Pogodzić się ze stratą

86 8 8
                                    

    Przerażona tym co zastanę, przekroczyłam ponownie most kosmiczny. Jakie było moje ogromne zdziwienie, gdy przywitał mnie tłum wiwatujących ludzi, a w raz z nimi prezydent i... moi rodzice. Chciałam do nich podbiec, lecz ochrona wskazał mi postument obok głowy państwa. Po jakże długim wstępie, dostałam medal, za najprościej mówiąc, ocalenie świata oraz nominacje do pokojowej nagrody nobla, na którą to galę, się ostatecznie nie wybrałam. Czułam się bardzo nie swojo, dostając te wygórowane pochwały. Nie walczyłam sama, a najgorsze w tym wszystkim było to, że do wielu krzywd ja doprowadziłam. Nigdy jednak nie zapomnę ciepłego uśmiechu mojej mamy, która po całej ceremonii przytuliła mnie jak nigdy dotąd. Od tamtej pory wiedziałam, że chcę naprawić wyrządzone przeze mnie krzywdy moim najbliższym, jednak.... było już trochę za późno.
        Z wielkim trudem próbowałam otworzyć oczy. Nie starałam się nawet zadawać sobie głupich pytać, czy aby na pewno już nie żyje, bo można powiedzieć, że raz już spojrzałam śmierci w oczy i to tak, że bliżej się już nie da. Przechyliłam głowę i zamazanym wzrokiem, dostrzegłam sylwetkę Hounda majstrującego coś przy stole. Nie miałam siły żeby się odezwać, więc ze spokojem spojrzałam w sufit. Próbowałam sobie przypomnieć, co dokładnie zaszło i jakim cudem dalej żyje, jednak nie umiałam znaleźć żadnego wytłumaczenia. Poczułam też, że moja lewa ręka była unieruchomiona, a na ciele widniały liczne siniaki i drobne rany. Co najbardziej przykuło moją uwagę? Fakt, że tym razem było mi tak przyjemnie ciepło, za sprawą zmechaconego starego koca, który w tamtej chwili, był dla mnie dużym udogodnieniem. Nie wiem nawet kiedy na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech, który dodał mi sił, na przełknięcie śliny obolałym od kurzu gardłem i wypowiedzeniu paru słow.
-Co... co tam majstrujesz? -Odwrócił się gwałtownie siadając koło mojej "pryczy"
Hd-Zabić cię to mało. -Powiedział uderzając się w kolano niby ze złości, ale i w jakimś stopniu ulgi.
-To miała... być jakaś metafora? -Po tych słowach zaczął dusić mnie ostry kaszel, który złagodził łyk wody podany mi przez Hounda.
Hd-Dobrze, że nic ci nie jest, napędziłaś mi niezłego stracha.
-Co się stało, że nie proponujesz mi oleju? -Trzymało się mnie jakieś nieodpowiednie do panującej sytuacji zachowanie, ale odkąd wszystko, w tak łatwy sposób mogło się spieprzyć wokół mnie, podchodziłam do wielu spraw z dystansem.
Hd-Bierze cię na żarty?! Bumblebee oskalpowałby mnie! -Widziałam, że się przejął, tylko nie bardzo umiałam pojąć dlaczego.
-Wybacz ale płakać nie będę, chyba straciłam wszystkie łzy jakiś czas temu. Dlaczego mi pomogłeś? -Spytałam starając się oprzeć na łokciach, on zaś rękami podparł blat, stając do mnie tyłem, aż w końcu odrzekł ściszonym tonem głosu.
Hd-Nie mam zamiaru stracić nikogo więcej. Zbyt wielu już zginęło moich braci i to w imię czego? Pomocy takim nędznym istotom.
-Której sam przed chwilą udzieliłeś pomocy. -Stwierdziłam stanowczo.
Hd-Nie widzisz tego?! Straciłem wszystkich! Wreckerzy się rozpadli... Większość z nich zginęła albo od chorych decyzji Magnusa, albo pomagając ludziom na tej ich marnej planecie.
-Przynajmniej coś robili! A ty? Zwinąłeś tyłek i wróciłeś jak było po wszystkim. Nie taką przysięgę chyba składaliście. -Odrzekłam w złości.
Hd-I co mi po niej? Dodatkowo, że ocalili was przed zagładą, to jeszcze panoszycie się na Cybertronie myśląc, że macie takie same prawy jak my.
-Myślisz, że ty jedyny kogoś straciłeś?! Nie masz pojęcia ilu moich przyjaciół i niewinny osób straciło życie na moich oczach... Rodzina z trójką dzieci, z czego osierocili czterolatkę, chłopak, który chciał pomóc grupie ocalałych, sam oddał życie, bym mogła dokończyć co zaczęłam, żołnierze, którzy nigdy więcej nie powrócą do domów, przyjaciółkę... która była jedną z was.... Mam dalej wymieniać? -Czułam, że targają nim emocję, które ciężko było mu ukryć.
Hd-Po co niby mi to wszystko mówisz? Chcesz wzbudzić we mnie litość? -Tu podszedł do mnie uważnie mi się przyglądając.
-Nie, chcę ci uświadomić, że ucieczka na nic się zda. Jeżeli nie staniesz na przeciw lękom przeszłości, będą już zawsze żyły w twoim cieniu. Czy tak chcesz, by wyglądało twoje życie?
Hd-Oddział od dawna nie istnieje. -Powiedział lekko wątpiącym głosem.
-A kto broni stworzyć ci nowy? Na twoich zasadach, bez Magnusa. -Chodził od ściany do ściany nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Czułam, że zasiałam w nim ziarenko nadziei.
Hd-Powiedz, żałujesz czasem swoich decyzji? -Z trudnością zmusiłam się do wstania i zrobienia niezgrabnych kroków w jego stronę.
-Nawet nie masz pojęcia jak często. Z jednej strony, cieszę się, że moje marne życie pomogło uratować tyle istnień i tego nie zmieniłabym za wszystkie skarby tego świata, lecz to, na czym zależało mi najbardziej... na rodzinie... utraciłam już na zawsze. Wręcz bym rzekła... na swoje życzenie.
Hd-Dziwie się, że po tym wszystkim chciałaś wrócić.
-Nie chciałam... dalej nie chcę... ale nie mogę już nikogo więcej stracić. -Tu lekko się uśmiechnął zapalając fajkę. Po chwili zaczął wymachiwać rękami, jakby w geście zdenerwowania ale z dobrym humorem.
Hd-No i kurwa co mi przyszło z ratowania ciebie? Straciłem moje paliwo, cenne paliwo! -Powiedział załamany. Byłam zszokowana, totalnie o tym zapomniałam.
-Wolałeś uratować mnie, niż twoją jedyną rzecz mogącą uratować cię z tej nędzy?
Hd-A gdzie tam! Jak wysadziłaś wszystko w cholerę, to i korium przepadło. -Wiedziałam, że wcale tak nie myślał, ale mimo wszystko nie wywiązałam się z umowy, to i dlaczego on miałby to zrobić?
-Bee i reszta poczekają. Na pewno w okolicy jest więcej złóż. -Machnął ręką od niechcenia i założył ręce na klatce piersiowej.
Hd-Daj se spokój. Jesteś pokiereszowana jak Jackie podczas jeden z misji transportowych haha. Dobrze, że jesteś tą całą "Wybraną", inaczej było by już po tobie. -Zamrugałam parę razy, by przetworzyć jego słowa, aż wreszcie dodałam.
-Nie jestem już nią.
Hd-To, że se tak powiesz, nie zmienia twojego stanowiska. Skromne osobniki już dawno wyginęły.
-Hound... mówię poważnie... nie jestem już Wybraną. -Usłyszawszy moje słowa, wytrzeszczył optyki i odgryzł ustnik fajki.
Hd-I TERAZ MI TO MÓWISZ?!
-A skąd miałam wiedzieć, że to niby będzie istotna informacja? -Byłam mega skołowana.
Hd-Gdybym wiedział, że nie bawisz się już w czarodziejkę, nie posyłałbym cię na, jak się okazało, pewną śmierć! To, że żyjesz, graniczy z cudem... Ehh, inni wiedzą? -Pokiwałam przecząco głową jakbym popełniła nie wiem jak zły uczynek.
-Optimus się domyśla, poza tym jesteś pierwszy.
Hd-Głosuję, że to nie ciekawa historia. -Zawiesiłam się na chwilę. NIE! Zostaw mnie! Jak możesz!? -Po chwili z letargu obudziło mnie jego pstryknięcie palcami. -Żyjesz?
-Nie ma o czym opowiadać. Sama też nie jestem do końca pewna.
Hd-Oby z tego nie wynikło coś gorszego. Jednak to twoje życie, twoje sprawy i nikomu nic do tego.
-Dzięki wielkie... to co ciekawego tam majsterkowałeś? -Powiedziałam starając się z zmienić temat na bardziej neutralny.
Hd-Ogarniałem urządzenie do odszyfrowania wiadomości, która jest dla was aż tak istotna. -Zabolało mnie to jeszcze bardziej wiedząc, że zawaliłam na całego.
-Odpracuje to...
Hd-Wyluzuj, dość już zrobiłaś. Powinienem skończyć to na jutro, więc możesz skontaktować się z twoimi pupilkami. -Lekko zmieszana, przytaknęłam, po czym kątem oka dostrzegłam znajome duże uszka. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy ten mały cwaniaczek podszedł do cały i zdrowy.
-Leoś! -Tu przytuliłam go z całej siły, a on odwdzięczył mi się delikatnymi pomrukami.
Hd-Serio? Leoś? Poza tym co ten gryzoń znowu tutaj robi?
-Musiałam wybrać mu jakieś imię, a to wydawało mi się odpowiednie. Poza tym ten GRYZOŃ uratował mi życie tak samo jak ty.
Hd-Taa, nie ma to jak porównywać Bota z wieloletnim wojskowym doświadczeniem, do pospolitego szczura pustynnego, dzięki. -Tu maluch podbiegł do wejścia i po chwili pojawił się ponownie z poszarpaną torbą wypełnioną kruszcem.
-Haha brawo mały, chyba jednak jesteśmy kwita. -Powiedziałam z przekąsem.
Hd-Juhu!!! Ale czad! -Pochwycił pakunek w ręce, niczym matka swoje dziecię i zaczął kołysać na boki. -Moje skarby najukochańsze.
-Ok... czyli jednak masz potulniejszą drugą naturę haha. -Powiedziałam śmiejąc się aż poczułam ponowny ból całego ciała.
Hd-Nie przeginaj. A ten gryzoń może wcale nie jest aż taki bezużyteczny -Tu wszyscy lekko się uśmiechnęliśmy i czekaliśmy do dnia następnego. Bee wraz z pozostałymi mieli o świcie się zjawić. byśmy razem mogli rozszyfrować wiadomość, która miała nas doprowadzić do złodzieja Płomienia.
          Gdy słońce powoli wznosiło się za horyzont, czekałam z Houndem przed jego norą, wypatrując sylwetek w oddali. Byłam podekscytowana, że wreszcie ruszymy do przodu i jednocześnie zaciekawiona tym, kto mógł mnie wrobić. Z myśli wyrwał mnie mój towarzysz.
Hd-Kiedy im powiesz?
-Nie wiem... mam nadzieję, że nastanie wreszcie ten odpowiedni moment.
Hd-Życie nauczyło mnie, że bez zaufania oddziału się nie zbuduję. "Skąd ja to znam.. i chyba nie tylko ja" -Wreszcie ujrzałam moich przyjaciół. Podeszli do mnie, nie mając najciekawszych min.
-Witajcie. Cieszę się, że jesteście cali. Misja się powiodła? -Zapytałam pełna optymizmu.
B-Cieszę się, że znów cię widzę. -W tej chwili bez mojego pozwolenia przytulił się do mnie jakbym miała mu uciec i nigdy się więcej nie pokazać. Ja lekko zaskoczona, syknęłam z bólu. Grymas na mojej twarzy dostrzegł Hor Rod, ale lekko pokiwałam mu głową, że ma siedzieć cicho.
H-Niestety, nie tak jakbyśmy tego oczekiwali.
B-Chcąc nie chcąc... będziemy potrzebować twojej pomocy. -Powiedział trzymając mnie za ramiona i uważnie mi się przyglądając.
-O co chodzi? -Zaczęłam się stresować, że znów będziemy mieć pod górkę.
F-Chodzi o Ironhidea... -Wytrzeszczyłam oczy, niedowierzając w jego słowa.
Hd-Dzieciaki, rozumiem, że macie jakieś swoje problemy ale chyba waszym priorytetem było odszyfrowanie wiadomości?
B-Racja, jeżeli to ma nas pchnąć do przodu, wysłuchajmy jej, a potem będziemy myśleć dalej. -Ciągle niedowierzałam, że coś mogło stać się partnerowi Ruslany...
Hd-Zbudowałem na szybko translator modułowy. Powinno odczytać fale, ale nie daję gwarancji w jakiej jakości. -Pokiwaliśmy głowami i po włączeniu urządzenia, wsłuchiwaliśmy się w każde słowa z ogromną uwagą.
-Czy nasz plan zbiera owocne żniwa?
-Owszem Panie, jeżeli Cybertron będzie coraz bardziej chylił się ku upadkowi, nikt nie pomoże Ziemianom.
-Znakomicie, będą kolejnym celem w mojej podróży...
-Tu sygnał zawierał już tylko szumy. Jeden z głosów brzmiał dość znajomo, ale był na tle zmodulowany, że żadnemu z nas nie udało się w pierwszej chwili go zidentyfikować, zaś drugi... brzmiał złowrogo i potężnie.
F-Myślicie, że to Megatron?
H-Wątpię. Nawet jeżeli przeżył, to nie ma szans, żeby zebrał taką armię, w tak krótkim czasie.
B-Musimy wrócić do bazy i przekazać informacje Optimusowi.
-A co z Ironhidem? -Zapytałam zaniepokojona.
H-Musimy ustalić plan po drodze i najwyżej się przegrupować. -W jednej chwili naszą rozmowę przerwał długi, donośni dźwięk syren alarmowych powtarzający się co trzy minuty.
-Co to jest? Atakują nas? -Zapytałam wręcz krzycząc do drużyny.
H-Kochani... musimy wracać... mamy ogromny problem.... 


Hd-Hound

H-Hot Rod

F-Fire

B-Bumblebee

Witajcie moi kochani czytelnicy ^^ Rozdział znów pojawia się na ostatnią chwilę, mimo iż większość miałam napisane na początku zeszłego tygodnia ale coś nie umiałam znaleźć czasu na dopisanie końcówki >.< Mam nadzieję, że u was wszystko w porządku i przygotowania do świąt idą pełną parą :D Napiszcie mi co waszym zdaniem stało się z Ironhidem? Co mogą sygnalizować te syreny? I na koniec, kogo obstawiacie w roli tajemniczych rozmówców? Jestem bardzo ciekawa waszych spekulacji, bo naszych bohaterów czekać będzie sporo roboty. Dziękuje również WeronikaJonska638 za propozycje imienia dla naszego małego towarzysza ^^ A tymczasem zapraszam was do:

-głosowania

-komentowania

-obserwowania 

PS: Pamiętajcie, że możecie zadawać pytania do wywiadu z naszymi bohaterami :D

Wybrana II: Nasz domOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz