Rozdział 34

1.8K 67 11
                                    




Mosculio


Zająłem miejsce przy stoliku na patio domu. Miałem to szczęście, że posiadałem własny dom oddalony kilka metrów od zgiełku ludzi którzy tam wypoczywali. Rozpiąłem górne guziki lnianej koszuli i oczekiwałem na Mirandę która kilka chwil wcześniej złożyła obietnicę, że zjawi się zaraz po mnie.

Poprawiłem okulary przeciwsłoneczne na nosie i zerknąłem w prawo obserwując jak w lazurowej wodzie pływały małe ryby.

- Kochanie! - blondynka zaświergotała nagle przy moim uchu - Może popływamy?

Zwróciłem wzrok ku jej ciału które odziane było w granatowy kostium kąpielowy. Jej włosy spięte były w warkocza, którego jeszcze poprawiała wsuwając tam wsuwki.

- Nie mam ochoty - westchnąłem - Ale jeśli tylko ty tego chcesz...Z chęcią zobaczę jak twój tyłek pływa pod wodą - położyłem dłoń na dole jej pleców i przysunąłem do siebie.

Pisnęła kładąc swoją rękę na moich włosach. Zaczęła je ugniatać lekko mnie przy tym wpędzając w dyskomfort.

- To, co? - zapytałem unosząc do góry głowę.

Wzruszyła ramionami i zdjęła ze stóp klapki, wskoczyła do ciepłej wody. Gdy wyłoniła się błyszczała w promieniach słońca jak pieprzony diament. Wstałem z krzesła i podszedłem na skraj patio. Wyciągnąłem dłoń, i kciukiem starłem krople z jej policzka.

W niebieskich oczach zabłyszczały jakieś ogniki. Przejechałem palcem wzdłuż zaróżowionych warg.

- Odpływam przy tobie - wyznałem całkowitą prawdę.

- Ja przy tobie przestaje myśleć - wyszeptała jak zahipnotyzowana patrząc w moje oczy - Mosculio, ja chyba...- zaczęła zdruzgotana - Ja chyba się w tobie zakochałam.

Znieruchomiałem. Sam kompletnie nie byłem gotowy na tego typu wyznania. Sądziłem, że za wcześnie na miłość, jednak się myliłem. Nie miałem jej za złe tego, nie miała na to wpływu. Tu liczyło się uczucie, pożądanie, i pociąganie ku sobie nawet kiedy znajdowałem się kilka tysięcy kilometrów od niej.

Miranda zawróciła mi w głowie, ale...no właśnie, co?

- Ja...Mosculio ja całkowicie rozumiem, że dla ciebie to za wcześnie, ale chciałam już ci powiedzieć to co naprawdę do ciebie czuje - uniosła się na łokciach kładąc dłonie na moich udach.

- Skarbie...- parsknąłem - Owszem, nie odpowiem ci jeszcze tym samym. Potrzebuje czasu...

- Jeszcze? Mosculio czyli jest szansa, że stworzymy normalny związek? Taki z czystej miłości?

Dobra, wtedy lekko wybiegała w przyszłość, ale nie chciałem jej tego zabierać. Owszem, sądziłem, że po czasie poczuje do niej coś mocniejszego niż samo pożądanie.

Pokiwałem twierdząco głową, a wtedy ona napadła na mnie łącząc nasze usta w pocałunku. Opadłem plecami na gorące od słońca deski i zacisnąłem dłonie na mokrych pośladkach blondynki.

Jęknęła prosto w moje usta dając całkowitą przewagę. To ja rządziłem, to ode mnie wszystko zależało.

- Chcę cię poczuć, tu...na tym pieprzonym patio - wybełkotała prosto w moje wargi. Ręką zaczęła zdejmować moje spodenki razem z bokserkami. Uśmiechnąłem się przygryzając jej pulchną wargę.

- Usiądź na mnie - podparłem się na łokciach z tyłu i rozłączyłem chwilowo nasze usta. Skinęła głową i kiedy ja zdjąłem z siebie dolne ubrania ona zajęła się strojem kąpielowym. Rzuciła go w odległą stronę i uśmiechnęła się zalotnie przy tym chlapiąc rzęsami.

Pokręciła biodrami i nadziała się na sterczącego kutasa który tylko czekał na to by się nim zajęła. Odchyliła lekko głowę do tyłu, zaczęła się delikatnie poruszać wydając z siebie pojedyncze spazmy jęków. Krótkie paznokcie zacisnęły się na moich barkach, a sam zassałem jej delikatną skórę na szyi.

- Mosculio...tak bardzo cię pragnę, każdego dnia.

Pominąłem jej słowa zaczynając własną pogoń ku spełnieniu. Wypychałem coraz to mocniej biodra ku górze by tylko całkowicie się w niej znaleźć.

- Tak! - zaczęła krzyczeć nad moim uchem - Mosculio, mocniej! - dłonią zaczęła pocierać swoją łechtaczkę.

Gdy czułem jak zaczęła się zaciskać sam docisnąłem jej dłoń by stymulowała się jeszcze mocniej.

- Ja, kurwa, pierdole - wydyszałem wychodząc z niej gwałtownie. Moje nasienie rozlało się na jej piersiach. Kobieta uśmiechnęła się szeroko, a jej policzki stały się jak dwa plastry buraka.

- To...to było cudowne - oparła czoło o moje. Palcem przejechała po swoich piersiach zbierając mleczną ścieżkę szczęścia. Włożyła go do swoich ust zaczynając ssać.

- Kobieto, zwariuje z tobą - słusznie zauważyłem.

- Może tego właśnie chcę? Może chcę byś zwariował na moim punkcie i nigdy nie dał odejść?

- Mogę cię zapewnić, że nie chcę być odchodziła.

Oparła się o mój tors głośno wzdychając.

- Mosculio, proszę odpowiedz na moje pytanie. Jeśli mi na nie odpowiesz raz na zawsze zamknę ten temat, dobrze?

Nie ryzykowałem tak naprawdę niczym więc się zgodziłem.

- Kim była Rachel? Dlaczego o niej wspomniałeś podczas naszego stosunku?

Nie spodziewałem się tego pytania. Na pewno nie mogłem powiedzieć, że była jedynym uzależnieniem od którego nie było ucieczki. Jej dusza była ze mną dzień w dzień, w nocy dając kolejne scenariusze do koszmarów.

- Rachel...ona trafiła pod mój dach wbrew własnej woli. Byłem pierdolonym sadystą przez co ucierpiała ona jak i moje interesy chodź wtedy nie liczyło się to dla mnie. Zmarła...zmarła razem, z...

- Z kim? - zapytała zaciekawiona.

- Nie ważne, ale musisz wiedzieć, że jej już nie ma. Jest resztka jej tylko w mojej głowie bo znalazła się w moim życiu wtedy gdy byłem w najgorszej rozsypce i momencie kiedy kokaina mnie przyćmiła. Nie liczyłem się z niczym i nikim...

- Najważniejsze chyba, że to zrozumiałeś, nie sądzisz? Wyszedłeś z tego, i jestem z ciebie cholernie dumna - cmoknęła mnie w policzek - Co powiesz by wieczorem zjeść coś wspólnie na tarasie? Z naszego pokoju widać domki innych, oraz wyspę!

- Niech ci będzie - wtuliłem twarz w jej włosy pozwalając sobie przy tym na moment wspomnień.

Zauroczeni w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz