Rozdział Dwudziesty

336 23 4
                                    

- Ile my mamy czekać na zawodników? - spytałam zażenowana Draco.

- Nie mam pojęcia, mam nadzieję że Pottera coś zeżre - sarknął Smok.

- Uwierz że też bym chciała - uśmiechnęłam się.

- A ty Blaise? Co o tym sądzisz? - spytał się Draco czarnoskórego.

- Wolałbym żeby wygrał Diggory mimo że go nie lubię - oznajmiła czekodupka.

- Drodzy uczniowie! - krzyknął Dumbledore - Zebralismy się dziś tutaj by reprezentanci mogli przejść ostatnie zadanie które zadecyduje o zwycięstwie któregoś z zawodników - oznajmił Drops.

- A teraz niech reprezentanci wyjdą - powiedział Dumbledore.

Przed stadion wyszedł Potter, Krum, Diggory i Delacor.

- A teraz, ZACZYNAMY! - krzyknął Dumbledore i reprezentanci weszli do wielkiego labiryntu.

- Dobra, ja lecę ich pilnować - oznajmiłam i nie zauważalnie przemieniłam się w kruka.

Mimo że było ciemno to w postaci kruka widziałam o wiele bardziej wyraźniej.

- A ty gdzie lecisz? - podleciał do mnie Avery.

- Do świstoklilka - oznajmiłam i zleciałam w dół labiryntu.

Co chwilę gdzieś skręcałam ocierając się przy tym o gałęzie. Byłam skupiona tylko na znalezieniu świstoklika.

- Cedric! Złapmy się razem! - usłyszałam Pottera gdy zauważyłam swój cel.

W ostatniej chwili złapałam się pucharu razem z Diggorym i Bliznowatym.

Znaleźliśmy się na jakimś cmentarzu, od razu wróciłam do swojej dawnej postaci by nie wzbudzać podejrzeń.

- Tenebris! Co ty tutaj robisz? - spytał się Cedric.

- Diggory, Tenebris łapcie za puchar! - krzyknął Potter.

Udawałam rozkojarzoną.  Puchar nagle został gdzieś odrzucony.

Bylismy na jakimś cmentarzu, dookoła panował mrok. Dookoła rozprzestrzeniała się mgła.

Usłyszeliśmy jakieś odgłosy.
Po mojej lewej ujrzałam Pettigrew z czymś czarnym Panem na rękach.

- Zabij niepotrzebnego - usłyszałam głos Marvola.

- Nie! - krzyknął Harry a w tym samym czasie Peter wyciągnął różdżke rzucając Avade na puchona.

Udałam przerażoną i zrozpaczoną.

Po chwili Potter został przytrzymany przez posąg.

- Zwiąż dziewczynę - odezwał się Riddle.

Dopiero teraz zauważyłam że dookoła stali w kręgu śmierciożercy.

Na środku stał wielki gar w którym coś bulgotało.
Pettigrew podszedł do Pottera i wyjął sztylet.

Podniósł rękę i przejechał ostrzem po przedramieniu wybrańca. Gdy chłopak oddał krew Peter wlał ją do gara.

Mężczyźni coś szeptał między sobą. Niestety nie mogłam niż usłyszeć.

Po chwili Pettigrew niespodziewanie odciął sobie lewą rękę.

~ Tego to nawet ja się nie spodziewałam ~

Wrzucił jeszcze parę rzeczy i na sam koniec do środka włożył czarnego Pana.

Gar znikł a na środku zaczęło się tworzyć ciało.

SILENT MURDER || śmierciożerca z wyboruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz