Rachel
- Chciałeś ze mną rozmawiać - zauważyłam wchodząc do gabinetu Thomasa.
- Tak, usiądź przede mną - pokazał na fotel piórem które trzymał w dłoni.
Wykonałam polecenie czekając na dalsze informacje które zapewne miał mi do przekazania.
- Powiem prosto z mostu. Musisz zakręcić się przy Mosculio choćby nie wiem co - zamurowało mnie - Jest idealna szansa na zniszczenie go. Sama pragniesz tego chyba bardziej niż ja, prawda? - uniósł jasną brew.
Dlaczego miałam wrażenie, że pakował się w samą paszczę lwa?
- Nie rozumiem - potarłam spocone dłonie - Do czego dążysz? Dlaczego to ja mam się aż tak poświęcać?
Wstał z krzesła biurowego i usiadł na rogu biurka przyglądając mi się w dalszym ciągu.
- Mosculio odkrył moją kolonię wysłaną na jego tereny. Twoim zadaniem będzie zwyczajne zaćmienie go. Wtedy postawię na swoim i zacznę zabierać mu terytoria, wszystkie licząc nawet Sardynię.
- Thomas, nie zrobię tego - wysyczałam przez zaciśnięte zęby - Nie chcę z tym człowiekiem mieć nic wspólnego, rozumiesz?
- Rachel, zrozum jedno. Złamiesz go do końca, on stoczy się jak kula ze stromej góry, uderzy o sąsiednie drzewo i pęknie w pół. Nie zostanie mu nic. Sama jeszcze kilka tygodni temu wspominałaś o zemście. Skoro już wie, że żyjesz...
- Poczekaj, poczekaj. Czegoś tu nie rozumiem. Skąd ty wiesz, że on to wie? Widziałeś go?
Parsknął śmiechem i zaczął chodzić wkoło.
- Jego nieudolny przyjaciel zaczął szukać informacji tam gdzie nie trzeba. Określę to tak - skrzywił się.
Przełknęłam gulę. Nie mogłam przecież wykonać jego zadania. Zapewne gdybym już nawet podeszła do niego bliżej mój żołądek skumulowałby się, a wszystko znalazłoby się na nic. Chodź może...
- Thomas, nie zrobię tego. Nie wejdę w środek jego gry z powodu jakiś porachunków. Chcę być od tego jak najdalej - uniosłam dłonie w geście obronnym.
- Rachel, ale nasza wojna zaczęła się na dobre tylko i wyłącznie przez to, że znalazłaś się w jego klubie. Znalazłbym sobie inne tereny, ale znaleźliśmy się w takim momencie gdzie nawet o tym nie chcę myśleć. Naszym zadaniem jest zniszczenie Mosculio do samego końca czy ci się to podoba czy nie.
- Nie chcę być marionetką! - niemal pisnęłam - Thomas, postaw na to miejsce kogoś kto nie żywi do niego takiej urazy jak ja.
- Ryzykuje za wiele wysyłając tam inną osobę - złapał mnie mocno za bark - Tylko ty możesz go złamać, rozumiesz?
- Sądzisz, że tylko z powodu waszych prochów zacznę żywić do niego jakieś uczucia które dadzą mi w spokoju z nim przebywać? Thomas chyba kpisz. Nigdy więcej nie chcę go widzieć.
- A jeśli postawię za zniszczenie go twój los? - przejechał językiem po wnętrzu policzka.
- Co masz na myśli? - odczuwałam coraz to bardziej niepewność.
- Zobacz, jeśli zgodzisz zbliżyć się do niego twój dalszy los będzie całkowicie w twoich dłoniach, jednak jeśli uprzesz się przy swojej racji, nie omieszkam się zgodzić na propozycję Amaretto, i wydam cię za niego.
Z tego co wiem Amaretto był przywódcą rodu Francji.
- Nie zrobisz tego - warga niebezpiecznie zaczęła mi drgać i dłonią uderzyłam go w klatkę piersiową - Nie możesz mnie szantażować takimi rzeczami, Thomas.
- Nie mam wyboru - odciągnął moją rękę z siebie i podszedł do okna - Tylko tak mogę go zniszczyć, rozumiesz? Tylko tak może odpłacić się nam za to co zrobił. Ugrasz na tym i ty, i to wiele - zerknął na mnie zza ramienia - Za dwa dni ma odbyć się bankiet w Mediolanie. Zjawisz się tam jako towarzyszka Amaretto, i zaczniesz swoją grę. Liczę na ciebie. Pamiętaj on albo my. Tylko jedna strona z tego wyjdzie, i masz zakodować, że to będziemy właśnie, kurwa my.
Czułam ból w klatce piersiowej. Nigdy nie spodziewałabym się, że Thomas zdolny będzie do czegoś takiego. Poczułam łzy żalu pod powiekami, to ja dzięki własnemu bratu wepchnięta byłam w paszczę Mosculio.
Wybiegłam z jego gabinetu chcąc zostać sama. Postawiona kolejny raz byłam przed faktem dokonanym. Otarłam policzki i zamknęłam głośno drzwi od pokoju.
Dlaczego każdy mnie wykorzystywał?
***
Siedziałam smętnie przeciągając puchatym pędzlem po policzkach. Musiałam nadać sobie naturalnych rumieńców przez nałożenie delikatnego różu.
- Rachel, Thomas chce dla ciebie jak i dla nas jak najlepiej, zrozum to - Casandra jęknęła kręcąc ostatnie pasmo moich włosów.
- Gdyby chciał załatwiłby to sam, a mi dał już spokój z Mosculio. Pragnę całkowicie zapomnieć, ale żadna ze stron nie daje mi takiej możliwości - zapatrzyłam się w swoje odbicie.
- Zobaczysz, za każde zło dostaniesz nagrodę od losu - wyszeptała pochylając się nad moim uchem.
- Z każdym dniem powątpiewam w to coraz to bardziej - wyznałam.
- Och, przestań. Będzie dobrze, musisz tylko pokazać, że czujesz się przy nim swobodnie, dać mu sprzeczne informacje na temat Thomasa. To wszystko, potem wrócisz do domu.
- Tylko tyle? Po wypowiedzi twojego narzeczonego sugerowałam, że kazał mi się z nim związać! - uderzyłam dłońmi o toaletkę.
- Będzie dobrze, zobaczysz. Zniszczymy go raz na zawsze. Mosculio zaprzestanie życia na tej pierdolonej planecie, bo sam strzeli sobie w łeb.
![](https://img.wattpad.com/cover/302340012-288-k911082.jpg)
CZYTASZ
Zauroczeni w sobie |18+
RomancePiąta część z serii: "Uwikłani". Przyszedł czas na niego...Mosculio Ranches Garcia. Mężczyzna który przeszedł dość wiele, jednak to nie wszystko. Najgorsze dopiero miało być przed nim. Los stawia mu na drodze ją, piękną, blondwłosą Rachel. Wszyst...