<Will> 24
- Gdzie... ? - zapytała.
- Dolna szafka, na samym dole. - powiedziałem próbując ukryć uśmiech.
Schyliła się do szafki i otworzyła ją. Stały tam oczywiście środki do czyszczenia łazienki, a nie apteczka... Kiedy usłyszała w końcu mój śmiech, zrozumiała o co mi chodziło. Wypięła się idealnie w moją stronę tak, że mogłem podziwiać jej śliczny tyłek. Głośno odchrząknęła, a jej policzki zaczerwieniły się. Jezu! Jaka ona jest niewinna i słodka. Słodka... Jej usta... Kurde, nie teraz Will!
Posłała mi "mordercze" spojrzenie, więc w końcu spróbowałem opanować śmiech.
- Dobra, dobra. - podniosłem ręce w geście poddania. - U góry w szafce. - powiedziałem, a ona uniosła brew w niedowierzaniu- Ej! Teraz serio mówię. - dodałem kręcąc głową i cicho się śmiejąc.
- Okey... -powiedziała wolno, po czym sięgnęła do szafki, przytrzymując bluzkę, żeby nie podwinęła jej się za wysoko. Widząc to ponownie wybuchnąłem śmiechem. Ale momentalnie złapałem się za brzuch głośno sycząc z bólu.
- Nie chcę nic mówić, ale moje ręce już tam były. - powiedział, mając na myśli wtedy, kiedy byliśmy siebie spragnieni, całowaliśmy się namiętnie, oparci o ścianę, a moje ręce błądziły pod jej bluzką. I jak tu trzymać łapy z dala od niej po takich przeżyciach?! Przecież to niemożliwe jest....
- To dziwne, powinieneś być... sama nie wiem... obolały? Wystraszony? W końcu zostałeś postrzelony. - powiedziała, a ja tylko prychnąłem. Gdyby wiedziała ile razy ja i chłopaki zostaliśmy draśnięci przez kulę, tak jak ja teraz, a nawet postrzeleni. Do dziś mam bliznę na udzie po pamiętliwej akcji.
Camilla otworzyła apteczkę, stawiając ją na blacie i wyciągając spory opatrunek.
- Zdejmij koszulkę. - powiedziała nie patrząc na mnie, a odmierzając bandaż. Siedziałem z założonymi na piersi rękami i przyglądałem jej się. Kiedy nie doczekała się żadnej reakcji z mojej strony, w końcu na mnie spojrzała. Popatrzyłem na nią z miną niewiniątka i zamrugałem szybko kilka razy.
- O co chodzi? - spytała już mocno zdezorientowana co można było stwierdzić po zaróżowionych policzkach i zaciśniętych piąstkach.
- Może zechciałbyś mi pomóc? - zapytałem, a kiedy prychnęła, spróbowałem znowu - wiesz... ledwie ją założyłem, tak bolało, a teraz jeszcze mam ją zdjąć - pokręciłem głową udając smutek.
Camilla zamknęła oczy licząc do 10. Postanowiłem wykorzystać okazję i przyjrzeć się jej dokładniej. Miała na sobie luźny, kremowy sweterek i wąskie, bardzo wąskie, idealnie dopasowane... czarne rurki. Boże co za nogi! Jej długie włosy sięgające prawie pasa były rozpuszczone, proste i lekko potargane. Dopiero teraz zauważyłem, że Camilla nie maluje się, a jeśli już to nie tak, jak wszystkie inne, które pieprzyłem. Nie to, że pieprzyłem Camillę! Nie! Chociaż kurwa... jasne że bym chciał. Ona... naga... ja w niej...
- Will, zdejmuj koszulkę. - dokładnie to, co sobie zacząłem wyobrażać ona właśnie powiedziała! Czy ja śnię?
- Co? - zapytałem zdezorientowany
- Opatrunek. - powiedziała machając mi przed oczami wacikami namoczonymi wodą. Kiedy zdążyła wszystko przygotować? Ah! Wtedy kiedy ja głupi o niej fantazjowałem!
Z widocznym ociąganiem, bardzo wolno zacząłem zdejmować koszulkę. Jej oczy stawały się coraz większe z każdym odsłanianym przeze mnie skrawkiem skóry. Kiedy rzuciłem bluzkę do kosza na pranie Camilla podeszła do mnie z opóźnieniem i wyraźnym zdenerwowaniem.
CZYTASZ
What was once
Romance*w trakcie poprawek* Kawałek koloru na okładce nie jest przypadkowy. W życiu Camilli po śmierci brata wszystko stało się szare. Ten kolor to szansa na szczęście i na poznanie prawdy. Co jeśli Will Sheerman, przyjaciel jej zmarłego od roku brata zmie...