Camilla
On jest dziś jakiś inny. Zaryzykowałabym nawet stwierdzeniem, że się zmienił. Przy swojej siostrze był zupełnie innym człowiekiem - przede wszystkim trzeźwym. Wydaje się być świetnym bratem dla Claire. Teraz siedzimy w jego samochodzie, i boję się odezwać. Zresztą nie wiedziałabym nawet co powiedzieć. Ciężko wyczuć jego humor. Czasami mam wrażenie, że cierpi na rozdwojenie osobowości.
- Podwieźć Cię do domu, czy w inne miejsce? - jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- Do domu. Erver Street 6. - odpowiedziałam cicho.
- To akurat pamiętam. - odpowiedział. No tak. Jak przyjaźnił się z moim bratem, często u nas bywał.
Aby przerwać ciszę Will włączył radio, z którego popłynęła jakaś piosenka. Palcami wybijałam rytm na kolanie. W samochodzie rozległ się głos zapowiadanej piosenki, ale nie słuchałam go. Patrzyłam w szybę po mojej stronie. Nagle otrząsnęłam się z otępienia na pierwsze tony melodii. Poczułam wzbierające się w oczach łzy. Will pogłośnił radio, a ja zaraz kiedy zabrał rękę, drżącymi dłońmi wyłączyłam radio.
- Nie lubisz tej piosenki? - zwrócił się do mnie Will, spoglądając na mnie. Mam nadzieję, że nic nie zauważył.
Nie chciałam płakać. Nie przy nim, do jasnej cholery. Gdybym była w domu... poradziłabym sobie z tym bólem w inny sposób.
- Nie chcesz gadać ze mną to nie gadaj. Próbowałem być miły. - powiedział lekko wkurzonym tonem. A mi od razu przypomniało się jego pytanie, na które nie wiedziałam jak odpowiedzieć. To właśnie ta piosenka leciała zawsze rano w naszym domu, kiedy zbierałam się do szkoły z Andrewem. Razem wygłupialiśmy się myjąc zęby, a przy tym tańcząc i śpiewając. Przywoływała więc ona wiele wspomnień, ale tez sprawiała, że chciało mi się płakać.
- Nie wiem - to odpowiedź na Twoje pytanie. - odpowiedziałam, wciąż wpatrując się w szybę obok mnie.
- Po prostu myślałem, że tego słuchacie tam w swoim wieku? Wiesz nastolatki huuu - powiedział z lekka pogardą.
- Jesteś starszy o cztery lata. To nie dużo - powiedziałam wciąż cicho. Był w wieku Andrewa. Nie chciałam mówić głośniej, żeby nie usłyszał, jak łamał mi się głos.
- Tak sądzisz? - zapytał spoglądając na mnie. Nie wiedziałam tego, ale czułam jego wzrok na sobie, więc wzruszyłam w odpowiedzi ramionami. Dalsza drogę przebyliśmy w ciszy. Zabrałam swoją rzeczy, bo kupiłam kilka rzeczy.
- Dzięki - rzuciłam i wysiadłam z samochodu. - Cześć. - Dodałam i skierowałam się do domu.
Od razu po wejściu do domu, rzuciłam zakupy w kąt pokoju, rozpuściłam włosy i poszłam do łazienki. Wyjęłam z szafki obok lustra moje tabletki antydepresyjne. Wzięłam trzy i połknęłam bez popijania. Byłam już przyzwyczajona. Teraz mogę spokojnie iść spać. Mój cudowny plan jednak przerwał dźwięk dzwonka rozchodzący się po domu. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. Ujrzałam w nich Willa z jeszcze jedną torebką zakupów w ręku, którą jak widzę zostawiłam przez przypadek.
- Dzięki. - Powiedziałam i wyciągnęłam rękę po nią, a jego wzrok padł na moją drugą rękę, w której wciąż tkwiły tabletki. - bolała mnie głowa. - mówiąc to zerknęłam na opakowanie.
Will oddał moją własność, rzucił szybkie 'cześć' i poszedł. Zamknęłam drzwi i skierowałam się na górę. Rzuciłam się na łóżko i po prostu zasnęłam. Obudził mnie dopiero odgłos klaksonu samochodu mojej mamy. Wybiegłam z domu pomóc jej wnieść siatki.
- Jak zakupy? Znalazłaś coś fajnego? - zapytała.
- Tak, kupiłam kilka rzeczy. Za raz oddam Ci kasę.
- Nie, nie. Zatrzymaj. Może jeszcze coś sobie kupisz, czy coś. Idź do kina, czy gdzie tam chodzą nastolatki...
Zabrzęczał mój telefon, oznajmiając, że przyszła wiadomość.
Od: Ag Peter zaprosił nas na ognisko-piknik, czy jak to nazwiesz. Wiem, że nie zaczęła się nawet szkoła, a ja już robię Ci plany, ale nie możesz mi odmówić. Błagam Cię. Peter powiedział, że ucieszyłby się gdybyśmy przyszły!
Nacisnęłam 'odpowiedz ' i szybko odpisałam:
Cieszyłby się gdybyś TY przyszła. Niech będzie.
Odpowiedź przyszła natychmiastowo:
Wyraźnie powiedział, żebym zaprosiła i Ciebie. Wiedziałam, że się zgodzisz, dziękuję :*
Westchnęłam, ale już nie odpisywałam. Weszłam do domu przebrać się w leginsy, i sportową bluzę. Wzięłam słuchawki, odpaliłam muzykę i zaczęłam biec przed siebie. Było już trochę późno i zaczęło się ściemniać, ale nic sobie z tego nie robiłam. Biegłam dalej. Nagle usłyszałam głosy przede mną. Wyłapałam swoje nazwisko, więc zatrzymałam się i schowałam za murem księgarni.
- Harrison zawalił, wiem, ale dopiero teraz zacznie się prawdziwa jazda. - Jedna z postaci rozmawiała przez telefon, a druga czekała na jakąkolwiek wiadomość. Kiedy wychyliłam się bardziej zobaczyłam Willa i jednego z jego kumpli - Asha, oświetlonych migającym światłem latarni.
- Po prostu dostarcz mu torbę i wszystkie informacje. Ma do mnie więcej nie dzwonić. - Will rzucił papieros na beton i przydeptał go butem, po czym wsadził rękę do kieszeni, głośno wzdychając w zirytowaniu.
Jego przyjaciel obejrzał się za siebie i byłam niemal pewna, że zostałam zauważona. Szybko schowałam się, płasko przylegając plecami do ściany i starając się unormować rozszalały oddech.
Mój brat nie żyje, a w zasięgu kilkunastu kilometrów nie ma nikogo innego o takim nazwisku. Wbrew pozorom nie jest ono aż tak pospolite. Nie mogłam nic na to poradzić, że w moim sercu zasiano malutką nadzieję. Mój mózg podsuwał mi obrazy tego, jak Andrew wraca z uśmiechem do domu. Jak wita się z mamą, która już nie jest w pracy, a zajmuje się w ogrodzie różami, które tak bardzo kochała uprawiać. Widzę, jak siedzi ze mną na balkonie w nocy, testując najgorsze na świecie żelki i opowiada o ostatnim wyścigu...
Z mojego gardła wydostał się cichy szloch. Zakryłam usta ręką, czując łzy spływające po policzkach. Nie słyszałam już żadnej rozmowy, wychyliłam się ostrożnie, ale nikogo już tam nie było. To nie mogło mi się przywidzieć.
Na miękkich nogach ruszyłam z powrotem do domu. Starałam się uporządkować tornado panujące w mojej głowie. Zamyślona, przechodząc przez pasy nie zauważyłam, że ulica nie była całkowicie pusta. W ostatnim momencie zobaczyłam oślepiające światło, które powiększało się z każdą sekundą. Stałam na środku przejścia dla pieszych, niezdolna wykonać jakiegokolwiek ruchu.
*~'D
CZYTASZ
What was once
Romance*w trakcie poprawek* Kawałek koloru na okładce nie jest przypadkowy. W życiu Camilli po śmierci brata wszystko stało się szare. Ten kolor to szansa na szczęście i na poznanie prawdy. Co jeśli Will Sheerman, przyjaciel jej zmarłego od roku brata zmie...