Rozdział Dziesiąty

389 20 32
                                    

Siedziałam w domu Greybacka popijając herbatę.

- Jutro pełnia, pójdziemy gdzieś razem? - spytał wilkołak.

- Jeśli wytrzymasz ze mną to pewnie - zaśmiałam się.

- Lubisz surowe mięso? - spytał  poważnie.

- Nigdy jeszcze w ludzkiej postaci nie próbowałam więc nie mogę stwierdzić czy lubie czy nie - stwierdziłam.

Mężczyzna podszedł do lodówki stojącej w kącie i wyjął ogromny kawał soczystego mięsa.

- Spróbuj, jako wilkołak będziesz lubiła inne jedzenie niż wcześniej - powiedział uśmiechając się.

Wzięłam mały kęs. Mięso było po prostu przepyszne. Wcześniej nigdy bym nie przypuszczała ze w ogóle zjem. 

- I co smakuje? - zaśmiał się.

- Przecież to jest przepyszne - powiedziałam oblizując się.

Mężczyzna uśmiechnął się i poklepał mnie po plecach.

- Zaraz dam ci parę kawałków będziesz miała na później - oznajmił i poszedł do lodówki.

Po chwili wrócił z siatką wypełnianą mięsem.

- Dzięki wielkie, a mam pytanie - powiedziałam.

- Wal śmiało - odparł.

- Będziesz może na rozprawie? - spytałam zaciekawiona.

- Chciałbym ale nie mogę, jestem poszukiwany przez ministerstwo. Jeśli by mnie złapali to bym już siedział w Azkabanie razem z Bellatrix - powiedział.

- Będę się zbierała, pewnie Draco czeka - powiedziałam.

-Dobrze ale pamiętaj że możesz zawsze na mnie liczyć! - pożegnał się.

Fenrir mimo że był znany z tak wielu przemian dzieci w wilkołaki to z charakteru do osób które lubił był opiekuńczy, troskliwy i miły. Nawet zauważyłam że Greyback traktuje mnie lepiej niż Draco czy Lucjusza.

Gdy przekroczyłam próg domu o słyszałam krzyk Narcyzy.

- Gdzie byłaś?! - spytała.

- U  Fenrira! - odpowiedziałam i wbiegłam do swojego pokoju.

Podeszłam do mojego biurka i wyjęłam książkę o fantastycznych zwierzętach. Trafiłam na rozdział o nundu. Zawsze magiczne stworzenia interesowały mnie. Były one majestatyczne.

- Tenebris, chodź do salonu! . Musimy porozmawiać z tobą! - krzyknęła.

Tak jak szybko weszłam do pokoju tak z niego wybiegłam o mały nie wywracając się ze schodów.

- Poważna rozmowa mnie czeka? - spytałam gdy weszłam do salonu.

- Nie koniecznie, nie jedziesz z nami na rozprawę - powiedział szybko Lucjusz.

- Ale jak to? - zaskoczona zadałam pytanie.

- Po prostu nie chce żebyś na razie wiedziała kto jest twoim biologicznym ojcem - ostatnie dwa słowa jakby wypluł.

- Proszę mogę iść z wami, i tak wiecie że tylko was traktuje jako rodziców. Nigdy bym osoby której nie było przy mnie dwanaście lat nazwała ojcem. No proszę! Nie będę przeszkadzać - powiedziałam błagalnie.

- Jeśli Narcyza się zgodzi to będziesz mogła pójść ale tylko pod warunkiem że będziesz siedzieć cicho chyba że ktoś się ciebie o coś spyta - oznajmił Lucjusz patrząc się na kobietę stojąca obok mnie.

SILENT MURDER || śmierciożerca z wyboruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz