Rozdział 44

2K 80 8
                                    




Rachel


Nie wiedziałam co robić. Znajdowałam się między młotem a kowadłem. Miotałam się między wybaczeniem Mosculio, a zwyczajną ucieczką z Włoch. Jednak musiałam jak już zmienić miejsce lokalizacji.

- Rachel...- obróciłam się w stronę bruneta który miał założone ręce na klatce piersiowej - Coś się stało?

Pokręciłam głową udając, że wszystko jak najbardziej jest okej, chodź tak pod żadnym pozorem nie było. Czułam się cholernie źle z myślą, że mój brat który wcześniej był jak pieprzona oaza spokoju wpakował mnie w jakieś gówno od którego musiałam uciekać.

Bolało najgorzej to, że on mnie uderzył...Zrobił to nie mając nawet w sobie skruchy, a potem wpędził jak więźnia do miejsca z którego gdyby nie Mosculio nie dane by mi było uciec.

- Widzę, że nie mówisz szczerze. Kto ci to zrobił? - wzrok swój skierował na mój brzuch okryty w dalszym ciągu białą koszulką.

- Wywróciłam się, to wszystko. Mosculio proszę daj mi spokój - jęknęłam licząc, że to zrobi. Sądził, że się zmienił...

- Jeśli sądzisz, że po prostu odpuszczę ten temat to grubo się mylisz! Ktoś celowo zadał ci ból!

Wzbierał się we mnie ogromny gniew. Zacisnęłam powieki oraz dłonie by nie powiedzieć czegoś co potem mogłoby dać sprzeczny efekt.

- Mosculio robiłeś to samo - wysyczałam tracąc panowanie nad sobą.

- Ale jakbyś nie widziała chcę to naprawić! Nie chcę by ktokolwiek inny zrobił ci krzywdę, czy ty to rozumiesz?! Chcę cię chronić!

- Szkoda, że nie uchroniłeś mnie przed samym sobą! - skierowałam oskarżycielsko palec w jego stronę - Nie zrobiłam ci tak naprawdę nic, a ty? Zadałeś mi gorszy ból psychiczny jak i fizyczny niż Angelo!

- Chcę to naprawić, chcę by było między nami normalnie, chcę byś była w pełni szczęśliwa. Dlaczego tego nie możesz wreszcie zrozumieć? Mam klęczeć przed tobą? - rozłożył ręce - Nie ma sprawy - ukląkł przede mną przyglądając się prosto w moje oczy - Zrobię, kurwa wszystko byś w końcu mi wybaczyła. Ten ból który noszę w sobie nie może się równać z tym który przeszłaś ty.

- Wstań - wyszeptałam czując jak moje policzki pokrywają się łzami - Nie rób szopki.

- Nie robię, ale jeśli mi nie wybaczysz w dalszym ciągu będę przed tobą, kurwa klęczał do końca życia czy ci się to podoba czy nie! - determinacja biła z jego oczu, jakby chciał przekonać mnie jeszcze bardziej do jego intencji.

- Mosculio, a co jeśli ci wybaczę, co potem? - wyszeptałam - Wyrzucisz mnie znowu na bruk, zostawisz na pastwę losu...

Złapał mnie gwałtownie za policzki i pokręcił swoją głową.

- Czy ty słuchałaś mnie kilka dni temu? Wyznałem ci, że w dalszym ciągu jestem od ciebie uzależniony. Sądzisz, że gdybyś mi wybaczyła dałbym ci odejść tak po prostu? Chyba kpisz, że wypuściłbym cię spod swoich skrzydeł. Gdybyś powiedziała te cholerne: Wybaczam ci, dostałbym kopa w tyłek i starał się utrzymać cię przy sobie jak najdłużej.

Zaskoczył mnie kolejny raz. Wzięłam głęboki wdech i drżącą dłoń położyłam na jego barku, ale w momencie kiedy chciałam coś powiedzieć okno które znajdowało się obok roztrzaskane zostało w drobny mak przez kamień które je wybił.

Krzyknęłam, a Mosculio poderwał się gwałtownie z podłogi.

- Rachel, wiem, że tam jesteś!

No tak! Thomas miał między szeregami Mosculio kreta!

Spanikowana nie wiedziałam, co robić. Czy może miałam się poddać przed bratem, a może wyznać wszystko Mosculio?

Przetarłam twarz dłońmi odsuwając kosmyki włosów do tyłu.

- Kto cię tu wpuścił, śmieciu? - brunet dopadł od razu do blondyna w ogrodzie. Obydwaj zaczęli szamotaninę, ale gdy Thomas wyjął broń i zaczął celować w stronę Mosculio przeraziłam się.

- I co teraz? Rachel, idź do tyłu! - brat mając tak naprawdę bruneta na celowniku rozkazał mi. Zaczęłam rozglądać się wkoło by znaleźć element zaczepny.

- Spierdalaj!

- W dalszym ciągu zabawny, ciekawe czy taki sam będziesz po drugiej stronie!? - naciskał spust broni, ale w pewnym momencie przede mną wyrosła potężna sylwetka która ciągnęła ze sobą wiotkie ciało Amaretto.

Błagam niech to będzie tylko sen, ja chcę się obudzić! Sytuacja była do tego stopnia szurnięta, że oszołomiony Thomas nawet nie zdemaskował ruchów Mosculio który sprawnie zamienił ich role.

- Rachel...- spojrzał na mnie mając ból w oczach.

Po moich policzkach płynęły łzy, a kiedy zaczęła się strzelanina nie wiedziałam co robić. Czekałam na najgorsze...

Opadłam na trawnik chcąc jakoś się uchronić przed strzałami za mną. Nie wiedziałam jednak, że to nic nie da, a kula trafi prosto w moją klatkę piersiową.

Zauroczeni w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz