Rozdział 1 (Sprawdzony)

1.7K 35 23
                                    

(Zaczęto pisać w Marcu 2022 roku)

- Tenebris! Wstawaj! - krzyknęła głośno dyrektorka domu dziecka.

Od kiedy pamiętam wychowywałam się sama. Każdy kto mnie spotkał miał do mnie niezbyt dobre nastawienie ze względu na mój wygląd jak i zainteresowania.

Mam na imię Tenebris, mam 10 lat.
Posiadam białe jak śnieg włosy do łopatek. Szare oczy i bladą cerę. Mam dosyć dużo wrogów dzięki, którym zdobyłam ogromną bliznę przechodzącą nad lewym okiem zatrzymująca się na prawym kąciku ust.

Od zawsz interesowałam się mrocznymi zwierzętami jak to ujęła wychowawczyni w sierocińcu. Kocham kruki, węże, pająki i wielkie koty. Sama nawet posiadam dwa kruki, jeden z nich wyróżnia się czerwonymi jak krew tętnicza oczami i nazywa się Lucyfer. Jak na kruka jest bardzo dziwny, nie ucieka od ludzi, grzecznie człapie z kąta do kąta i śpiewa niczym słowik zamiast skrzeczeć. Mammon natomiast to brat Lucyfera, trochę mniejszy i bardziej złośliwy.

Moje rozmyślenia przerwał nagły dźwięk otwierających się ze skrzypem drzwi.

-Ile ja cię jeszcze mam wołać - wparowała z impetem pani dyrektor z grymasem wymalowanym na twarzy. 

Jej siwe włosy lekko opadły na pomarszczoną twarz. Kobieta już miała swoje lata.

- Tyle ile potrzeba - odpowiedziałam sucho czując gęstą atmosferę w powietrzu. dobrze wiedziała, że nie lubię przebywać w towarzystwie innych osób zwłaszcza jej.

- Co ja z tobą mam dziecko- powiedziała zrezygnowana kobieta i wyszła trzaskając drzwiami.

Podeszłam do dębowej szafy stojącej w kącie mojego pokoju. Miał on szare ściany na których wisiały zdjęcia przeróżnych szkiców. Obok mojego łóżka natomiast stał wieszak na, którym siedział Lucyfer razem z Mammonem.

- Zapraszam - powiedziałam do kruków, które jak jeden mąż wzleciały.

Moją, że tak stwierdzę mocą, jest rozumienie mowy zwierząt, nikt o tym jednak nie wie oprócz samej mnie. Nie jest to coś co mogłoby zostać odebrane dobrze.

- O kogo my tu mamy - nagle podbiegł do mnie Dylan mówiąc kpiącym głosem.

Jest on wysokim brunetem o piwnych oczach. Ma 14 lat i odkąd pamiętam zaczepia mnie na każdym kroku. To głównie przez niego mam bliznę o której już wspominałam.

- Odwal się - powiedziałam wywracając oczami.

Nie miałam zamiaru już od rana psuć sobie nastroju kłócąc się z takim debilem.

- Co tak ostro - spytał się z kpiną w głosie i uniósł brew.

Po chwili obok niego stanęli jego pachołki. 

Nie czekając na nic przyszpilił mnie z całej siły do ściany i rozejrzał się czy nikt nie idzie, ponieważ byliśmy na korytarzu.

- Odcięło ci język? - spytał przez zaciśnięte zęby.

Jego przydupasy zaśmiały się jakby jeszcze to było w ogóle w jakikolwiek śmieszne.

Nic nie odpowiedziałam. Patrzyłam mu prosto w oczy czekając na jego kolejny ruch. Po co się marnować na dzbanów takich jak on.

Wziął rozmach i trzasnął mnie w policzek. Poczułam przeraźliwe pieczenie i ciecz spływającą po moim policzku. Spojrzałam na dłoń Dylana. Miał na niej sygnety z ostrymi końcami.

- I co? - spytałam spokojnie próbując nie skrzywić się z bólu.

- Twoje cierpienie - powiedział z uśmiechem i odszedł.

SILENT MURDER || śmierciożerca z wyboruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz