Rozdział 5

2.4K 95 8
                                    

Jeśli się wam spodobał, to wstawię później jeszcze jeden. Buziaki! <3

Rachel

Moje ciało było wiotkie, czułam jak z każdą  chwilą tracę zdrowe myślenie. Było to cholernie złe, nie chciałam przez pryzmat omamienia palnąć czegoś co potem mogło skutkować moim własnym upadkiem całkowicie na dno.

Wiedziałam, że mówiąc całkowitą prawdę narażałam się na jeszcze gorszy gniew ze strony współpracowników, i gdy tylko wrócę, a zabójca Angelo mi uwierzy, będę pogrążona całkowicie, a moje życie zmieni się w jeszcze gorsze gówno.

- Więc tak...

Uchyliłam ciężkie powieki natrafiając na oczy oprawcy. Był pochylony ku mnie, jedną rękę opartą miał o zimną ścianę za mną, a w drugiej trzymał coś połyskującego, i długiego. Wydawać by się mogło, że to było coś podobnego do zwykłego noża kuchennego.

- Najpierw powiesz mi dobitnie o wszystkim co działo się w klubie - poczułam zimne ostrze na swoim nagim udzie. Przeszły mnie ciarki strachu, a lęk obudził mnie do tego stopnia, że zaczęłam myśleć nad tym co mu powiedzieć - Potem skoro jesteś dziwką, aż żal będzie nie skorzystać z twoich usług - za płatkiem ucha dotarł świeży oddech wymieszany z nutą alkoholu.

Przełknęłam głośno ślinę, i wysunęłam nogę przed siebie by pozbyć się mrowienia w mięśniach które jasno stwierdzało, że potrzebowałam uwolnienia się z kajdan którymi byłam skuta jak więzień.

- Ile tam pracujesz? - dłoń bruneta sama sunęła przez mój płaski brzuch do samego obojczyka. Patrzyłam pusto w sufit przyzwyczajona do tego, że byłam dotykana mimo własnej woli, biłam się z myślami czy naprawdę powiedzieć mu prawdę, czy jednak grać nieczysto.

Wybrałam opcję numer...

- Niedługo - wyszeptałam.

- Ach tak? - moje ciało zostało pokryte czymś cholernie ciepłym, po chwili dostałam pierwsze uderzenie.

Boże, czego chciał ode mnie ten facet?

Byłam oszołomiona, kompletnie nie wiedziałam jak zareagować na to co zrobił. Złapał boleśnie za moją brodę i nakierował ponownie na swoje oczy które w tamtym momencie pałały ogromnym gniewem.

- Sądzisz, że nie sprawdziłem niczego? - ryknął prosto w moją twarz, oddech odbił się od moich policzków - Rachel Lafayette, lat dwadzieścia trzy. Ojciec Włoch, matka Amerykanka. Obydwoje zginęli w wypadku samochodowym gdy miałaś pięć lat...Mam dalej wymieniać? - uniósł ostentacyjnie brew.

- Skąd...?

- Każda dziwka która pracuje w moim klubie ma teczkę, każda oddzielną - zaznaczył ostatnie słowo - Za każde kłamstwo które wypłynie z twoich ust dostaniesz karę.

- Dlaczego ja? - głos mi się łamał - Dlaczego?

- Nie musisz znać odpowiedzi na to pytanie - niespodziewanie zacisnął pięść na moich włosach i odchylił głowę do tyłu. Jęknęłam z rozpaczy - Wykryje każde, powtarzam KAŻDE kłamstwo nawet z tysiąca metrów - nastała chwilowa cisza którą przerwało moje łkanie - Jak długo tam pracujesz?

- Dwa lata - wyszeptałam ponownie unosząc wysoko wzrok, by nie napotkać pogardy ze strony przeciwnej.

- Nie można było tak od razu? - zapytał łagodniejszym tonem - Teraz zadam drugie pytanie. Jak poznałaś Angelo?

Co miałam mu powiedzieć? Miałam opowiedzieć całą historię która brzmiała jak pieprzony horror pomieszany z odrobiną bajki na samym początku?

- Mów! - po miłej barwie głosu nie zostało kompletnie nic.

- Poznałam go...poznałam w klubie - skłamałam. Chciałam by uwierzył, modliłam się o to w duchu, ale chwilę po tym jak wypowiedziałam te słowa na moje ciało spadła duża ilość uderzeń czymś co przypominało bicz.

Skórzane odłamki packi zostawiały czerwone ślady, na otartych wcześniej miejscach pojawiły się kreski krwi. Zacisnęłam mocno szczękę oraz powieki.

- Mówiłem coś - mężczyzna wyprostował się i dopadł do mnie ponownie jak zwierzyna - Nienawidzę jak ktoś mnie oszukuje, rozumiesz?! - mimo wszystko przystojna twarz stała się bordowa - Mówisz całkowitą prawdę, albo żegnasz się z życiem, wybieraj.

- Wolę chyba opcję numer dwa...

Zaskoczyłam nawet sama siebie, że byłam w stanie cokolwiek powiedzieć. Zmrużył powieki i gwałtownie sięgnął po małą paczuszkę która leżała obok. Rozerwał ją, a na moje ciało opadł biały proszek.

Czy to były narkotyki?

Kucnął i palcem przejechał po pudrze, wtarł go w dziąsła, i odchylił nagle zrelaksowany głowę. Uchylił jedną powiekę, jego źrenice w szybkim tempie stały się jak szerokie koła.

- Wiesz co robię z kłamliwymi dziwkami które są takie same jak ty? - parsknął śmiechem - Pieprze je do utraty ostatniego tchu, takie jak ty zapewne są przyzwyczajone do tego, że traktuje się je tak jak zasługują. Jak jebane szmaty - wypluł z jadem - Potem poderżnę ci gardło, trafisz do jebanych obłoków które stworzysz ze swoimi rodzicami!

Zabolało. Mógł wyzywać mnie od najgorszych, chodź nie wiedziałam kim całkowicie mnie to nie obchodziło, ale wspomnienie o moich zmarłych rodzicach było poza moją granicę wytrzymałości.

Łza spłynęła po policzku, była jak kamień. Ciężka, mogła zabić kogoś swoim upadkiem.

- Nie radzę kłamać, daje ci ostatnią szansę. CO SIĘ TAM, KURWA DZIAŁO POD MOJĄ NIEOBECNOŚĆ?

- Nic - wyszeptałam - Zupełnie nic...

Furia, to udało mi się zdiagnozować ze spojrzenia oprawcy. Nic poza tym.

- Wiesz, co? - zmienił nagle ton i sięgnął znowu po nóż, przyłożył go do mojego gardła nacinając lekko przy tym delikatną skórę - Będziesz siedziała tu tak długo, aż zmienisz zdanie i zrozumiesz, że powiedzenie mi prawdy będzie twoim jednym ratunkiem - A teraz kotku, co powiesz na małą zabawę?

Przełknęłam ból który rozchodził się w mojej klatce piersiowej kiedy gorąca woda oblała tamto miejsce.

- Kim jesteś? - wyjęczałam ledwo co mogąc złapać oddech.

- Ja? Kotku, nie okłamuj mnie kolejny raz - zaśmiał się, i przyłożył do rozgrzanego ciała coś okropnie ostrego. Pas z kolcami ranił jeszcze bardziej. Pochylił się nade mną i spojrzał w oczy. Jego były przerażające - Jestem Mosculio Ranches Garcia, od dziś jestem twoim Panem, jestem twoim właścicielem. 

Zauroczeni w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz