RachelThomas aż rwał w stronę wychodzącej z lazurowej wody Casandry. Trzymał w dłoniach puchaty ręcznik którym chwilę potem okręcił jej ciało.
- A ty? Dlaczego tak szybko wyszłaś? - zapytała pocierając rude, mokre kosmyki dłonią.
- Nie wiem - wyznałam zgodnie z prawdą - Chyba za dużo słońca w ostatnim czasie. Nie dość, że za niedługo zacznę wyglądać jak ciemnoskóra istota, to jeszcze te częste bóle głowy - przyłożyłam dwa palce do skroni po obu stronach głowy.
- Może po powrocie pójdź do lekarza, mam cię umówić? - brat podszedł do mnie obserwując uważnie.
- Nie, naprawdę to pewnie przez promienie słońca, przecież nie nosiła nakrycia głowy - starałam się brzmieć przekonująco.
- No też możliwe - Casandra wydęła wargi w delikatnym grymasie - Co powiecie dziś na wycieczkę? Z tego co wiem kilka wolnych willi czeka na turystów, ale kolację jak najbardziej możemy tam spożyć.
- Kochanie, ale mogę dać znać Carmello, i przeniesiemy się tam. Nie ma przecież żadnego problemu.
Kobieta podeszła do swojego ukochanego i złączyła razem ich wargi. Obróciłam się obserwując starannie parę która gościła kilka metrów od nas. Blondynka i brunet. Obydwoje wpatrzeni w siebie jak w obrazek.
Dziwne ukłucie w klatce piersiowej dało o sobie znać pierwszy raz w życiu.
Potarłam powolnymi ruchami oczy by dokładniej przyjrzeć się parze. W momencie jednak kiedy mężczyzna podszedł do niej i złączył dłonie obydwoje zniknęli za szklanymi drzwiami.
- Rachel zobaczyłaś ducha? - zachichotała z boku Casandra przywracając mnie tym na twardy grunt.
Pokręciłam dość gwałtownie głową.
- N...nie, po prostu zapatrzyłam się - zerknęłam na nich zza ramienia - To, co? Przenosimy się czy zostajemy tu?
- Kochanie, to co? Przenosimy się do willi? Przecież już jutro wracamy, jedna noc - dziewczyna zrobiła minę zbitego pieska i stanęła na palcach pokazując jeden palec.
- Już dzwonię do Carmello, dajcie mi kilka minut. Spakujcie się, to od razu się przeniesiemy - Thomas cmoknął narzeczoną w czubek nosa i wybrał numer do faceta.
Zniknęłam z przyjaciółką w swoich domkach. Zgarnęłam każdą sukienkę którą miałam i wsadziłam ją do walizki. Zapięłam ją i wyszłam na zewnątrz czekając na to, aż będzie dan mi przejść kilka metrów.
***
Nie sądziłam, że posiadanie sąsiadów będzie dla mnie aż tak dużym problemem. Wyszłam na balkon by zlokalizować piszczącą kobietę. Zerknęłam w stronę sąsiedniej willi chcąc zobaczyć jak najwięcej można.
W dalszym ciągu to rosły brunet grał przede mną całą rolę, bo stał obrócony tyłem zasłaniając zapewne swoją partnerkę.
Próbowała zobaczyć jak najwięcej jednak nie mogłam. Zdecydowałam się na upomnienie tej dwójki więc zbiegłam schodami na dół, zapukałam do sąsiednich drzwi i oczekiwałam na reakcję.
- Obsługa? - dobiegł mnie dziwnie znajomy męski tembr. Przełknęłam głośno ślinę i jak zahipnotyzowana weszłam jedną stopą do środka bogato urządzonej przestrzeni - Szampana proszę postawić...
Krew odpłynęła całkowicie robiąc ze mnie mumię.
Przede mną znajdował się Mosculio mając ciało pokryte kroplami wody. Sądziłam, że to był sen, zaczęłam szczypać się w nadgarstek ale ból zapewnił, że jednak nie. To wszystko się działo naprawdę.
Zaczęłam się cofać, wpadłam niefortunnie na krawędź drzwi.
- R...Rachel?!
Nie! To musiał być przecież sen! On musiał zniknąć. Zamglone spojrzenie uniosłam napotykając na zszokowane źrenice. Zakryłam usta dłonią dobitnie upewniając się, że to była prawda.
Stał w dalszym ciągu przede mną jak słup soli.
- Rachel, to ty? - zaczął zbliżać się do mnie coraz bardziej przyprawiając moje serce o prawdziwy galop w środku - Boże, ale jak? Przecież ty...
- Mosculio, mamy szampana? - do pomieszczenia wbiegła rozweselona blondynka mając na sobie białą koszulę bruneta.
- Rachel...- nie zwracał na nią uwagi, zbliżał się w dalszym ciągu do mnie mając wyciągniętą dłoń. Sama po wpadce stałam jak zamurowana, a czując zimną dłoń na swoim rozgrzanym policzku...zaczęłam palić się w środku - Ty żyjesz?
Wtedy pragnęłam umrzeć.
- Co ty tu robisz? - wysyczałam wściekła. Zapewne go zaskoczyłam jeszcze bardziej, ja siebie z resztą też.
Zmarszczył gęste brwi obserwując moją twarz. Przejechał kciukiem po mojej bliźnie na policzku która powstała na skutek rozcięcia przez odłamek szkła.
- Jak to? Przecież on powiedział, że nie żyjesz - mamrotał kompletnie nie zwracając uwagi na to co wcześniej powiedziałam. Wyglądał jakby chwilowo odpływał.
Próbowałam odciągnąć silną dłoń, nie dawałam rady i dopiero kiedy blondynka podeszła do niego i uwiesiła się na ramieniu posyłając mi wściekłe spojrzenie pochlapał kilka razy oczami i zabrał ją.
- Przyszłam tylko poprosić o chwilę spokoju. Od tych pisków aż głowa pęka - zadarłam wysoko brodę i obróciłam się napięcie chodź w środk drgałam przez napływ emocji.
- Możesz być spokojna, Rachel - kobiecy, ostry ton głosu spowodował u mnie wstręt - Będę jeszcze głośniejsza, prawda kochanie?
Zacisnęłam mocniej dłonie nie obracając się.
- Uważaj by tylko temu sadyście nie pękły bębenki uszne, chodź może...- przeciągnęłam - Jeśli to się stanie straci, kurwa wszystko!
Opuściłam ich dom będąc kłębkiem rozmaitych emocji. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, całość była jak najgorszy koszmar który śnił się każdej nocy powodując u mnie napady lęku.
Nie wiedząc co robię wsiadłam na pobliski rower i ruszyłam przed siebie modląc się by nie spotkać nikogo po drodze. Musiałam pobyć sama, to spotkanie było nad wyraz zbyt przytłaczające.
- Boże, co ja mam teraz zrobić?
![](https://img.wattpad.com/cover/302340012-288-k911082.jpg)
CZYTASZ
Zauroczeni w sobie |18+
RomancePiąta część z serii: "Uwikłani". Przyszedł czas na niego...Mosculio Ranches Garcia. Mężczyzna który przeszedł dość wiele, jednak to nie wszystko. Najgorsze dopiero miało być przed nim. Los stawia mu na drodze ją, piękną, blondwłosą Rachel. Wszyst...