Will
Odkąd wyszła z domu obserwowałem ją. Nie mogłem postąpić inaczej, po tym jak zobaczyłem co znajduje się w książce wyrzuconej przez nią. Tknięty dziwnym przeczuciem, że coś może jej się stać postanowiłem ją śledzić. Nie dla siebie, nawet nie dla niej, ale dla mojego najlepszego przyjaciela, którym bez względu na wszystko, jest Andrew.
Wiedziałem, że to co powiedziała na koniec, na placu, nie wróży niczego dobrego. Ledwie doszedłem na most na którym stała, a już zobaczyłem ją z rozłożonymi rękami i zamkniętymi oczami. Chce się zabić? Skoczyć? Z tego pierdolonego mostu! Cholera, dziewczyno! Rzuciłem się by ją złapać, ale było już za późno, bo zrobiła krok do przodu i zaczęła spadać w dół do czarnej wody obijającej się wałami o kamienie.
Nie wiele myśląc zbiegłem zboczem i dotarłem do brzegu rzeki, w którą przed sekundą skoczyła Camilla. Jeśli ona to przeżyje to będzie cud. Bez namysłu skoczyłem w zimną jak cholera wodę i starałem się płynąć jak najszybciej. Co chwilę wstrząsały mną dreszcze zimna. Rozejrzałem się, ale nigdzie jej nie widziałem! Było za ciemno! Kurwa, kurwa, kurwa. Gdybym szedł o krok szybciej... NIE! Znajdę ją! Przepłynąłem kolejne kilka metrów i zobaczyłem jej rękę. Była taka blada. Nie wiedziałem, czy to od księżyca, czy dlatego, że nie żyje...
Podpłynąłem jak najszybciej i złapałem ją w ramiona. Była jak porcelanowa lalka: bezwładna i przeraźliwie blada. Jezu... Kiedy dotarłem z nią na brzeg i delikatnie położyłem na piasku sprawdziłem jej puls. Był słaby, ale jej serce wciąż pracowało! Nie wiedziałem co zrobić! Najrozsądniejsze byłoby zadzwonienie po pogotowie, ale wiedziałem, że zanim przyjadą może być za późno. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer. Koleś wisi mi przysługę, i jest lekarzem. Zrobi co tyko mu karzę.
- Halo... - odezwał się zaspany męski głos.
- Erick tu Will. Przyjedź na most Tower Bridge. Pospiesz się - warknąłem i rozłączyłem się.
Spojrzałem na nieruchome ciało Camili i nie wiedziałem co mam zrobić. Przytuliłem ją, żeby nie straciła całej ciepłoty ciała. Była lodowata.
- Nie umieraj - powiedziałem szeptem w jej włosy.
Nie wiem ile tak trwaliśmy. Otrząsnąłem się z przerażenia dopiero kiedy usłyszałem ryk silnika samochodu Erica i jego kroki.
- Odsuń się.- miał zdecydowany głos.
Postąpiłem tak, jak rozkazał. Przyglądałem się jego pracy. Sprawdził jej puls, otworzył oczy i poświecił latareczką i zbadał palcami jej głowę.
- Czaszka cała. - mruknął do siebie kręcąc w niedowierzaniu głową. - Co się stało? - skierował pytanie do mnie, ale nawet na mnie nie spojrzał. Wpatrywał się w Camilę dalej ją badając.
- Skoczyła... - dalsza część nie przeszła mi przez gardło.
Pokiwał tylko głową i popatrzył w górę na most, a potem na jej nadgarstek na którym widniały podłużne blizny. Powtórnie kiwnął głową i wziął ją na ręce.
- Szpital? - zapytałem.
- Myślę, że skoro nie zawiozłeś jej tam sam, to.... - spojrzał na mnie niepewnie - nie ważne. Lepiej zawieźmy ją do Ciebie. To bliżej.
Byłem zaskoczony ale pokiwałem twierdząco głową. Nikt przypadkowy nie miał wstępu do mojego domu. Nigdy nie zapraszam tam przypadkowych ludzi a już na pewno nie sypiam tam z nikim. Dom, to dom. Z dziewczynami spotykam się w hotelach lub u nich.
- Kluczyki w stacyjce - powiedział Erick. - Poprowadzisz.
Całą drogę przebyliśmy w zupełnej ciszy. Erick co jakiś czas badał puls dziewczyny, ale nie odezwał się ani słowem. Czułem się jakoś niepewnie. Czemu jeszcze się nie obudziła? Może uderzyła się w głowę i coś jest nie tak? Nareszcie dotarliśmy na miejsce i już miałem zapytać, czy wszystko z nią w porządku, Erick nie dał mi dojść do słowa.
- Nie teraz, porozmawiamy potem. Gdzie ją położyć? - zapytał.
- Tam - wskazałem swoją sypialnię. Ruszyłem zaraz za nim. Erick ułożył ją delikatnie.
- Przynieś coś na przebranie. Tobie też radzę się wysuszyć. Nie będę Cię niańczył. - powiedział i wypchnął mnie z własnego pokoju.
Poszedłem do łazienki i ubrałem spodnie dresowe i bluzę z kapturem, które wisiały na suszarce. Wróciłem do pokoju i zastałem Erica rozbierającego Camillę!
- Co ty kurwa odpierdalasz? - zawołałem.
- Trzeba ją przebrać. Masz te ubrania? Daj je i wyjdź. Muszę ją obejrzeć. - spojrzałem na niego niepewnie, ale był pewny siebie i nic nie wskazywało na to, że ma jakieś niecne zamiary.
- Co mam Ci dać? - zapytałem zaglądając do szuflady.
- Jakąś ciepłą bluzę, cokolwiek, oby było suche. - powiedział zdejmując z niej spodnie.
Była chuda, choć miała kształty tam gdzie potrzeba, ale nie wyglądała sztucznie. Była... doskonale naturalna? Tak. Chyba tak to mogę określić. Położyłem ciuchy na łóżku i wyszedłem. Poczekam na niego w kuchni. Po 20 minutach dosiadł się do mnie. Siedzieliśmy w zupełnej ciszy. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Podziękować?
- Zmieniłeś się - wypalił Eric. Tego się nie spodziewałem. Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. - Nigdy nie przejmowałeś się żadną laską. I nigdy nie zadzwoniłbyś do mnie, gdyby nie zależało Ci na niej.
- Nie zależy mi na niej. - powiedziałem, a on uniósł jedną brew w zdziwieniu. - No co?
- Nic. Nie ważne. Słuchaj teraz uważnie. Mam nadziję, ze nie ma wstrząśnienia mózgu, nic na to nie wskazuje. Ma dużo pić. Za 3-4 godziny powinna się ocknąć. Po obudzeniu się lepiej żeby nie jadła... przez jakąś godzinę. Może ją mdlić i mieć zawroty głowy. A... i jeszcze jedno - słuchałem go bardzo uważnie - ona tu zostanie?
- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami. - Nie przepadamy za sobą, sama zdecyduje.
- Byłoby lepiej gdyby została. Ktoś musi jej pilnować. Niech się nie przemęcza i dużo leży. A teraz muszę już iść. Jak się obudzi to zadzwoń. - powiedział i chciał już wychodzić, ale go zatrzymałem.
- Poczekaj... dzięki.
- Nie ma sprawy. Uratowałeś mi tyle razy dupę, że jestem Ci winny o wiele więcej. To ja Dziękuję. Na razie. - I wyszedł.
Opadłem na stołek w kuchni. Byłem strasznie wyczerpany. Najchętniej położyłbym się spać, ale nie chciałem zostawiać samej Camili... Nie wiem co mam jej powiedzieć kiedy się obudzi, ale jedno wiem. Musi mi wszystko wyjaśnić. Chociaż wiem, że skoczyła przez tego idiotę Andrewa. Zmęczenie wygrało nade mną, bo już po chwili powlokłem się na kanapę i zasnąłem.
Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz. Erick .
- Tak? - odezwałem się.
- Minęły już 4 godziny, nie dzwoniłeś. Obudziła się? Mam przyjechać? - zapytał.
O cholera... zasnąłem. Bez rozłączania się poszedłem do sypialni. Cicho otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Spojrzałem na łóżko, które było puste. Uciekła?
*~'D
CZYTASZ
What was once
Romance*w trakcie poprawek* Kawałek koloru na okładce nie jest przypadkowy. W życiu Camilli po śmierci brata wszystko stało się szare. Ten kolor to szansa na szczęście i na poznanie prawdy. Co jeśli Will Sheerman, przyjaciel jej zmarłego od roku brata zmie...