RachelPodjęłam okropną decyzję, ale widząc złamanie Mosculio sama poczułam jakiś upadek w sobie. Wzięłam się na odwagę i spaliłam papiery które mój brat chciał podłożyć Kolumbijczykowi który prowadził interesy z brunetem.
- Co ty robisz?! - głos Thomasa dotarł do mnie z boku.
Spanikowana nie wiedziałam co mam zrobić więc popielniczkę w której rozpaliłam "ognisko" wrzuciłam do małego oczka wodnego.
- Nic! - otrzepałam dłonie obracając się w jego kierunku.
- Co tam wrzuciłaś? - zmrużył gniewnie powieki - Masz w tej chwili powiedzieć co tam się znalazło!
- Nie chcę brać udziału w tej całej maskaradzie. Jutro wylatuję do Hiszpanii, by jak to określiłeś ty rok temu odnaleźć się od nowa.
- Co?! - parsknął prześmiewczo - Ty? Sama? Do Hiszpanii? Chyba śnisz, że cię gdziekolwiek puszczę - złapał za moje ramię.
- Nie masz nic do powiedzenia, jestem dorosła, i...
- I masz na imię Blanca Carrera.
- Nie - pokręciłam głową - Z tego co wiem jej grób znajduje się na terenie Francji, ja w dalszym ciągu jestem zwyczajną Rachel której rodzice zginęli gdy miała pięć lat - chciałam go wyminąć ale w tamtym momencie stało się coś czego nie spodziewałam się, napewno nie po nim...
Uderzył mnie w brzuch. Zgięłam się wpół zaczynając się krztusić.
- Skąd o tym wiesz? Skąd wiesz o grobie we Francji?! - niemal ryknął w moją stronę.
- Nic ci nie powiem! - mimo bólu przybrałam bojową minę - Nie masz prawa mnie przetrzymywać siłą w domu!
- Ależ jasne, że mam! I teraz zesłałaś na siebie, kurwa więzienie!
Pociągnął mnie w stronę wejścia do rezydencji gdzie zamknął w pokoju na samym dole, tam były nawet pieprzone kraty w oknach! Panika zatraciła mnie w całości.
- Będziesz tu do momentu aż nie zrozumiesz, że popełniłaś pieprzony błąd...
Nie chciałam mówić mu o tym, że kilka dni wcześniej to Mosculio sam wyjawił mi to dlaczego był pewny, że nie żyję. Byłam osobiście zła na brata, a po tej sytuacji...zaczęłam go nienawidzić.
***
Jasne światło latarki dotarło do mnie gdy za oknem panował już całkowicie mrok. Potarłam zaspane powieki słysząc znajomy tembr głos zza krat.
- Rachel, wrzucę ci scyzoryk, umiesz się nim posługiwać?
Boże, to był Mosculio. Co on tu robił? Spanikowana podleciałam szybko do parapetu i wzięłam ostrze do ręki.
- Mosculio, co ty tu robisz? Jeśli Thomas cię zobaczy, to...
- Wyjebane w tego leszcza, umiesz kręcić nim w zamku? - zapytał kompletnie nie robiąc sobie nic z moich obaw - Wsadź ostrze do samego końca potem przekręć w prawo - złapał sam dłońmi za kraty.
Mając ciało jak z waty wykonałam jego polecenia, gdy zabezpieczenia puściły chciałam pójść i roześmiać się prosto w twarz Thomasa, że nie potrafił zapewnić dobrego zatrzasku.
- Idiota nie ma nic porządnego - parsknął brunet obok - Wychodź - wystawił dłoń by mi pomóc, ale poradziłam sobie sama.
- Skąd ty się tu wziąłeś? - wyszeptałam rozglądając się wkoło by nie natknąć się na ludzi brata.
- Widzisz tych półgłówków tam? - pokazał oświetlony przez latarnię palcem dwóch mięśniaków którzy leżeli pod wejściem - Zająłem się nimi, a mój człowiek zajął się twoim braciszkiem i Casandrą.
- Co im zrobiłeś? - zapytałam odgarniając włosy z policzków.
- Rach ciach i po kłopocie na cały jutrzejszy dzień - otrzepał swoje ramiona odziane w szarą bluzę - Tak wiem, jestem cudownym bohaterem. Polecam się na przyszłość.
- Skąd wiedziałeś, gdzie się znajduję?
- Na całe szczęście z Neapolem mnie nie oszukałaś, reszta nakierowała się sama - uśmiechnął się w moim kierunku, dostałam jakiś pieprzony strzał w klatkę piersiową bo nie czułam takiej odrazy do niego jak wcześniej.
I pomyśleć, że wystarczyło, by pokazał prawdziwą twarz...
Pokręciłam głową przywołując się na twarde podłoże. Odgarnęłam lecące na policzki kosmyki włosów i ruszyłam biegiem w stronę oczka wodnego.
- Gdzie biegniesz?!
- Widzisz tę wodę? - zapytałam lekko ściskając dłonie przez doskwierający ból w podbrzuszu.
- Widzę, coś tu jest? Mam się bać, że zaraz wyskoczy mi jakaś ogromna ryba i połknie w całości?
- Nie, tu właśnie znajdują się zwęglone, podrobione dokumenty które chciał ci podłożyć Thomas - wyznałam całkowicie szczerze.
Nie miałam nic do stracenia. Mój brat okazał się być kolejnym psycholem który pragnął być całkowitą głową nie liczącą się z innymi.
- Rachel, wiesz, że właśnie teraz sprzedałaś swojego brata wrogowi?
- I co z tego? Mam jedną prośbę, dopilnuj by dostał za swoje. Do zobaczenia! - machnęłam mu ręką i udałam się w pogoń do wyjścia z posesji.
- Rachel, stój! Gdzie ty biegniesz?! - dorównał mi kroku i złapał za barki.
Dyszałam ocierając krople potu z czoła, przy tym lekko się kuląc.
- Uciekam. Nie widać?
- Gdzie? Gdzie chcesz uciec?
- Tam gdzie nie będzie mojego brata, gdzie nikogo nie znam - przez moje gardło nie mogło przejść stwierdzenie: Gdzieś, gdzie nie będzie ciebie.
- Sądzisz, że tam będzie ci lepiej? Rachel co się takiego stało, że zdecydowałaś się na ucieczkę? Dlaczego zamknął cię w tym kotle?
- Pokłóciliśmy się, to wszystko, a teraz wybacz...spieszę się na autobus - wcześniej już zdążyłam zorientować się jak mogłabym bez pieniędzy się tam znaleźć kosztem kilkunastu godzin między ludźmi.
- Chcesz jechać tam jakimś autobusem?! Wiesz ile to czasu? Prawie dwa dni z korkami.
- I co z tego?
- Dlaczego jesteś taka uparta? Nie lepiej ci tam lecieć?
- Nie, nie chcę by ktokolwiek się dowiedział, gdzie dokładnie się znajduję - wybełkotałam czując jednak jakiś dziwny posmak w ustach. Przyłożyłam dłoń do ust, tam ujrzałam krew w odbiciu latarni - Co jest? - mruknęłam.
- Rachel? Co się dzieje?
- Nie mam pojęcia - poczułam jak moje kości nagle stają się jak gąbki. Upadłam na trawnik czując jak coś rozrywa mnie w środku.

CZYTASZ
Zauroczeni w sobie |18+
RomancePiąta część z serii: "Uwikłani". Przyszedł czas na niego...Mosculio Ranches Garcia. Mężczyzna który przeszedł dość wiele, jednak to nie wszystko. Najgorsze dopiero miało być przed nim. Los stawia mu na drodze ją, piękną, blondwłosą Rachel. Wszyst...