27

8.4K 486 41
                                    

 27. << Camilla >>

- Nic Ci nie zrobił? - zapytał Tom z przejęciem w głosie. - Hej... Camilla.

- Już wszystko dobrze, nic Ci nie grozi... - powtarzał Ash jak mantrę.  

- Nic mi nie jest... - mówię cicho. 

- Zawieźcie ją do domu i jedźcie do Brada. - warknął Will.

Był zły. Cholernie zły. Czemu? 

- Mamy jej coś mówić? - zapytał Teof, jakbym w ogóle nie stała obok. 

Zmarszczył tylko brwi i niepewnie pokręcił przecząco głową, wciąż wkurzony.

Chłopcy poprowadzili mnie do samochodów ukrytych w lesie. Ash ciągle mnie obejmował, jakby bojąc się, że upadnę. Adrenalina krążyła w moich żyłach. A emocje i myśli były skłębione w moim umyśle.  

- Nie czekajcie na mnie. - rzucił tylko zatrzaskując drzwi i dociskając pedał gazu, szybko ruszył.

- Czemu był taki.... - zaczęłam, ale nie dane mi było skończyć.

- Nie martw się. - odparł krótko Ash. - Musisz odpocząć. 

- Nie! Czy to przed nim chcieliście mnie chronić? Przed Federem? Czemu Derek... Derek! Musicie go uwolnić! - pisnęłam, zaciskając palce na koszuli przyjaciela.

- Czekaj, co? - powiedział zatrzymując się. - Derek? Ten z klubu?

- S... skąd wiesz? - zapytałam niespokojnie. 

- Nie ważne. Wsiadaj Cams. Jedziemy do domu WIlla. 

Chłopaki spojrzeli na siebie wymownie, po czym wsiedli do swoich samochodów. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Przebyliśmy ja w ciszy. Po pół godziny jazdy moje powieki stawały się coraz to cięższe... aż w końcu opadły.

Obudziłam się tak nagle, że przez chwilę nie byłam świadoma tego, gdzie jestem. 

Rozejrzałam się dookoła stwierdzając że nadal jestem w samochodzie. Tyle że stoimy pod domem Willa. Ash pewnie jest już w środku... Wyszłam z auta i podeszłam do drzwi. Poczułam się trochę dziwnie... mam zapukać? Przecież nie ma go w domu... Wzięłam szybki oddech i weszłam do jego domu. Od progu dało się usłyszeć kłótnie. 

- Jesteś po prostu za młody, żeby zrozumieć... - powiedział męski głos. Zatrzymałam się w miejscu nasłuchując. Może tak, czegoś się dowiem?

- Nie Brad! To Ty nie rozumiesz. Skoro już jest jego Strzeżonym, to powinien przestać zachowywać się jak chuj się i może trochę nią zaopiekować!? Tak to działa... a on co? Stroi fochy jak panienka. - powiedział Ash. Rozpoznałam jego głos.

-  Daj mu czas... - powiedział inny. 

Więc wszyscy są w salonie. Wszyscy oprócz Willa. Wściekłego Willa. 

- Właśnie o to chodzi.... że nie ma czasu.  - Po tym krótkim zdaniu zapadła cisza. 

Weszłam ostrożnie do pomieszczenia i rozejrzałam się. Potarłam w zdenerwowaniu ramiona. Patrzyli na mnie, a każda z ich twarzy wyrażała coś innego. Smutek, żal, złość, współczucie. Ten ostatni wstał i wyciągnął do mnie rękę. Był starszy od reszty. Miał złote włosy z rudymi końcówkami i ciepłe zielone oczy. 

- Chyba jeszcze się nie znamy. Brad. - powiedział. 

Wpatrywałam się w niego z szeroko otwartym oczami. Znamy się. 

What was onceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz