22. <Will>
- Stary, a nie lepiej jakby... - zaczął Ash.
- Nie. - warknąłem uciszajac go.
- Dla czego? Jakbyśmy jej powiedzieli wszystko... zrozumiałaby, Will.
- I co mam jej powiedzieć? Że Rok temu Andrew zawalił jedną sprawę z przemytem dla największego gangu, że zamieszany w to jest tez jej ojciec, bo to on wciągnął w to syna? I, że ona zapłaci życiem za błąd brata? A teraz poluje na nią nasz gang, ale jednak się rozmyśliliśmy, bo tknęło nas uczucie moralności i sumienie, bo przecież jest niewinna... I nie możemy jej zabić? Że ją chronimy?! Przed Federem i przed samymi sobą?! - krzyczałem jak opętany.
- Uspokój się. - mruknął cicho.
- Uspokój się? Mam się uspokoić? W każdej chwili ktoś może na nią napaść! Przystawić lufę do skroni i... puf! Rozumiesz to Ash ?! Rozumiesz to chociaż trochę?
Na samą myśl jak jej ciało bezwładnie opada na ziemię przechodzą mnie dreszcze, umysł ogarnia biała gorączka, a ręce zaczynają się trząść.
- Nie możemy na to pozwolić. Ja nie mogę na to pozwolić, Ash - powiedziałem juz dużo spokojniejszym tonem.
- Wiem Will, ale nie postrzegasz tego w odpowiedni sposób... to przez to... po prostu...że Ci na niej zależy i ... - nie dałem mu dokończyć, bo zalała mnie fala... sam nie wiem czego. Byłem zły na Asha... zaskoczony, i wściekły na siebie, że to co on mówi, jest... kurwa cholerną prawdą.
- Nie zależny mi na niej. - wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
- Ależ tak! Mam Ci to udowodnić? - spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem, ale nie odezwałem się. Uznał to za twierdzącą odpowiedź i zaczął mówić:
- Przez cały ten czas obserwowałeś ją. Nie mogłeś znieść myśli, że Andrew musiał uciekać, tylko dla tego, żeby chronić siostrę i matkę. Nienawidziłeś jej podświadomie. Jego poświęcenia. I dlatego tak bardzo Cię irytowała. A może, że jest podobna do niego? Że ma takie same oczy? Zainteresowania?
- Nie... - zacząłem ale przerwał mi machnięciem dłoni. Nawet nie wiem co chciałem powiedzieć.
- A jak Feder dał nam zdjęcia. Samo to, że je zobaczyłeś było dla Ciebie jak pierdzielnięcie piorunem, potem Teof... i Twój wybuch... Nie mogłeś znieść tego, że ktoś mógłby podnieść na nią rękę... Oczywiście oprócz ciebie, twardzielu. - parsknął śmiechem.
- Nigdy jej nie uderzyłem! O czym Ty pierdolisz? Nawet nie wiem po co tu siedzę i słucham tego. - machnąłem ręką wstając.
- Wyzywałeś ją, ośmieszałeś, chociaż widziałeś jak cierpiała po stracie brata. - Ash zniżył lekko głos, jakby starając się, żebym tego nie dosłyszał. - To gorsze niż uderzenie, Will.
- Nic nie wiesz. Nic nie rozumiesz...
- A To, że jest jedyną dziewczyną, która była w Twoim domu? Jedyną, która spała w Twoim łóżku?
- Nie miałem gdzie jej wtedy....
- Miałeś. Gdziekolwiek. Nawet tu. - wskazał ręką pomieszczenie. - Tylko nie chciałeś.
- Nie chciałem? - ni to zapytałem, ni to stwierdziłem.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, a potem wstałem i bez słowa wyszedłem. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem z piskiem opon. Próbowałem ignorować nieprzeniknione spojrzenie Camilli. Była jak skaner, jakby potrafiła odczytać każdą myśl człowieka. Zajrzeć głęboko w umysł i przetrząsnąć go, pozostawiając po sobie burdel w mojej głowie.
CZYTASZ
What was once
Romance*w trakcie poprawek* Kawałek koloru na okładce nie jest przypadkowy. W życiu Camilli po śmierci brata wszystko stało się szare. Ten kolor to szansa na szczęście i na poznanie prawdy. Co jeśli Will Sheerman, przyjaciel jej zmarłego od roku brata zmie...