Czułam się coraz bardziej wyczerpana. Tak na prawdę znosiłam ten cały ból tylko i wyłącznie dla swoich przyjaciół. Bałam się jednak, że jeśli uda im się mnie jakimś cudem przywrócić do zdrowia, nie będzie ono już takie jak przed tym narkotykowym incydentem. Oczywiście miałam sobie za złe, że uległam i po raz kolejny sięgnęłam po to świństwo, ale człowiek jest tylko człowiekiem i jak to w życiu bywa, często popełniamy błędy. Tylko, że w moim przypadku nie bardzo było jak je naprawić.
Rl-Jak mamy zagłosować?! Wy wszyscy jesteście chorzy na umyśle?! -Krzyczała przez łzy cała się trzęsąc.
Rn-Uspokój się, dla mnie nie ma nawet mowy o żadnym głosowaniu.
F-To co? Od razu skazujemy ją na śmierć?!
Mt-Pojebało was do reszty?! Chyba nikt nie ma wątpliwości, że trzeba spróbować. Nie mamy innego wyjścia.
O-Przyjaciele, ochłońmy trochę. Ratchet, czy to jest jedyne rozwiązanie?
R-Ehh jedyne na jakie wpadłem, a patrząc na to, że nie mamy za wiele czasu....
B-W takim razie chyba wszyscy się ze mną zgodzą, że nie ma co przedłużać. Działajmy, musimy ją ocalić, tak jak ona ocaliła nas. -Każdy był już u kresu wytrzymałości. Sam Ratchet nie wiedział, czy aby nie popełni ogromnego błędu podając mi energon, jednak z drugiej strony jak na medyka przystało, patrzył na to również jak na szanse dla ludzi, gdyby znaleźli się w podobnej sytuacji. Mówiąc prościej, mimo naszej długiej znajomości, wolał patrzeć na mnie jak na obiekt badań niż przyjaciółkę, którą może zaraz uśmiercić.
B-I jak ci idzie? -Spytał Bee wchodząc do jednego z laboratorium.
R-Pytasz się setny raz w ciągu godziny. Nie przeszkadzaj mi to skończę szybciej.
B-Po prostu...
R-Bumblebee jak każdy z nas! Ehh co ja z wami mam. Idź do reszty. Dołączę do was jak skończę.
B-Jasne... Ratchet? Czy ona ma jakiekolwiek szanse? -Spytał łapiąc już za klamkę.
R-Szanse zawsze są, ale nie będę kłamał. Znikome. -Po około dwóch godzinach czekania przed moją salą, w końcu pojawił się nasz drużynowy medyk. Widać było po nim zmęczenie oraz lekki cień zadowolenia ze swojej pracy.
Rn-Jak w ogóle ona się ma?
D-Pielęgniarka nie chciała nas wpuścić.
R-Dałem jej wytyczne by nikogo nie wpuszczała. Musieliśmy przygotować ją do zabiegu.
B-Czyli udało ci się?
R-Oczyściłem energon najlepiej jak umiałem, jednak dalej nie daje to gwarancji, że ludzki organizm go nie odrzuci. To jakby podać Cybertrończykowi ludzką krew. Nie wiemy jakby zareagował.
Mt-Dalej nie odpowiedziałeś jak z jej stanem?
R-A jak wam się wydaje. Tak na prawdę, żyje za nią aparatura. Idę właśnie przeprowadzić transfuzje. Musimy robić to powoli, żeby nie nie dostała szoku.
Rl-Powiedziałeś transfuzje? To znaczy? -Spytała przerażona.
R-Musimy pomału wtłaczać jej energon. Będziemy to robić przez pompę, która jednocześnie przefiltruje jej krew. Pomału będziemy mieszać je ze sobą na bieżąco obserwując sytuacje.
F-A czy możemy....
R-Kategorycznie nie! Nie wiecie nawet jakie to by było dla niej zagrożenie!
D-Chcieliśmy zapytać czy możemy obserwować przez szybę.
O-Wiem przyjacielu, że ty również obawiasz się o jej życie. -Powiedział Optimus kładąc dłoń na jego ramieniu.
R-A co jeśli Optimusie doprowadzę do jeszcze większej tragedii?
O-Będzie dobrze, poza tym niezależnie od wyniku, nikt nie będzie ci miał za złe, że chciałeś ocalić kolejne istnienie. -Ratchet ostatni raz spojrzał na towarzyszy, po czym ruszył w stronę pompy, do której byłam już przypięta. Zewnętrzne bodźce docierały do mnie, ale znikomo. Tak na prawdę nie wiedziałam już co jest snem, a co rzeczywistością. Musiałam w każdym razie zaufać mojej załodze.
R-Rozpoczynam transfuzje. -Pompa, którą obserwowała nasza drużyna powoli zaczęła przetaczać moją krew, w tamtej chwili nie czułam nic, do momentu kiedy igła wprowadziła do mojego obiegu jasnoniebieską substancje. Poczułam ogromny ból całego ciała. Głowę chciało mi rozerwać, a serce biło coraz szybciej. Nie potrafiłam złapać oddechu mimo iż wiedziałam, że to wszystko dzieje się w mojej głowie. Za to mój organizm również objęły drgawki, przyśpieszona akcja serca i wysoka gorączka.
Rl-Boże Zosia!!! -Ruslana padła na kolana wraz z przytrzymującymi ją Mateo i Duncanem. Każdy obserwował tą scenę grozy wiedząc, że nie mogą nic zrobić.
B-Wiem, że walczysz maleńka. Dasz radę, czekamy tu na ciebie. -Mówił szeptem przyklejony do szyby, którą po chwili zasłoniła pielęgniarka. Po około 20 minutach drzwi sali otworzyły się. Każdy zerwał się na równe nogi czekając na wyjaśnienia Ratcheta.
B-Co ma oznaczać twoja poważna mina?
Mt-Chyba nie chcesz powiedzieć, że ona...
R-Żyje, jeśli o to chodzi.
Rn-Nie mów, że jest jakieś ale...
R-Jej organizm bardzo intensywnie zareagował na energon. Widać było, że walczy z całych sił, by pozbyć się intruza z ciała. Dostała chwilowej arytmii i 40 stopniowej gorączki. Na szczęście nie przerwaliśmy transfuzji i po około 10 minutach jej stan się ustabilizował. Nie jesteśmy, jednak wstanie stwierdzić, czy ta reakcja nie wyrządziła większych i trwały szkód w mózgu.
B-Czyli co? Mamy teraz czekać?
R-Owszem, to jest pierwszy taki przypadek w historii. Nie wiemy co będzie za 5, 10 minut czy kilka godzin. Teraz będzie pod ścisłą obserwacją. Na razie do niej nie wchodźcie. Muszę sprawdzić jej wyniki badań, będę w laboratorium. -Medyk oddalił się od nich pozostawiając dalej wiele niewiadomych.
B-Żyje... Dzięki ci wszech iskro -Powiedział osuwając się na kolana i łapiąc za głowę. Pozwolił sobie na pojedynczą łzę, której nie zamierzał nikomu zdradzać.
F-Dobra, na razie i tak nic nie zrobimy. Chodźcie dzieciaki. Odwiozę was do bazy.
Rl-Na pewno się stąd nie ruszę. Nie ma takiej opcji. -Skwitowała roztrzęsiona. Jej twarz pokrywały łzy zarówno te świeże jak i zachętę. Miała również podkrążone oczy, a ciało blade niczym kartka papieru.
Rn-Słuchaj, każdy się o nią martwi. Chyba nie chcesz żeby zobaczyła cię w takim stanie jak się obudzi? -Raina starała się trzymać w ryzach, ale nawet jej przychodziło to z trudem.
B-Fire, miej na nich oko. W razie czego będziemy w kontakcie.
Rl-Ale dacie nam znać prawda... -Bee podszedł do niej z lekkim uśmiechem, by dodać jej otuchy.
B-Jak tylko się czegoś dowiemy, od razu się z wami skontaktuje, a teraz coś zjedzcie i się prześpijcie, no chyba, że chcecie dołożyć Ratchetowi roboty. -Fire wraz z Mateo, Duncanem, Ruslaną i Rainą ruszyli smętnie w stronę wyjścia. Bee wiedział, że jeśli bym przegrała walkę, nie poradzi sobie z przekazaniem tych wiadomości reszcie ekipy. Pozostało mu tylko mocno wierzyć w to, że otworze oczy jak najszybciej.
W mojej głowie zapanowała tak długo wyczekiwana ciszą, którą chciałam chłonąć jak najdłużej, po tym całym piekle, które przeszłam. Gdy tak siedziałam w swojej podświadomości, naglę dostrzegłam jasne światełko. Iskrzyło się niewielkim błękitem roztaczając wokół siebie delikatne ciepło. Miałam wrażenie, że gdzieś już widziałam... czułam coś podobnego. Kiedy postanowiłam się zbliżyć, poświata rozbłysła jeszcze bardziej ukazując śnieżnobiałą postać z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Eve... to nie możliwe. -Mimo iż znajdowałam się w swojej własnej głowie, nie potrafiłam powstrzymać łez, które napłynęły mi do oczu.
-Dawno się nie widziałyśmy iskierko. -Upadłam na kolana dalej nie dowierzając na kogo w tamtej chwili patrzyłam. Moja dawna przewodniczka podeszła do mnie bliżej otaczając mnie swoimi delikatnymi ramionami. Były dla mnie dużym ukojeniem, niczym dotyk własnej rodzicielki, gdy nawiedził mnie w nocy koszmar. Nie wiedziałam ile tak tkwiłyśmy, jednak miałam do niej tyle pytań, które wymusiły na mnie oderwanie się od jej delikatnego astralnego ciała.
-Co się z tobą działo? Po ożywieniu Cybertronu zniknęłaś...
-Połączyłam się z częścią wszech iskry, by zwrócić utracone życia.
-Częścią? -Uśmiechnęła się gładząc mnie po włosach.
-Inaczej nie było by cię tutaj moja iskierko. -Oniemiałam na dźwięk jej słów.
-Ale jak to? Nie rozumiem... przecież...
-Nie musisz. Twoje poświecenie było ogromnym aktem odwagi i miłosierdzia, dlatego nie mogłam pozwolić, by twoje życie tak łatwo się skończyło. Masz jeszcze tak wiele rzeczy do odkrycia. -W tej chwili otworzyłam drzwi z których biło czyste białe światło.
-Nie chcę... wole zostać tutaj z tobą. -Nie wiedziałam skąd wziął się u mnie naglę taki lęk. Przecież walczyłam ze wszystkich sił by wrócić do przyjaciół.
-Wiesz, że nie możesz uciekać w nieskończoność.
-Oni wcale mnie nie potrzebują... już nie jestem...
-Owszem, jesteś. Nie wmawiaj sobie, że czegokolwiek ci brakuje. Drzemie w tobie duża moc, tylko musisz wreszcie ją odnaleźć.
-Ale niby jak? -Spytałam zrezygnowana.
-Odwaga i serce tobą pokierują. Nie bój się zaufać bliskim. Zobaczysz, że strach ma tylko wielkie oczy. Dasz radę moja iskiereczko, a teraz zmykaj do przyjaciół, bo odchodzą od zmysłów. -Dodała delikatnie składając pocałunek na mojej głowie.
-Eve? Czy jeszcze się spotkamy?
-Na pewno jeszcze nie raz. -Te słowa dodały mi otuchy, by wrócić i dokończyć co zaczęłam.
B-Bumblebee
O-Optimus
F-Fire
R-Ratchet
Rl-Ruslana
Rn-Raina
D-Duncan
Mt-Mateo
Witajcie kochani po kolejnej dłuższej przerwie, która spowodowana była moimi problemami zdrowotnymi. Na szczęście już wszystko wraca do normy i ja również mogę do was wrócić z kolejnymi rozdziałami. Mam nadzieję, że jeszcze przynajmniej parę osób czeka na dalsze losy naszej bohaterki. Dajcie o sobie znać w komentarzach. Zawsze na nie czekam i uwielbiam mieć z wami interakcje, więc pochwalcie się co robiliście ciekawego przez ten czas i oczywiście podzielcie się wrażeniami z kolejnego rozdziału, Trzymajcie się cieplutko i nie zapomnijcie o:
-komentowaniu
-głosowaniu
-obserwowaniu
CZYTASZ
Wybrana II: Nasz dom
RomansPrzed wami druga część "Wybranej", w której to nasi bohaterowie będą musieli na nowo skolonizować Cybertron. Budowa metropolii, nowe urzędy czy przywracanie dawnej świetności planety, to tylko kropla w morzu przy tym, co będzie ich czekać. Muszą zaw...