8. Prawie potrąciłem dziewczynę.

8.7K 449 25
                                    

Will

Cholera! Jechałem za szybko- oczywiście. Zaledwie 3 milimetry od ciała młodej dziewczyny zatrzymał się mój motocykl. Kto normalny spaceruje ulicami miasta o pierwszej w nocy, w dodatku samotnie? Oczywiście, wiadomo kto! Czy zawsze muszę na nią trafiać?

Camilla stała jak skamieniała, z zamkniętymi oczami. Wyglądała bardzo spokojnie, a może nawet zbyt spokojnie jak na osobę, która ledwie uniknęła poturbowania, czy może nawet śmierci. Z pewnością widziała, że coś na nią jedzie! Co do cholery z nią nie tak?

- Harrison! Kurwa! - krzyknąłem i z łomoczącym sercem w piersi zeskoczyłem z maszyny podchodząc do dziewczyny. Na moje słowa otworzyła szeroko oczy. Nie było w nich strachu, a zaskoczenie i zawód? 

- Żyje? - Wyszeptała.

- Mogłem Cię rozjechać! Jesteś nienormalna? 

- Żyje. - powiedziała trochę pewniej wciąż wpatrzona w przód motocyklu.  

- Coś Ty sobie myślała? Łazisz sama po nocy? Mogłem Cię zabić! - dopiero teraz na mnie spojrzała. 

- Jechałeś szybko, ja.. nie widziałam Cię, było pusto, a nagle... - zaczęła mówić, ale nie potrafiła skleić zdania. Jej ramiona zatrzęsły się, a ja błagałem, żeby tylko się nie rozbeczała. Nienawidziłem mazgajenia się, było to za każdym razem bardzo niezręczne.

- Nic Ci nie jest? - zapytałam chociaż widziałem, że zdążyłem w porę wyhamować. Z ledwością do cholery zatrzymałem motocykl przed jej ciałem!

Ona tylko wzruszyła ramionami, powoli odwróciła się i zaczęła iść w stronę domu. Nie wiele myśląc poszedłem za nią, zupełnie zapominając o motocyklu pozostawionym na środku ulicy.

- Gdzie idziesz?! - zapytałem wciąż podniesionym głosem.

- Do domu. - odpowiedziała pewnie, ale wciąż cicho.

- Tak po prostu? przed chwilą prawie.... - zacząłem mówić, przystając przed nią i zagradzając jej drogę. Camilla tylko westchnęła, wyglądała na na prawdę zmęczoną. Ciemne cienie pod oczami i zapadnięte policzki wcale nie wyglądały na niej dobrze. 

- Piłeś. - to nie było pytanie, a trafne stwierdzenie z jej strony.

- Co Cię to obchodzi? 

- To po co za mną idziesz?- Otworzyłem usta, ale po chwili zamknąłem je i ściągnąłem brwi.- Zejdź mi z drogi.

I tak też zrobiłem. Byłem wcześniej nieźle wkurwiony, ale tak jak zawsze gdy ją spotykam. Uwielbiam ją wkurzać i denerwować. Ale dziś... kiedy prawie ją zabiłem, kiedy prawie złamałem daną jej bratu obietnice i kiedy usłyszałem smutek w jej głosie, na wieść, że przeżyła- to było dziwne. A potem przypomniałem sobie o tabletkach, które miała w ręku kiedy zapukałem do jej drzwi. Ćpa? Nie, miałem nadzieję, że to nie to.

Jechałem do domu wolniej niż zazwyczaj. Postanowiłem pojechać pod jej dom i poczekać na nią. Zaparkowałem pod wielkim drzewem, tak by nikt nie mógł mnie dostrzec w ciemności, co ułatwiał mój czarny strój i ciemny lakier maszyny. Nie wiedziałem, które okno należy do niej, więc czekałem gdzie zapali się światło. Chwilę później pojawiło się na piętrze, w pierwszym pokoju po lewo. Zobaczyłem smukłe ciało dziewczyny, którą chwilę temu miałem ochotę uderzyć za tak spokojna postawę. Ale nie bije dziewczyn, nawet takich jak ona. To moja zasada. A ja swoich zasad nie łamię. 

Dziewczyna wyszła z pokoju, chyba do łazienki, a ja nie wiem czemu, ale postanowiłem czekać dalej, mimo, że już sprawdziłem czy dotarła bezpiecznie do domu. Po 10 minutach weszła do niego z powrotem, w samym ręczniku i mokrych włosach.

Widziałem ją przez okno bardzo dokładnie. Wyjęła z szafki jakąś bluzkę i poszła się przebrać z powrotem do łazienki. Wróciła ubrana w dużą bluzkę, wyglądająca na męską. Czyżby nasza mała dziewczynka miała chłopaka?Nic trudnego, w dowiedzeniu się tego. W końcu obiecałem jej pilnować, tak? Tak. Camilla zasłoniła rolety i zgasiła światło. 

Postanowiłem pojechać do Petera i o to zapytać. W końcu przyjaciółka Camilli jest jego laską. Jakoś nie zwróciłem uwagi na to, że dochodzi druga. Po chwili zapukałem do jego drzwi. Później walnąłem w nie kilka razy pięścią. 

- Stary... co Ty chcesz? - Otworzył zaspany kumpel. 

- Wpadłem na piwo- powiedziałem z udawanym entuzjazmem. 

- O... - spojrzał na zegar na ścianie - 2:30 ? 

- Każda pora jest dobra. - wzruszyłem ramionami i wszedłem do jego mieszkania.

- Tak, tylko ja nie jestem sam... 

- A wyglądasz jakbyś spał a nie robił coś innego -  z wysoko uniesioną brwią spojrzałem na drzwi do sypialni, które były zamknięte, ale wiedziałem kto tam jest. Ta jego laska Aggie.

- Jaka jest? - zapytałem rozsiadając się na kanapie.

- Nie spałem z nią. Nocuje u mnie, bo było już ciemno... i zaproponowałem, żeby została. 

- A ona się zgodziła, i do niczego nie doszło. - rzuciłem ironicznie, a on przytaknął. Zaśmiałem się, bo jak jedna mała dziewczyna mogła aż tak zmienić tego chłopaka w zaledwie tydzień.  

- Ona nie jest dziwką na jedną noc! - ściszył głos, ale był zdenerwowany. - Zależy mi na niej, ale Ty tego nie rozumiesz, bo nigdy Tobie na kimś tak nie zależało!

- Ho, stary! Zluzuj. Obudzisz swoją księżniczkę. - powiedziałem rozbawiony. 

- Po co tu przyszedłeś ? - zapytał stając z założonymi ramionami na piersi.

- Mówiłem już - odpowiedziałem. 

- Mów o co tak na prawdę chodzi. Chociaż jesteś moim przyjacielem, to wiedz, że jak zaraz stąd nie pójdziesz i nie dasz mi spać, to Cię wykopię. - powiedział z powagą. Odchrząknąłem, opierając łokcie o kolana. 

- Powiedzmy, że chcę się czegoś dowiedzieć. A Ty wydajesz się odpowiednią osobą... - zacząłem. 

- Nie owijaj w bawełną, tylko mów i spieprzaj-  usiadł na kanapie obok mnie i przetarł zmęczoną twarz. 

- Jak jechałem motocyklem... to prawie potraciłem dziewczynę i ... 

- Co kurwa? Żyje?

- Mówiłem, że prawie potrąciłem dziewczynę. Camillę dokładniej mówiąc i potem zastanawiałem się.... 

- Harrison? I potem zastanawiałeś się? Jesteś nienormalny?

- Zastanawiałem się, czy ma kogoś... - zapytałem nie przejmując się jego wybuchem. Ale kiedy skończyłem mówić, przez chwilę panowała cisza, a potem kumpel zaczął się śmiać. 

- Co to ma do rzeczy? Jakby nikogo nie miała miałbyś mniejsze wyrzuty sumienia, że prawie ją zabiłeś? - nabijał się. 

- Nie, nie mam wyrzutów. Sama praktycznie wlazła mi pod koła. Pytam, tak po prostu. A jesteś z Agge, więc pewnie wiesz. 

- Jestem z Ag, ale Camillę znam tylko z jej opowieści, nic o niej prawie nie wiem, za to Ty jesteś dupkiem. Jak chcesz to mogę zapytać Ag. Powiem Ci jutro. A teraz spierniczaj, wracam do niej. 

- Ok, tylko się zabezpieczcie. - powiedziałem, co spotkało się z jego maślanym spojrzeniem od którego przysięgam zaraz puszczę pawia.  

        Nie wiedziałem gdzie teraz jechać. Nie miałem nic do roboty. Ostatnio z Ashem nie mieliśmy żadnych akcji. Nie ma co jeździć po mieście bez celu. Postanowiłem zatankować wrócić do domu. Dziś nocną zmianę na stacji miała tleniona blondyna. Dziewczyna uśmiechała się do mnie zalotnie, ale mnie to jakoś dziś nie ruszało.

- Proszę, reszta. - Wyciągnęła rękę i niby przypadkiem dotknęła mojej dłoni. Razem z pieniędzmi podała mi karteczkę z numerem telefonu. Nie ma co, sprytna. Uśmiechnąłem się tylko na to i wyszedłem. 

Nawet nie spostrzegłem jak stanąłem znów przed domem Harrisonów. Wszędzie były pogaszone światła oprócz tego jednego okna. Jej okna. 

*~'D

What was onceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz