- Do widzenia! - krzyknęłam wychodząc ze skrzydła szpitalnego.
Szłam powolnym krokiem po korytarzach kierując się do mojego dormitorium. Po drodze próbowałam unikać kontaktu wzrokowego z uczniami przechodzącymi grupami.
Gdy w końcu dotarłam pod pokój wspólny przeciągnęłam się i weszłam do mojego dormitorium.
Na szczęście nie było moich współlokatorek.
- Lucyfer! Mamon! Maflas! - zawołałam.
Już po chwili na moich ramionach siedziały kruki, a z pod łóżka wypełzł Maflas.
- Coś się działo gdy mnie nie było? - spytałam głaszcząc zwierzęta.
- Nic - odpowiedział Maflas.
- chcecie jeść? - zadałam pytanie spoglądając na każdego pupila.
Kruki i wąż ożywiły się na wzmiankę o jedzeniu.
Otworzyłam kufer i wyciągnęłam trzy kurczaki oczywiście żywe. Ukradłam je komuś jak jeszcze byłam u Malfoyów. Pewnie nikt nie będzie miał mi tego za złe.Wąż od razu rzucił się na jednego kurczaka przełykając go na raz. Popatrzyłam się na Maflasa i powiedziałam:
- Wiesz co to znaczy delektować się? Nie? W sumie ja też nie..
Po chwili Lucyfer i Mamon też zjedli swoje porcję.
- Dobra chowajcie się, ja musze wyjść - oznajmiłam i wyszłam zamykając drzwi za sobą drzwi zostawiając zwierzęta w dormitorium.
Ruszyłam do Wielkiej sali, ponieważ była pora obiadowa. Dlatego korytarze opustoszały, zapanowała cisza.
Gdy weszłam do sali, rozejrzałam się za świętą trójcą.
- Tenebris! - krzyknęła Hermiona i mnie przytuliła.
- Cześć Miona - odwzajemniłam uścisk mimo lekkiego obrzydzenia.
- Tenebris! - krzyknął Ron, pokazując bym przyszła.
- Cześć, coś chciałeś? - spytałam.
- Zapraszam cię do mnie na wakacje - uśmiechnął się mając w buzi jedzenie.
- Z chęcią, ale na ile? - spytałam, patrząc się z niesmakiem na chłopaka.
- Na tydzień może być? - spytał się z nadzieją.
- Ok pewnie tylko napisze do rodziców - powiedziałam.
Zabrałam ze stołu gryfonów coś do jedzenia i skierowałam się do sowiarni.
- Hej Tenebris - nagle dogonił mnie święty Potter.
- Hej Harry, jak tam u ciebie? - uśmiechnęłam się, sztucznie oczywiście.
- Dobrze, a jak się czujesz? - zapytał wskazując na gips.
- Oprócz bolącej nogi wszystko jest dobrze - uśmiechnęłam się.
- Idziesz do sowiarni? - spytał się.
- Tak - odpowiedziałam krótko.
- A jak Twoja sowa ma na imię? - spytał się zaciekawiony.
- Nie mam sowy mam kruki o imieniu Lucyfer i Mamon - oznajmiłam, nie ma sensu go okłamywać ponieważ od tak nie wzięłabym sowy.
- A twoja sowa to? - przeciągnęłam ostatnie słowo.
- Hedwiga - odparł z uśmiechem.
Gdy weszliśmy do sowiarni wyjęłam pióro i pergamin.
Mamo i tato
CZYTASZ
SILENT MURDER || śmierciożerca z wyboru
FantasiaVita sine libertate nihil est 1# potter 21.07.22r. 2# Black 05.08.22r. 4# Voldemort 31.08.22r. 4# hp 19.10.24r.