20. <Will>
Poprowadziłem Camillę do pokoju i posadziłem ją na łóżku, dałem jakąś bluzkę i ręcznik. Wyglądała na zamyśloną. Kurwa mać! Usłyszała zdecydowanie za dużo. Kiedy upewniłem się, że śpi zadzwoniłem do chłopaków.
- Rano. Zbiórka. - warknąłem i rozłączyłem się, nie czekając na odpowiedź.
Padłem na kanapę nawet nie zdejmując butów. Kusiło mnie, żeby iść do Cam... i położyć się obok niej. Przytulić ją... Cholera! Od kiedy JA chcę się do KOGOKOLWIEK przytulać!?
-----**-----
- Camilla nie jest głupia - mówię przyciszonym głosem do chłopaków, tak żeby nie zbudzić dziewczyny śpiącej w mojej sypialni. Jest dopiero 6 rano.
- W sumie, co ja takiego powiedziałem? Że dzwonił Harrison. Mało to Harrisonów na świecie? - zapytał Ash, a ja rzuciłem mu srogie spojrzenie, po którym wreszcie się zamknął.
- Po co Andrew dzwonił? Mówiłem mu kurwa, że ma siedzieć cicho i się nie wychylać! Nie wie, jak łatwo namierzyć numer? Tyle lat w gangu nic go nie nauczyło? - warknąłem wkurwiony.
- Dostał cynk, że Feder planuje jakieś gówno na Camillę. Był przerażony, że nic mu nie powiedzieliśmy i zadzwonił. - wyjaśnił spokojnie Tom.
- A co ma wspólnego z tą akcją przy magazynach, Teof? - zapytałem.
- Robiłem zwiad, tak jak mówiłeś. Było ich dużo i trochę się rzucali. Miałem tylko jeden pistolet... - w odpowiedzi pokręciłem tylko głową, na jego nieodpowiedzialność.
- A czemu Camiila została sama? Kurwa? Ash? - warknąłem.
- Kojarzysz tego barmana? To syn jednego z przydupasów Federa. Był u Cam i widać, że ją zna. Oni coś komponują, Will. No i on... wyszedł wcześniej. Zacząłem go śledzić. Ale była ze mną Am i ...
- Słuchaj! Nie obchodzi mnie to kurwa. Waszym głównym zadaniem miało być pilnowanie młodej, a Wy co? Tom?
- Na mnie nie patrz. Pojechałem z Peterem pomóc temu idiocie! - powiedział wskazując na Teofa, który wzruszył tylko ramionami, co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło. Już miałem wybuchnąć, ale przeszkodził mi w tym Ash.
- Yhm... - odchrząknął teatralnie - mamy gościa chłopcy! - Powiedział wesoło zeskakując ze stołka i zmierzając w stronę korytarza na którym stała Camilla. Odwróciliśmy równo głowy, aby ją zobaczyć.
Była ubrana w moją czarną bluzkę, która sięgała jej do połowy uda, ukazując blade, idealnie gładkie i szczupłe nogi. Stała boso na zimnych czarnych płytkach w przedpokoju, z jedną stopą postawioną na drugą, alby uchronić się choć trochę od chłodu. Jej długie, brązowe włosy były jak zawsze proste i lekko nastroszone od snu. Wyglądała... no... Cholera...
Usłyszałem jak chłopaki wciągają powietrze ze świstem, a na jej policzkach od razu pojawia się lekki rumieniec i obciąga koszulkę w dół.
- Głodna, co kotek? - zapytał Ash obejmując ją ramieniem i prowadząc pewnie w naszą stronę. Zacisnąłem dłonie w pięści, na jego słowa. "Kotek" ? Co to kurwa w ogóle ma być?
- To co? Kanapki? Jajecznica! O! - powiedział uradowany, a kiedy zobaczył miny reszty zaśmiał się jeszcze głośniej. - Wybacz... Musisz czuć się nieswojo z bandą napaleńców w jednym pomieszczeniu. Chodź do kuchni. - Mrugnął do niej i nadal obejmując wyszedł z salonu.
- Wow. - wymsknęło się Teofowi.
- No... to... ten... - nie potrafił wysłowić się Tom.
CZYTASZ
What was once
Romance*w trakcie poprawek* Kawałek koloru na okładce nie jest przypadkowy. W życiu Camilli po śmierci brata wszystko stało się szare. Ten kolor to szansa na szczęście i na poznanie prawdy. Co jeśli Will Sheerman, przyjaciel jej zmarłego od roku brata zmie...