Pierwsza godzina minęła nam na przechadzce między ruinami, które władza Cybertronu zostawiła sobie "na potem". Wraki pojazdów i Botów sprawiły, że przypomniałam sobie moją pierwszą wizytę z Eve, za którą bardzo tęskniłam. Od tamtego dnia kiedy miałam poświęcić się dla dobra innej cywilizacji... nie spotkałam jej już nigdywięcej.
F-Cisza i spokój. Nie to co w stolicy. -Bee nawet nie zareagował. Cały czas wpatrzony był w ekran komunikatora.
-Ehh... daleko jeszcze? -Powiedziałam z grymasem na twarzy. Wiedziałam, że jak tak dalej pójdzie, to plecy mi wysiądą wciągu tej wycieczki.
B-Zaraz powinniśmy przejść do przełęczy. Tam się oporządzimy i ruszamy w góry. -Odpowiedział nawet na nas nie spoglądając. Fire tylko wzruszył ramionami i jakby nigdy nic, szedł przed siebie. Po około 20 minutach poczuł chłód na twarzy i zalążki skrystalizowanej wody. Kiedy podniosłam wzrok, ukazał się moim oczom widok ogromnego pasma gór, które okalały jakby ciemne gęste chmury. Głośno przełknęłam ślinę i zaczęłam przeglądać mój osprzęt. Kombinezon, buty, gogle, maska tlenowa, lina i jeszcze parę innych cusiów, których nazw nie pamiętałam. Przystąpiłam do zakładania kombinezonu na moją odzież sportową, którą założyłam już wcześniej. Nie sądziłam, że zapinanie tych wszystkich pasków będzie na tyle skomplikowane.
B-Pomóc ci? -Zapytał Bee ubrany w swój strój bojowy, którego tak dawno nie widziałam. -Lekko speszona stwierdziłam, że nie potrzebuje jego pomocy.
-Nie dzięki, umiesz liczyć licz na siebie.
B-W takich warunkach to przysłowie skierowało by cię do grobu. -Podszedł bliżej i delikatnymi ale pewnymi ruchami zaczął zapinać mi uprząż. Czułam się strasznie nie swoją kiedy nakładał mi na głowę kaptur uważnie mi się przyglądając.
-Em.. a wy idziecie tak ubrani? -Musiałam zmienić temat.
F-Nie, dla nas to będzie chwila. Najważniejsze, żebyś ty była w pełni przygotowana.
-No tak... jestem tylko człowiekiem. -Powiedziałam zakładając plecak. Bee znów zapatrzony w ekran jedną ręką ubierał kombinezon, a Fire rozglądał się jak dziecko w lunaparku.
-Dobra, mam tego dość! Jak ta wycieczka ma polegać na bujaniu w obłokach i wyjebaniu na grupie, to ja chętnie się wrócę. -Powiedziałam ciskając torbą o podłoże.
B-Ruszajmy. -Powiedział od niechcenia i poszedł przodem.
-Zabić to mało... -Wycedziłam przez zęby.
Początek trasy nie zapowiadał się jakoś nadzwyczajnie. Lekkie wzniesienia i gdzieniegdzie leżący śnieg sprawiał, że przyjemnie szło się przed siebie nie musząc walczyć o każdy oddech. Nie macie pojęcia jak szybko zmieniło się moje zdanie. Im dalej szliśmy, tym teren stawał się bardziej nierówny z licznymi kraterami, z których unosił się szaroróżowy dym.
-To gejzery? -Zapytałam widząc ich cały ogrom przed nami.
B-To kratery po plazmie.
F-Zobaczysz jakie to piękne zjawisko kiedy dotrzemy na miejsce. -Wszystko dookoła mi mówiło żeby zawracać i zostawić tych psycholi na pastwę pocisków plazmowych, ale z drugiej, byłam na opcje planecie bez możliwości dobrowolnego powrotu do domu. A kiedy pomyślałam, że mogę wrócić bez moich opiekunów... nie chciałabym wiedzieć co Magnus by ze mną zrobił. Nie chciałam znów sprawiać problemów tam gdzie teoretycznie ich nie ma. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Firea.
F-Uwaga! -Ocknęłam się widząc różową, rozżarzoną kule pędzącą wprost na mnie. Czułam na sobie jej niewyobrażalne ciepło, które z każdym milimetrem było coraz większe. Jak się możecie domyślać, mój wybawca w porę zareagował i odepchnął mnie na bok pozostawiając miedzy nami ogromnych rozmiarów wyrytą dziurę.
B-Mało brakowało. -Powiedział otrzepując się z piachu. Ja nie miałam nic do dodania i jakby nic ruszyłam dalej. Chciałam tylko w miarę możliwości dotrzeć na szczyt i zejść z niego jak najszybciej tylko się będzie dało. Kiedy doszliśmy do pierwszej skarpy, chłopcy zarządzili wspinaczkę z prawdziwego zdarzenia. Fire miał iść pierwszy, potem ja i na końcu Bee. Musieliśmy umieszczać haki w odpowiednich i stabilnych miejscach żeby mogły utrzymać nasz ciężar oraz nie zwalić nam na głowę lawiny.
Powoli brakowało mi sił. Śnieżyca była coraz bardziej natarczywa nie ułatwiając nam widoczność. Z każdym krokiem brakowało mi tchu i ochoty do dalszej podróży. Opad plazmy coraz bardziej się nasilał i może gdyby nie moja ogólna niechęć do całej wycieczki, cieszyłabym się z tak niesamowitego i niepowtarzalnego widoku.
B-Zośka! Załóż maskę! -Na tej wysokości, to mało który człowiek wytrzymał by bez tlenu. Powietrze było rzadkie i pełne oparów co na pewno dobrze nie zrobiło moim płucom. Kiedy drżącymi rękami próbowałam ją nałożyć, naglę poczułam szarpnięcie liny od strony Firea, który przez nadlatujący pocisk skierował nas na lewą stronę. Pech chciał, że maska runęła w dół gubiąc się w śnieżycy.
-Kurwa!
B-Mam drugą zapasową. -Chwilę się rozglądał i dostrzegł niewielki uskok, na którym mogliśmy się zatrzymać. Z wielkim trudem ale udało nam się na niego dostać. Wyczerpana opadłam na kolana ciężko oddychając.
F-Według mapy, jeśli przejdziemy jakieś 200 metrów, powinniśmy dostać się do jaskini. Możemy tak przenocować. -Wszystko słyszałam jak przez mgłę. Śnieżyca coraz bardziej obniżała temperaturę, która wynosiła tu jakieś 30 stopni na minusie więcej, niż na Ziemi w najzimniejszym miejscu.
B-Nie wiem czy Zosia da radę...
-Dam! Podaj mi maskę. -Wzięłam kilka haustów powietrza, które jak delikatny obłok wypełniły moje płuca. Nie chciałam zmarnować całego tlenu, dlatego starałam się oddychać spokojnie i jak najpłycej się da.
B-W razie czego mów, zrobimy postój bliżej. -Spojrzałam na niego i kiwnęłam na zgodę. Nie chciałam pokazać mojej słabości i wyczerpania. Zaczęłam w myślach powtarzać, że wiele już przeszłam i to dla mnie będzie kolejna przygoda do kolekcji.
Przygotowywałam kolejny posiłek składający się z rozgotowanego ryżu z dodatkiem cukru i cynamonu. Miałam dodać jeszcze starte jabłko ale wiedziałam, że przed snem nie jest ono wskazane. Wróciłam do pokoju i lekko podgłośniłam wiadomości. Poprawiłam mamię poduszkę i ustawiłam łóżko do pozycji siedzącej, po czym małymi porcjami zaczęłam podawać jej kolacje. W międzyczasie został wyemitowany program, w którym rząd we współpracy z NASA oraz Cybertronem miał uruchomić pierwsze kolonie międzygalaktyczne. Nowoczesne statki, podekscytowani ludzie mający nadzieję na lepsze życie na innej planecie....
-To twoi znajomi, prawda? -Powiedziała ledwo słyszalnym głosem.
-Chyba tak...
Zebrałam się w sobie i ruszyłam pełna determinacji. Chłopcy cały czas śledzili moje ruchy i zachowanie niedowierzając, że mogłam praktycznie na oparach tlenu wspinać się w takim tempie. Uśmiechnęłam się w duchu "Dasz radę Zośka!" Aż poczułam, że jeden z haków osunął się spod mojej stopy prawie trafiając Bee.
-Nic ci nie jest? -Spytałam wisząc w powietrzu na raptem jednej linie.
B-Nie, dasz radę ponownie się zaczepić?!
F-Ej ludzie, mamy problem! Tu jedna z kul trafiła w śnieżnobiały puch powodując osunięciem się co najmniej połowy zalegającego na szczycie śniegu.
B-Musimy się odpiąć!
-Że co?!
F-Bee, łap! -Tu Fire odpiął się od mojej liny co skutkowało moim runięciem w dół.
B-Mam cię! -Na szczęście Bee złapał mnie w pasie i po szybkim rozhuśtaniu skoczyliśmy na jedną ze skał turlając się kilka metrów aż lawina całkowicie nas przysłoniła.B-Bumblebee
F-Fire
Witajcie kochani w kolejnym rozdziale. Jak wam się podoba wycieczka Zosi? :D Czy dadzą radę wrócić do domu? Czekam na wasze komentarze i ściskam mocno! Nie zapomnijcie również o:
-głosowaniu
-komentowaniu
-obserwowaniu
CZYTASZ
Wybrana II: Nasz dom
RomansPrzed wami druga część "Wybranej", w której to nasi bohaterowie będą musieli na nowo skolonizować Cybertron. Budowa metropolii, nowe urzędy czy przywracanie dawnej świetności planety, to tylko kropla w morzu przy tym, co będzie ich czekać. Muszą zaw...