Rozdział Dziewiąty

361 20 2
                                    

Siedziałam w gabinecie Dumbledora czekając na odezwanie się starca. Razem ze mną czekał Lucjusz obejmując mnie ramieniem.

-  A więc, twój ojciec chciałby przekazać ci parę informacji. Niestety nie mógł się pokazać więc mówię ci to ja. Chciałby żebyś zamieszkała z nim od września - oznajmił.

- PO TYLU LATACH TEN DEBIL CHCE NAM ZABRAĆ TENEBRIS!? ONA JEST DLA MNIE I NARCYZY JAK CÓRKA! - wykrzyczał wściekły Lucjusz gdy usłyszał słowa Dumbledora.

- Słuchaj starcze, kto się nią postanowił zaopiekować? Kto jej pomaga wyleczyć depresję? Kto się nią opiekuje? Kto jej pomaga w lekcjach? Kto jest zawsze gotowy by jej pomóc? Ja! Draco! I Narcyza! Nie obchodziła go przez tyle lat! A teraz się pojawia i chce żeby z nim zamieszkała! - powiedział już spokojniej Lucjusz hamując wściekłość.

Byłam zaskoczona reakcją Malfoya.

- Możesz Lucjuszu walczyć z nim o prawo do Tenebris, jeśli chcecie to umówcie się za jakiś czas w ministerstwie. Zdjęli z niego zarzuty więc nie będzie z tym problemu - dodał spokojnie dyrektor nie przejmując się złością kipiącą z ojca.

- Dobrze! Będę walczyć! - powiedział i wyszedł głośno trzaskając z drzwiami.

- Do widzenia dyrektorze - pożegnałam się i pobiegłam za mężczyzną.

Gdy w końcu go znalazłam przytuliłam mocno.

- Dziękuję bardzo - powiedziałam cicho.

- Za co? - zadał mi pytanie nie rozumiejąc.

- Za wszystko co dla mnie zrobiliście - oznajmiłam.

Malfoyowie od kąd mnie adoptowali zawsze dbali żeby było mi jak najlepiej.

- Tenebris posłuchaj, jesteś dla mnie jak córka nigdy bym nie dał cie skrzywdzić - odparł i teleportował się z zemną do salonu w Malfoy Manor.

- Dzwoneczku, zawołaj Narcyze - powiedział oschle platynowłosy do starego skrzata.

- Co się stało - przyszła kobieta.

- Tenebris, pójdź do swojego pokoju - rozkazał Lucjusz.

...

*perspektywa 3 osobowa*

Gdy biało włosa wyszła Lucjusz zaczął.

- Będę walczyć z tym debilem o prawo do Tenebris - powiedział.

- Idę z tobą - od razu oznajmiła kobieta.

- Wiem, jednak teraz muszę umówić termin z typ debilem - syknął Lucjusz i teleportował się.

- oj Tenebris, co my z tobą mamy - powiedziała do siebie Narcyza.

*perspektywa Tenebris*

Była dziś pełnia. Wcześniej informując Lucjusza wymknęłam się z pokoju. Jako najlepsze miejsce do przemiany wybrałam ogromny las obok posiadłości.

Siedziałam patrząc w niebo wyczekując księżyca.
W końcu jednak wyłonił się oświecając mi twarz.

- No to zaczynamy zabawę - szepnęłam.

Poczułam rozrywając ból w okolicach kręgosłupa.
Krzyknęłam przeraźliwe płosząc przy tym ptaki siedzące na drzewach. Po chwili zaczęły mnie przeraźliwie boleć palce u rąk, nogi i cała głowa.

Zamknęłam oczy z bólu i wyczekiwałam na koniec.

Po chwili wszystko ustało. Spojrzałam w dół i ujrzałam ogromne łapy z długimi szponami. Zrobiło na mnie to ogromne wrażenie. Postanowiłam spróbować zawyć. Udało mi się. Nagle poczułam jakieś zwierzę.

SILENT MURDER || śmierciożerca z wyboruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz