28. <Will>
- Nie nienawidź mnie. - powiedziała cicho, nieco niepewnie.
Westchnąłem ciężko i wróciłem do swojej pracy.
- Ash miał Cie odwieść. - mruknąłem niezbyt miło, bo z kolei to ona teraz ciężko westchnęła.
- Nie ma go nigdzie. - odparła.
Podkręciłem kilka śrubek i zabrałem się za czyszczenie następnej, kiedy Camilla ruszyła ze swojego miejsca i podeszła do samochodu. Podniosłem głowę i zacząłem ją obserwować. Była świeżo po prysznicu, ubrana w moje dresy i bluzę, a wilgotne jeszcze włosy rozrzucone były na jej ramionach i plecach. Nie miała na sobie ani grama makijażu, a i tak wyglądała pięknie. Ze zmarszczonymi brwiami przejechała dłonią po niebieskim lakierze samochodu jej brata.
- Przepraszam. - szepnęła.
Co? Zmarszczyłem brwi. Jedyną osobą, która powinna przepraszać, jestem ja. Gdybym trzymał się od niej z daleka... albo wywiózł ją gdzieś po otrzymaniu zadania. Musiałaby się ukrywać...
- Za co? - zapytałem przerywając swoje myśli.
- Za to, że...raz kolejny mnie uratowałeś i ... za to, że musiałeś zmarnować na mnie swoją Strzeżoną. - powiedziała łamiącym głosem.
- Nie musiałem. - odparłem, patrząc w jej zielone oczy. Rozchyliła w zaskoczeniu usta, a ja na nic innego nie miałem takiej ochoty, jak właśnie na nie. Żeby ją pocałować.
Nie możesz jej dotykać, Will! Pamiętaj kim jesteś.
Zacząłem się cofać od niej, bo nawet nie wiem jak to się stało, że staliśmy blisko siebie, nie dotykając się, ale blisko. Za blisko!
- Nie musiałem, ale obiecałem coś Twojemu bratu. - odpowiedziałem zły na siebie, za swoją chwilową słabość.
Nawet będąc po drugiej stronie samochodu działała na mnie jak magnes.
- Jesteś na mnie zły. - bardziej stwierdziła, niż zapytała, jednak i tak postanowiłem jej odpowiedzieć.
- Jestem zły na siebie.
- Żałujesz? - pytanie boleśnie zawisło między nami. Pokręciłem przecząco głową.
-Brad mówił, że to dla was ważne... - zaczęła niepewnie, a ja znów pokręciłem przecząco głową. - ważniejsze niż ślub, więc przepraszam, ze zmarnowałeś to na mnie.
- Opowiedział ci o Meredi? - zdziwiłem się.
- Tak. Mówił, ze bardzo ją kochał i nie wahał się ani chwili... i pomyślałam, że jesteś zły ... o to.
Popatrzyłem na nią przez chwilę, uświadamiając sobie jedną, ważną rzecz. Gdybym miał jeszcze raz podejmować decyzję, zrobił bym to samo. To ona zostałaby moim Strzeżony, nawet gdybyśmy nigdy nie mieli być razem. Teraz wiem, że od początku, od pierwszego razu kiedy uratowałem ją po tym, jak skoczyła, chciałem zapewnić jej ochronę. Nie tylko przed samą sobą, przed Federem, ale powinienem ją chronić przede wszystkim przed sobą.
- Ja nigdy nikogo nie pokocham, więc to nic takiego - machnąłem ręką i wróciłem do pracy.
Camilla nabrała powietrza jakby chciała coś powiedzieć, jednak ugryzła się w język.
- Wykrztuś to. - mruknąłem, chcąc za wszelką cenę poznać jej myśli i usłyszeć głos. Czymś muszę sie zadowolić skoro nie mogę jej dotknąć. Tym razem nie złamię zakazu.
CZYTASZ
What was once
Romance*w trakcie poprawek* Kawałek koloru na okładce nie jest przypadkowy. W życiu Camilli po śmierci brata wszystko stało się szare. Ten kolor to szansa na szczęście i na poznanie prawdy. Co jeśli Will Sheerman, przyjaciel jej zmarłego od roku brata zmie...