Rozdział Piętnasty

347 22 18
                                    

- Czarny pan chciałby przekazać pani pewną rzecz - powiedział i podał mi małe pudełeczko.

Otworzyłam je i ujrzałam piękny pierścień. Był on srebrny z czarnym błyszczącym kamieniem. Był cudowny. Od razu założyłam go na palec.

- Nikt nie będzie mógł go nosić oprócz ciebie - oznajmił Barty.

- Podziękuj w moim imieniu - powiedziałam.

- Oczywiście, miłego dnia - odparł i poszedł w tylko sobie znanym kierunku.

- Nie no ty se chyba ze mnie żarty stroisz - szepnęłam do siebie.

Myślałam że będzie to jakaś ważna wiadomość a on mi daje pierścionek.

- Co za człowiek - powiedziałam idąc na wieże astronomiczną.

...

- Powodzenia Harry - powiedziałam i pobiegłam na trybuny.

Właśnie odbywało się pierwsze zadanie turnieju.
Teraz uczestnicy mieli wylosować smoki.

- Cześć Ginny - przywitałam się z rudowłosą siadając obok niej na trybunach.

- Hej - odpowiedziała.

- Za kim jesteś? - spytała po chwili.

- Za Harrym - odpowiedziałam mimo że tak nie było.

- Też - uśmiechnęła się.

- A teraz zaczynajmy! Jako pierwsza wystartuje panna Delacour! - krzyknął dyrektor.

Na środek stadionu wpuścili smoka. Od razu rozpoznałam w nim zielonego walijskiego.
Po chwili też weszła Dealcour.

Wywróciłam oczami i spojrzałam na miejsce gdzie siedział Drops z nauczycielami. Wszyscy przypatrywał się Francuzce oprócz Croucha Juniora i Snapa.

Dziewczyna męczyła się ze smokiem może z dwadzieścia minut. Zmęczona samym oglądaniem podparłam się na łokciach.

- Nie zasypiaj, teraz wchodzi Krum - zaczepiła mnie Ginny.

Chłopak radził sobie o wiele lepiej niż Fleur. Przez część zadania bronił się. Jemu podniesienie jajka zajęło tylko piętnaście minut.

- Ile jeszcze? - marudziłam.

- Jeszcze trochę, wytrzymasz jakoś - oznajmiła Weasley.

Czekałam aż wejdzie Potter i będę mogła pójść do siebie. Było to wyczerpujące patrząc na tych debil jak próbują uporać się ze smokiem.

- A teraz pan Potter! - krzyknął dyrektor.

Na stadion wprowadzono rogogona węgierskiego.

- Robi wrażenie - powiedziałam przyglądając się gadu.

Ginny Pokiwałam głową na znak że się zgadza i wróciła do oglądania.

Po chwili też wszedł Harry trzymając przy sobie różdżke. Rogogon od razu ZAATAKOWAŁ. Gad miotał ogniem w stronę chłopca-który-powinien-być-teraz-w-grobie.

Potter jednak przywołał swoją miotłe wylatując ze stadionu lecąc w stronę Hogwartu. Rogogon rozwścieczony zerwał się z łańcucha i poleciał za Harrym.

- Szanse na przeżycie to 43%, nie radzę zadzierać z Rogogonem Węgierskim - powiedziałam patrząc w dal.

Weasley była przerażona. Ja natomiast spokojnie siedziałam aż Potter przyleci.

Po chwili już było słychać głośne wiwaty. Spojrzałam w górę i ujrzałam Harrego ze złotym jajem w ręce.

Zaczęłam klaskać głośno i wiwatować by nie wzbudzić podejrzeń. Szybko zbiegłam z trybun i podbiegłam do Pottera.

SILENT MURDER || śmierciożerca z wyboruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz