Rozdział 13

2K 79 16
                                    

Rachel

Drzwi od miejsca w którym się znajdowałam otworzyły się z impetem powodując nawrót drgawek. Moje ciało reagowało samo, nie potrafiłam pohamować żadnej czynności, ono robiło to co samo uważało za słuszne. Nagle kołdra została brutalnie ze mnie zdjęta. Naga pisnęłam i zacisnęłam powieki czując jeszcze gorszy wstręt do samej.

- Nie wierzę, zabawiasz się z dziwkami w momencie kiedy możesz mieć nawet podłożoną bombę w domu!

Przerażona słowami nieznajomego uniosłam delikatnie powieki by zeskanować obcego. Facet uderzająco podobny był do mojego oprawcy. Odziany był w ciemny garnitur, a złość biła z jego oczu na kilometr.

- Rachel, idź do garderoby, okryj się kołdrą i weź moje ubrania, ubierz się w nie - Mosculio rozkazał nie spuszczając wzroku z napakowanego mężczyzny na przeciwko.

Na drżących nogach, czując ogromne pieczenie między udami poszłam do wcześniej zakazanych mi miejsc. Ku zaskoczeniu nie było tam mnóstwa noży, pistoletów i takich tam. To była normalna garderoba wypchana przeróżnymi, męskimi dresami oraz garniturami drogich marek.

Zapewne jeśli zostawię chodź lekki ślad, Mosculio zada mi karę...

Zdecydowałam, że wezmę jedynie czarne spodnie dresowe, i ogromną bluzę. Chodź przez chwilę mogłam ukryć swój wstyd pod materiałem bawełny. Nie wiedziałam, czy mogłam wyjść z garderoby, dlatego też usiadłam na skraju czarnej pufy i czekałam na rozkazy.

Rachel, musisz wydostać się z tego bagna! Uwierz w siebie!

Zacisnęłam mocno poranione dłonie i wzięłam głęboki, drżący oddech. Liczyła się każda minuta którą tam spędziłam, musiałam przypomnieć sobie to co mijałam gdy niósł mnie na swoim barku. Chodź byłam ledwo przytomna pamiętałam, że gdy niósł mnie do góry minęliśmy pewne drzwi po drodze, które miały także czytnik.

Mimo wszystko za czasów Angelo Club uciekałam by spędzić spokojnie kilka chwil w zalążku uliczki. Jednak różnica była taka, że tam musiałam wracać, a chciałam dążyć do tego, że uciekając od Mosculio musiałam zniknąć raz na zawsze i zacząć coś od nowa, wydawało się to trudne, ale chciałam mieć szansę spróbować.

- Rachel, wyjdź już stamtąd!

Przełknęłam głośno ślinę i uniosłam się delikatnie potykając o własne nogi. Wyszłam z garderoby mając głowę nisko opuszczoną. Wolałam nie patrzeć na Mosculio.

- Jesteś, kurwa poważny?! Człowieku opanuj się, najpierw kokaina teraz dziwki? - syknięcie dotarło do mnie z przodu. Zacisnęłam powieki.

- Niech cię to nie interesuje, a teraz jeśli chcesz możemy pójść do mojego gabinetu i jak cywilizowani ludzie porozmawiać.

- Chyba nie sądziłeś, że będę mówił o tak ważnych sprawach, przy...

- Michael, zamknij paszcze i wypierdalaj z mojej sypialni!

Co? Sądziłam, że się przesłyszałam. On naprawdę zawlókł mnie do swojej sypialni tylko po to by mnie gwałcić? Co za psychol! Bałam się go jeszcze bardziej.

Mosculio

- Kim jest, kurwa ta kobieta? - Michael nie dawał za wygraną, i nawet gdy położyłem przed nim paczkę papierosów nie przestawał zadawać pytań.

- A co cię to interesuje, co? - parsknąłem i sam odpaliłem tytoń.

- Chwilowo intensywnie wraz z ojcem szukam rozwiązania by i nasz oddział nie ucierpiał na gównie w które się wplątałeś. Skoro zapraszasz do domu dziwki, musisz się liczyć z tym, że może być kretem bądź sama podłoży ci bombę.

- Michael, wróć na ziemię i ochłoń. Mam wszystko pod kontrolą, i zapewniam cię, że Rachel nie jest pieprzoną podpuchą ze strony Thomasa.

- Jesteś pewny?!

- W zupełności.

Prychnął i sięgnął po paczkę, zapalniczką odpalił papierosa i zaciągnął się odchylając przy tym głowę do tyłu.

- Ojciec jasno się zadeklarował, że szuka dla ciebie żony z pokroju Margari, nie masz wyboru musisz zgodzić się na jego propozycję by utrzymać to co teraz masz, czyli całe, jebane imperium.

- Znowu zaczynacie? Muszę wam chyba przypomnieć, że sytuacja u mnie jest całkowicie inna. Jestem capo Włoch, a jedynie synem i sojusznikiem Garcia. To ode mnie zależy wszystko.

- Nie powiedziałbym, ojciec przy podpisywaniu z tobą dokumentów zadeklarował, że jesteś jednym z nas, i mimo, że jesteś capo innego oddziału obowiązują cię takie same zasady jak i naszej reszty.

Ogarnęła mnie potworna furia. Pieprzony idiota!

- Michael powiem tylko tyle - zgasiłem swój niedopałek w popielniczce - Pocałujcie mnie w dupę!

- Nie minie cię los który zgotował ci ojciec, nie minie!

I tego chyba obawiałem się najbardziej. Treyvon mógł nieźle mi dopiec przez pryzmat ostatnich zdarzeń. W końcu dalej nie wiedziałem kto ośmielił się podrobić mój podpis, ale byłem bliżej jak dalej.

Razem z przyjacielem który niechęci do mojej osoby przez całe zamieszanie z Rachel zdołał namierzyć adres IP, kiedy ktoś nieudolnie zalogował się na owe konto. Jednak było to trochę jak strzał w kolano bo zdradziliśmy się.

Nie wszystko było stracone, a wysłany kret do oddziału Thomasa miał zmienić bieg zdarzeń.

- Za dwa dni ma odbyć się przyjęcie, poznasz swoją żonę. To chciał ci przekazać ojciec, jeśli się sprzeciwisz sam wiesz, że nawet pakt sumienia cię nie obroni.

Zauroczeni w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz