RachelPrzyjęłam dłoń od Amaretto i z wielkim supłem w żołądku postawiłam stopę na błyszczącej ścieżce przez którą przechodziło wiele gustownie ubranych par.
- Czyli? Zgodziłaś się na propozycję Thomasa, tak? - szepnął patrząc prosto przed siebie.
- A miałam wyjście? Nie spieszy mi się przed ołtarz, a tym bardziej z tobą - powiedziałam całkowitą prawdę.
- Nie chciałabyś takiego przystojnego męża który zapewniłby ci wszystko co potrzeba?
Amaretto był zadufany w sobie do tego stopnia, że mógł wychwalać się godzinami przed publicznością. Może i był nawet w jakimś stopniu przystojny to zniechęcał do siebie wymownymi słowami które strzelał gdzie popadnie.
- Nie, wolę już zostać sama do końca swojego życia niż być z takim mężczyzną jakim jesteś ty. A teraz wybacz, udam się sama w kierunku gdzie cię nie będzie - pochyliłam się lekko żegnając się przy tym z nim.
Chciałam zamordować Casandrę za to, że wcisnęła na mnie czerwoną sukienkę która opinała mnie aż nad wyraz. Idąc jak pieprzona kaczka dotarłam do baru gdzie nie znajdował się jeszcze nikt.
Wspięłam się na wysoki stołek i zamówiłam zwyczajną wodę by jakkolwiek ostudzić swoje ciało.
- Nie spodziewałem się ciebie tu.
Pisnęłam czując dłonie na biodrach, oraz świeży oddech przy uchu. Zamknęłam powieki zaciskając dłonie na szklance.
- Mosculio - odchrząknęłam.
- Rachel, co tu robisz? - usiadł na miejscu obok mnie. Zerknęłam z ukosa skanując umięśnione ciało odziane w czarny garnitur.
- J...ja? - wyjąkałam - Zostałam tu zaproszona - skłamałam wychylając wodę do gardła - A ty?
- Nad wyraz spokojna, wyczuwam podstęp z twojej strony, ale cóż...- wykrzywił usta w lekkim uśmiechu - Też zostałem zaproszony.
Rozejrzałam się wkoło by zlokalizować blondynkę z którą spędzał czas na Malediwach, jednak spośród wielu nie poznałam tej której szukałam.
Wzięłam głęboki wdech i przysunęłam się do niego bliżej pod pretekstem zapięcia czerwonych sandałów na wysokiej szpilce.
Czułam na sobie jego zacięty wzrok. W momencie gdy się wyprostowałam jego dłoń złapała za moje biodra ponownie i spojrzał prosto w oczy.
Zabierzcie mnie stąd, błagam wszystkich świętych. Dłużej tego nie zniosę.
- Rachel, musisz wiedzieć, że będę cię przepraszał w dalszym ciągu aż mi nie wybaczysz. Potrzebuję usłyszeć z twoich ust to słowo: Wybaczam.
Nigdy tego nie usłyszy...
- [...] Liczę na ciebie. Pamiętaj on albo my. Tylko jedna strona z tego wyjdzie, i masz zakodować, że to będziemy właśnie, kurwa my.
Słowa brata dudniły w mojej podświadomości tworząc wir. Przełknęłam ślinę i odrzuciłam swoje loki na łopatki
- Może je usłyszysz jeśli będziesz się starał - wyszeptałam patrząc na jego usta, nie mogłam spojrzeć w oczy.
- Czuje tu jakąś niepewność - westchnął - Rachel, jestem świadom co zrobiłem. Chcę to naprawić i dać ci spokój z czystym sumieniem.
- Z czystym sumieniem? Jesteś gangsterem, zabójcą, sadystą tacy jak ty nigdy nie będą mieli czystego sumienia.
- Powiem ci coś. To prawda po zabójstwie jakiegoś śmiecia nie mam żadnych wyrzutów, ale po tym co ci zrobiłem...
- Nie kończ.
Odwróciłam wzrok wołając barmana by nalał mi jednak coś mocniejszego.
- Jesteś tu ze swoim narzeczonym? - omal nie zakrztusiłam się śliną.
- Ach, narzeczony...
- Wiedziałem, że mnie okłamałaś - parsknął śmiechem. Na moje nieszczęście pośród ścian sali rozbrzmiała powolna piosenka, można rzec, że typowy numer dla zakochanych - Ale ja ci to wybaczam, byłaś zdesperowana. Jednak - zszedł ze stołka i wystawił ku mnie dłoń - Jeden taniec, tylko jeden, a...
- A co? - zapytałam szeptem. Drżałam pod wpływem emocji.
- A sądzę, że dasz mi wszystko naprawić. Teraz - skierował wzrok na rękę - Zatańczmy.
Pchnęłam się sama prosto w jego zasadzkę. Ułożyłam dłoń na jego i dałam się pociągnąć w kierunku parkietu gdzie wirowało wiele już par. Poczułam ogień, pieprzony żar palił mnie od środka. Nie mogłam oddychać, musiałam przymknąć powieki by z krzykiem nie uciec jak najdalej stąd.
- Gdzie teraz się znajdujesz? We Florencji, a może również w Mediolanie?
- Nie, mieszkam...mieszkam w Neapolu - powiedziałam całkowitą prawdę.
- Ktoś dość porządnie postarał się by...- nie słyszałam tego co mówił dalej, bo zza sylwetki Mosculio ujrzałam dwa kciuki w górę. Amaretto powędrował w kierunku pokoi dla ważnych gości. Tam miał znaleźć kilka dokumentów które z tego jak ustalił z moim bratem Mosculio miał podpisać z jakimś przywódcą z Kolumbii.
Nie wiedziałam skąd mieli takie informacje, ale domyślałam się, że mieli wśród szeregów bruneta wielu zwolenników.
- Odpłynęłaś - złapał za moją brodę i skierował ją ku górze. Powoli kołysał się wśród rytmów piosenki - Wiem, że czujesz się niekomfortowo, ale...jak tylko pozwolisz mi to wszystko naprawić, może nie dasz mi nawet odejść...
Wątpię.
Musiałam odciągnąć go jak najdalej dlatego jak tylko nuty zaprzestały rozbrzmiewać pociągnęłam go na drżących nogach w kierunku ogrodu. Nie wiedziałam nawet jak go zagadać ale zadałam najgorsze pytanie z możliwych.
- Nie za gorąco ci w tej marynarce? Słońce dość mocno drażni dzisiaj - zasłoniłam dłońmi oczy.
- Gorąco to prawda, ale zdjęcie marynarki będzie oznaką zniewagi gości, tego aktualnie nie chcę. Mam tu do załatwienia mnóstwo ważnych spraw. I jeśli poczekasz na mnie kilka minut zabiorę cię gdzieś.
Uchyliłam lekko zaskoczona wargi.
Szybki chuj.
- Nie wiem czy to dobry pomysł...
- Jak najlepszy, poczekaj tu na mnie. Za piętnaście minut wracam.
Powędrował pewny siebie w kierunku wejścia do sali, ja zaś stałam zadręczając się przy małym podeście.
Przez Thomasa wpadłam w niezłe gówno.
CZYTASZ
Zauroczeni w sobie |18+
RomancePiąta część z serii: "Uwikłani". Przyszedł czas na niego...Mosculio Ranches Garcia. Mężczyzna który przeszedł dość wiele, jednak to nie wszystko. Najgorsze dopiero miało być przed nim. Los stawia mu na drodze ją, piękną, blondwłosą Rachel. Wszyst...