11. Tajemnica lekarska.

8.9K 411 15
                                    

Camila

        Nie wiem gdzie jestem, i nie pamiętam prawie nic z dzisiejszej nocy. Dzisiejszej? Nie wiem nawet jaki jest dzień! Ledwie zdążyłam dobiec do drzwi, które na szczęście prowadziły do łazienki. Upadłam na kolana i zwymiotowałam do sedesu. Huczało mi w głowie i ciemniało przed oczami. Powoli wstałam spuszczając wodę. Dopiero, kiedy odwróciłam się do lustra, zauważyłam, że mam na sobie dużą, niebieską i męską bluzę. Przemyłam usta wodą i oparłam ręce na umywalce. Patrzyłam w dół i próbowałam zapanować nad ciemnością ogarniająca mój umysł. Oddychałam głęboko. Po chwili podniosłam głowę i znów spojrzałam w duże lustro. Z przerażenia i zaskoczenia aż krzyknęłam i mało co nie upadłam! Ale w porę chwyciły mnie silne ręce... uwaga! Willa.

 - Spokojnie, to tylko ja- powiedział dalej mnie podtrzymując.

- Tylko? - pisnęłam.

        Chciał coś powiedzieć, ale odepchnęłam go i rzuciłam się do muszli klozetowej. 

- Wyjdź. - zdążyłam tylko cicho powiedzieć i już zwymiotowałam wodą. To tak, jakbym wypiła jej za dużo i mój organizm chciał się jej pozbyć. Nawet nie zauważyłam, że obok mnie, na płytkach, usiadł Will. A potem nagle zalała mnie fala wspomnień. 

Byłam na placu... Most. Chciałam się zabić. Skoczyć. Właściwie to skoczyłam... ale jeśli żyję, to najlepszy dowód na to, że nie do końca mi się udało. Pokręciłam przecząco głową i zaśmiałam się bez krzty wesołości. 

- Co? - zapytał Will. Nigdy nie mówił do mnie takim tonem. Zawsze był zły, a teraz jakby zatroskany?

- Nic. Miałeś wyjść. - powiedziałam. 

- Odpowiedz na pytanie. - powiedział, i widziałam, że powoli zaczyna się wkurzać.

- Jestem tak beznadziejna, ale to chyba wiesz... - spojrzałam na niego, a on wpatrywał się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.- ...że nawet nie potrafię się zabić.

- Dla czego chciałaś... - zaczął, ale nie dałam mu dokończyć. 

- Gdzie jestem? - zapytałam.

- U mnie. - wzruszył ramionami jakby to była najoczywistsza odpowiedź. 

- Która godzina? - zapytałam. Chciałam wiedzieć ile tu jestem. 

- Dochodzi 7. - odpowiedział sprawdzając w telefonie. - Muszę zadzwonić. Połóż się. 

- Jak się tu znalazłam? Właściwie... nie ważne. Wracam do domu. 

- Poczekaj w pokoju! - warknął. Był z powrotem tym samym Willem jakiego znam od śmierci brata i tym samym, którego się bałam.

 Usiadłam na łóżku, bo zbyt kręciło mi się w głowi by stać. Po chwili wrócił Will. Stanął na przeciwko i wpatrywał się we mnie. 

- Więc... - zaczęłam niepewnie. 

- Powinnaś zostać i odpocząć. - powiedział stanowczo. 

- Dziś pierwszy dzień szkoły. Mama na pewno martwi się... wracam do domu. 

- Nie!

- Tak!

- Nie!

- Nie zatrzymasz mnie! - nasze głosy coraz bardziej się podnosiły.

- Założymy się? Zostaniesz tu, chociażby siłą. 

- To przetrzymywanie wbrew woli. 

- Nie prosiłem się żebyś tu była! - krzyknął wreszcie! 

What was onceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz