A wychodziło na to, że zaraz będzie kolejny, bo niecierpliwie spojrzał w oczy wyższego, który widząc to delikatnie się zaśmiał. W końcu jednak przymknął oczy i wstrzymał lekko powietrze, a Nick już sam pokonał tą minimalną odległość od jego ust. Nigdzie się nie śpieszyli, bo wszystko wokoło było na tyle uśpione, że nawet ptaki przestały śpiewać, albo to oni już nie potrafili ich usłyszeć.

Przerwało im dopiero gwałtowne trzaśnięcie drzwiami, a im obu serce momentalnie podskoczyło do gardeł. Karl lekko upadł, bo jeden z jego łokci się zgiął, kiedy stracił równowagę, ale nie miał czasu nad tym myśleć, gdyż ukradkiem spostrzegł matkę Nicholas'a stającą w drzwiach.

Nie krzyczała, nie uśmiechała się, nawet nie wyglądała jakby coś się stało, ale jednak weszła do pokoju trzaskając drzwiami. Stała opanowana i się w nich wpatrywała, a cała energia z jaką przed chwilą otworzyła drzwi wyparowała. Tym razem nie wyglądał idealnie jak zawsze, jej makijaż był niechlujny, włosy wpadały jej do oczu, jej garnitur był wyprasowany, ale miał już zgniecenia, perfekcja wyparowała, a ona traciła siłę w oczach z każdym kolejnym powiadomieniem z jej telefonu.

Karl odsunął się od chłopaka, ze strachem wpatrując się w Elizabeth, jak sarna w środku nocy na jadące w nią auto, ale ona nawet nie patrzyła w jego stronę. Jej spojrzenie było wbite w syna, który za to absolutnie nie patrzył w jej oczy. Karl nie miał żadnego pojęcia co właśnie się działo, ale Nicholas już tak. Jego matka była zawiedziona, była cholernie zawiedziona i smutna, a Nick doskonale wiedział dlaczego, więc jedynie przełknął gulę rosnącą w jego gardle, podnosząc się do siadu.

Poczuł gorzkość w całym swoim gardle, a żal opanował jego głowę. Jedyne co zrobił to położył rękę na dłoni Karl'a, który z nerwów zaczął się widocznie trząść, a jego oczy były szklane i pełne niepewności. Jacobs na ciepło odwrócił głowę w stronę ich złączonych dłoni, ledwo przełykając ślinę, czuł się jak w klatce z lwem, a tak dokładniej to aż z dwoma.

Ale żadne z nich się nie odezwało, a kiedy Elizabeth wychodziła, rzuciła Karl'owi krótki uśmiech, a chłopak za cholerę nie wiedział, co on oznaczał. Nie była zła kiedy ich zobaczyła, nie była nawet lekko zszokowana, nie krzyczała ani nie rzucała dziwnych spojrzeń w stronę ich złączonych dłoni, jakby zupełnie nie interesowało ją to co zastała wchodząc do pokoju.

Drzwi się zatrzasnęły, ale tym razem zdecydowanie lżej niż zostały otwarte, a Nick wypuścił całe powietrze które do tej pory składował w płucach.

-O co chodzi? -spytał cicho Karl, kiedy Nicholas bez żadnych opór zaczął wpatrywać się tępo w jego oczy, jakby próbował znaleźć w nich jakąkolwiek podpowiedź. Karl czuł stres i strach, ale kiedy Armstrong tak na niego patrzył, nie miał serca mu tego pokazać -Ona zakaże nam się spotykać?

-Nie -odparł krótko Nick, aż krzywiąc się na myśl o suchości w swoim gardle i nieprzyjemnym drapaniu w przełyku -Nie o to chodzi, nie martw się o tę kwestię, ale jest jeszcze gorzej niż mógłbyś pomyśleć.

Karl otworzył szerzej powieki, a ślina która chciał przełknąć została w jego jamie ustnej sprawiając, że prawie zaczął się dusić. Wplótł swoje palce w te Nick'a i wypuścił powietrze z ust, wolną dłonią ścierając małe łezki z kącików swoich oczu. Chyba nawet nie chciał wiedzieć o co się rozchodziło bo powoli czuł się, jakby pękało mu serce. Mimo wszystko doskonale wsłuchał się w słowa Armstrong'a, wyłapując każde najmniejsze załamanie się jego głosu.

-Powstały artykuły z wczoraj -powiedział, przymykając oczy.

Last article || KarlNapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz