31. << Camilla >>
Po raz pierwszy widzę Willa w takim stanie. Bezbronnego, zupełnie jak małe dziecko. Może to przez moje zachowanie. Kto by pomyślał, że aż tak bardzo się tym przejął. On... uderzył Asha, powinnam przeprosić go za Shermana. To ja chciałam znów wsiąść za kierownicę, znów poczuć to co kiedyś i wypróbować siebie. Kiedy zabrał mnie tu, w ten świat, przez chwilę znalazłam się tam, gdzie kiedyś.
- No dalej! Odbieraj! - pogoniłam go, ale kiedy nie wykonał żadnego ruchu. Telefon wciąż dzwonił. Wyrwałam urządzenie z jego rąk i sama to zrobiłam ustawiając na tryb głośnomówiący.
- Znaleźli mnie. Znów. - usłyszałam jego zachrypnięty, tak znajomy głos. Do moich oczu ponownie napłynęły łzy. Po roku znów go słyszę. Dopiero teraz na prawdę dotarło do mnie, że on żyje. Oddycha, nic mu nie jest. Wypuściłam z siebie cichy szloch, ale od razu przyłożyłam rękę do ust, chcąc stłumić ten odgłos.
- C... Camilla? To Ty? - zapytał zdyszany, a w tle dało się słyszeć skrzypienie i stukot.
- Tak- ledwie wyjąkałam. - Andrew, Andrew... gdzie jesteś? Co się dzieje?
- Daj Willa - powiedział chłodno ignorując mnie. Tylko tyle?
Wciągnęłam gwałtownie powietrze tak, jakbym dostała siarczystego policzka. Will przypatrywał mi się z nieskrywanym bólem. I chociaż nie musiałam tego robić, bo rozmowa była w trybie głośnomówiącym, to wyciągnęłam go przed siebie, i oddałam.
- Uspokój się. - szepnął w moją stronę Will. - Feder wysłał swoich ludzi i szykuje więcej. - powiedział już głośniej tak, aby Anderw mógł go usłyszeć. - Wracaj. Zrób parę zmyłek, ale kieruj się w naszą stronę.
- Will nie wiem czy dam.... - jego głos był taki znajomy, wciąż ciepły, ale zmęczony.
- Dasz. Potrzebujemy góra dwóch dni, żeby wszystko ogarnąć.
Łańcuszek, który ściskałam w ręku, teraz palił mnie niemal żywym ogniem.
- Rozumiem.- odparł pewniej. Prawdopodobnie zacisnął teraz mocno usta, a między brwiami pojawiła mu pionowa zmarszczka. Chciałabym to móc znow zobaczyć. Go.
- Cam ja... Camilla, słyszysz mnie? - zapytał, wytrącając mnie z moich wyobrażeń. Odwróciłam głowę do okna, opierając czoło o zimną szybę, pokrytej smugami deszczu. Zamglonym wzrokiem śledziłam płynące krople.
Bałam się rozmawiać z własnym bratem.
- Słyszy - odpowiedział za mnie Will. Czułam jego przenikliwe spojrzenie.
- Cam, przepraszam, naprawdę nie miałem wyjścia. Camilla... musiałem Was chronić, spróbuj mnie zrozumieć. - mówił bardzo szybko, a w tle dało się słyszeć jakiś hałas. - Odezwij się, błagam, powiedz coś - dodał dużo ciszej.
Pokręciłam przecząco głową, chociaż wiedziałam, że nie może tego zobaczyć. Miałam ściśnięte gardło. Poczułam na sobie dużą dłoń Willa, która nieco niepewnie głaskała moje plecy przez grubą bluzę. Zdziwiona tym gestem, zamarłam.
- Nie mogę Andrew. - szepnęłam, uchylając drzwi i wypuszczając łańcuszek z dłoni, który spadł na mokry asfalt. Zaniosłam się głośnym szlochem
- Kocham Cię, Camilla, słyszysz? - gdy tylko te słowa opuściły jego usta, w słuchawce usłyszeliśmy huk, donośne kroki i krzyki. Gwałtownie odwróciłam się w stronę telefonu tkwiącego w reku Willa. Chłopak położył palec na ustach i niemo nakazał milczenie. Siedząc z wytrzeszczonymi oczami patrzyliśmy na siebie wzajemnie, nasłuchując.
CZYTASZ
What was once
Romance*w trakcie poprawek* Kawałek koloru na okładce nie jest przypadkowy. W życiu Camilli po śmierci brata wszystko stało się szare. Ten kolor to szansa na szczęście i na poznanie prawdy. Co jeśli Will Sheerman, przyjaciel jej zmarłego od roku brata zmie...