Rozdział 6

2.3K 83 5
                                    

Mosculio



Byłem na siebie zły. Pod wpływem narkotyku zrobiłem coś o czym nawet wcześniej nie myślałem. Dałem tej małolacie, jebaną taryfę ulgową, to nie było w moich zamiarach.

Zażyłem kokainę by się rozluźnić, a popełniłem najgorszy błąd. Efekt był sprzeczny z zamierzonym.

Zostawiłem ją w klatce, tam gdzie było jej miejsce. Musiała cierpieć za to, że perfidnie, patrząc mi prosto w oczy kłamała. Chciałem sprawdzić każdą z tych szmat, ale jeśli jedna była jak nieugięty kolec, to zapewne reszta była taka sama.

Przez całkowity przypadek była ona pierwszą, zapewne gdyby na jej miejscu pojawiła się nawet Jasmine czy inna z jej bandy, to właśnie ona by znalazła się w takiej sytuacji, bądź...

Nie mogłem ukryć, że Jasmine była najlepszą która obciągała w zawrotnym tempie, nie hamowała się przed niczym i to mi się podobało. Była jak, jebana maszyna do robienia dobrze każdemu, chętnemu facetowi.

Przeczesałem dłonią mokre kosmyki włosów do tyłu i otarłem gładko ogoloną szczękę. Moje spojrzenie w lustrze mówiło jedno: Potrzebowałem pieprzonego rozluźnienia, narkotyku, seksu...

To było jak ucieczka od rzeczywistości. Dzięki widokowi na oślizgłą cipkę potrafiłem zmienić się w sadystę, dlatego też nie miałem partnerki. Pieprzyłem do oporu, do czasu gdy kobieta nie opadała sama z przemęczenia, bądź nie uciekała z piskiem.

Uwielbiałem patrzeć jak ktoś ma ten lęk w oczach gdy tylko mnie widzi. Też zaskoczeniem było dla mnie to, że Rachel która znajdowała się w piwnicy nie wiedziała kim byłem.

Dobrze, sam dowiedziałem się o jej istnieniu tylko dzięki egzekucji na Angelo, pewnie gdyby nie ten śmieć i jego sprytne łapy które znalazły się tam gdzie nie trzeba to nie zawitał bym w klubie i dalej omijał jego progi.

Opuściłem łazienkę i zrzuciłem puchaty ręcznik z bioder, założyłem czystą bieliznę, oraz zwyczajny, szary dres. Założyłem na głowę kaptur i wyszedłem ze swojej sypialni.

W rezydencji byłem sam. Nie miałem służek, umiałem sam sobie zrobić obiad, jedynie zatrudniłem sprzątaczkę która odwiedzała moje progi dwa razy w tygodniu by ogarnąć cały syf który mnie otaczał.

Z westchnieniem opadłem na wysoki stołek i sięgnąłem po pomarańczę, wgryzłem się w nią nawet nie obierając przy tym jej ze skórki. Sok spłynął po mojej szyi, czułem się jak lepka cipka.

- Ja pierdole - wywróciłem oczami i odłożyłem owoc na marmurowy blat obok. Odchyliłem głowę do tyłu i zerknąłem w bok. Przez okno tarasowe widziałem jak wiatr poruszał delikatnie gałęziami.

To był idealny moment do tego by skonfrontować się z Hulio, który pełnił rolę pośrednika między mną a Angelo. Zapewne już dawno dowiedział się o śmierci swojego "szefa", i spierdolił na drugi koniec Europy. Nie robiło mi to jakiegoś dużego problemu, wręcz przeciwnie.

Wiedziałem, że prędzej czy później sam zjawi się z podkulonym ogonem prosząc o drugą szansę, ale ja ich nie dawałem. W moim życiu istniało wiele zasad, on jak i Angelo podpisali pakt sumienia, wiedzieli obydwaj z czym wiązało się spiskowanie przeciwko mnie.

Potarłem nasadę nosa i wykrzywiłem wargi wiedząc, że zażycie narkotyku tylko da mi oczyszczenie umysłu.

Tak też zrobiłem. Miałem pewność, że towar który dostawałem był jak najcenniejszy kryształ. Sam przecież go transportowałem w dalsze zakątki. Posiadałem jednego z lepszych chemików, Percy zdawał się znać każdy element który idealnie komponował się do stworzenia narkotyku.

Wtarłem kokainę w dziąsła, dziki uśmiech zagościł na moich ustach kiedy błogość zaczęła rozluźniać napięte mięśnie. Czułem się jak motyl który mógł latać gdzie tylko chciał przy tym czując cudowną wolność.

Zbiegłem schodami do piwnicy nucąc pod nosem marsz pogrzebowy. Potarłem dłonie i sięgnąłem po swój scyzoryk który miałem w kieszeni dresów.

Otworzyłem masywne drzwi które prowadziły do korytarza w którym pełno było metalowych klatek. Jedna z nich była zajęta przez Rachel.

Gdy podszedłem do niej, głowa blondynka wisiała w powietrzu. Spała mając dłonie dalej uwięzione w metalowe kajdany. Jej ciało było cholernie kuszące, a w stanie w którym się znajdowałem mogłem zrobić wiele rzeczy.

Zażywający kokainę zapominałem o tym, że byłem capo Famigli. Byłem wtedy wolny, samowystarczalny i czasami pod impulsem zdarzało mi się wpierdolić kulkę jakiemuś idiocie z oddziału.

Kucnąłem nad jej ciałem i zilustrowałem krągłe piersi wylewające się spod zmasakrowanego stanika. Rozciąłem materiał nożykiem i jak napalony dzieciak patrzyłem prosto na biust blondynki.

Poruszyła się, to był znak, że obudziłem ją. Nawet i lepiej. Mogła świadomie mi obciągnąć.

Może to i lepiej, że ją zostawiłem żywą?

- Fiono, wstawaj! Czas obsłużyć swojego Pana!

Pochlapała kilka razy oczami ukazując przy tym swoje zielone oczy. Panikę dało się wyczuć z ogromnej odległości, jednak mnie to nie obchodziło.

Przecież była dziwką, dla niej to powinno być normalne, że ktoś chciał od niej usługi. Pracowała w Angelo Club dwa lata, to kupa czasu.

- Na co czekasz? Otwórz usta, wypieprzę cię tak, że będziesz prosiła o powrót do burdelu.

- Jedyne o co proszę - wyszeptała zachrypniętym głosem - To o śmierć.

Parsknąłem głośnym śmiechem i wypuściłem scyzoryk z dłoni. Upadł z hukiem na beton, kobieta podskoczyła obok, a brzdęk kajdanów rozniósł się po pustej przestrzeni.

- Zobaczymy jak się sprawdzisz, jeśli to co mówiła Jasmine się sprawdzi nie będziesz musiała powtarzać dwa razy.

Widziałem jak blada stała się na twarzy, już zapewne wiedziała, że to był sam początek naszej cudownej przygody.

- Prywatna dziwka w domu, no kto by się spodziewał...- pokręciłam rozbawiony głową i zsunąłem swoje spodnie dresowe tuż przez rozmazaną twarzą Rachel.

Zauroczeni w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz