Akademicki przypał

146 11 10
                                    

    Po niespełna dwóch godzinach, podjechaliśmy do bram jednego z wyższych wieżowców. Nie zwróciłam uwagi nawet w jakim mieście znajdowała się ich ziemska baza. Po kontroli celnej, wjechaliśmy do hangaru, gdzie jak za dawnych lat kręciło się w cholerę mundurowych. O dziwo nikogo nie zaskoczyła nasza wizyta i czułam się jak niewidzialna pośród tych wszystkich czarnych garniturów. Wysiadłam szczęśliwa mogąc rozprostować nogi. Bee zmienił formę na ludzką i niepostrzeżenie podszedł do mnie.

B-Jest to jeden z wielu naszych obozów na Ziemi. -Delikatnie się wzdrygnęłam i odsunęłam na parę kroków.
-To... most czy statek? -Zapytałam nie patrząc mu w oczy.
B-Most, nie mamy jeszcze usprawnionego urządzenia do skoku w nadprzestrzeń. Bez hibernacji lecielibyśmy kilkadziesiąt lat.
-Pokiwałam głową rozglądając się w koło i wreszcie odrzekłam.
-To na co czekamy? Nie ma co przedłużać. -Tu skierowałam się w stronę urządzenia, które już nie raz było danę mi widzieć. Most kosmiczny... konstrukcja ogromnych rozmiarów mogąca przenieść wszystkich i wszystko w dowolne miejsce mając jedynie dostęp do energonu i współrzędnych.
B-Zaczekaj. -Złapał mnie za rękę. Poczułam ciepło bijące od jego dłoni. W jednym momencie stałam się taka spokojna, jednak szybko otrzeźwiałam i uwolniłam się z jego uścisku.
-O co chodzi? -Zapytałam jakby nic się nie stało.
B-Cieszę się, że jesteś. -Poczułam dreszcze na ciele, jednak nie chciałam patrzeć mu w oczy... nie mogłam. Po kilku chwilach staliśmy u wrót czekając na uruchomienie mostu. Bee ponownie wyciągnął rękę, na którą spojrzałam pytająco.
B-Może trochę trząść, nie chcę żeby coś ci się stało. -Miotały mną różne myśli ale w końcu się zgodziłam. Nie chciałam odgrywać zbędnej szopki. Przynajmniej nie w tamtej chwili.
Przechodząc przez jasnozielony wir, nie czułam nic. Odkąd powróciłam do domu dwa lata wcześniej, moja moc jakby zanikła. Nic mnie już nie wiązało z Transformersami... Cybertronem, a mimo tego, każda z tych rzeczy nie dawało o sobie zapomnieć.
Kiedy przekroczyliśmy most, ujrzałam ogromne pomieszczenie wyposażone w jakieś nieznane mi maszyny oraz konsole, która służyła do otwierania mostu.
Bumblebee 1493. Witaj na Cybertronie.
Odezwał się głos podobny do Sigmy, jednak był on zaprogramowany, to nie była ona.
-Nadal posługujesz się numerem identyfikacyjnym z Ziemi?
B-A kto powiedział, że był mi on przyznany na Ziemi? Był to mój numer jeszcze za czasów akademii. -Powiedział lekko uśmiechnięty. Po chwili zorientowałam się, że dalej trzyma mnie za rękę, więc poluzowałam uścisk.
F-Witajcie na Cybertronie. Pułkowniku. -Odezwał się niewielkich rozmiarów Bot o pomarańczowej barwie.
B-Ciebie również miło widzieć. Chciałbym ci przedstawić naszego dobrego komputerowca.
F-Miło mi, jestem Fixit, a ty za pewne tą słynną Wybraną?
-Zosia, cieszę się, że mogę cię poznać. -Nie chciało mi się już któryś raz zapewniać wszystkich, że już od dawna nią nie jestem. Zwisało mi to.
B-Dobra Zoś, teraz możesz przeżyć niesamowity widok po opuszczeniu stacji. -Był tak bardzo poekscytowany, że nie wiedziałam, co takiego mogłam zastać. Jak się okazało... prawię zbierałam szczękę z podłogi. Po otwarciu się drzwi, moim oczom ukazało się ogromne miasto z wieloma wysokimi budynkami na różnych poziomach, światła będące oznakom życia, którego jeszcze nie tak dawno nie dało się uświadczyć na tej planecie. Dookoła przechadzały się Boty w różnych formach. Od pojazdu, po Boty i formy ludzkie. Czułam się jak w "Gwiezdnych wojnach" tylko takich pięć razy lepszych.
Fr-Cześć Bee!
B-Hej Fire, lecisz do akademii?
Fr-Jest podobno zebranie w sali kongresowej.
B-Cholera.. oprowadzanie musi zaczekać. Zaprowadzę cię do akademika.
-Gdzie?
B-Do twojego tymczasowego lokum. Potem wszystko ci wytłumaczę ale na razie muszę stawić się na zebraniu. Chodź. -Wskazał ręką bym szła za nim. Mijaliśmy przeróżne konstrukcje, jakieś... bary, parki. Wszystko wyglądało jak w naszym świecie, tylko było zmotoryzowane. Po około 10 minutach doszliśmy do wysokiego jasnego budynku ozdobionego jakby filetowymi kwiatami z kryształów. Na niższe poziomy spływała woda z fontann, a przy drzwiach przywitali nas żołnierze.
Ż-Identyfikator. -Powiedział jeden z nich. Bee wyciągnął plakietkę i dodał.
B-Miałem przyprowadzić Wybraną. -Czułam się jak więzień prowadzony do celi.
Ż-Zgadza się, drugie piętro, kajuta nr 0021. -Drzwi automatycznie otworzyły się przed nami, a w korytarzu dało się słyszeć niesamowity harmider.
Ż-Żołnierze, zbiórka! -Powiedział jeden z Botów do pozostałych. W kolejnej części inni się ganiali, a dzięki przeszklonym ścianom dało się zaobserwować treningi bojowe w poszczególnych sektorach.
B-To tutaj. Wskazał drzwi z wcześniej wskazanym numerem i wręczył mi plakietkę.
-Co ja niby mam z tym zrobić? -Spytałam lekko poirytowana, nie wiedząc co się tak na prawdę dzieje.
B-To jest twój kod dostępu do pokoju. Niestety, ale muszę stawić się gdzieś indziej. Poczekaj tu na mnie bądź kogoś po ciebie przyśle.
-Pewnie... jak zawsze. -Popatrzył na mnie litościwie i na odchodzę dodał.
B-Nie ruszaj się stąd. -Tym samym zniknął za zakrętem, a mnie pozostało rozejrzeć się po moim malutkim pokoiku, w którym znajdowało się łóżko, biurko i parę szafek. Usiadłam zrezygnowana rzucając kartę na stolik. "Zajebiście się zapowiada, nie ma co" Sięgnęłam do kieszeni, by sprawdzić czy aby na pewno nie zgubiłam moich cennych witamin. "Uff, są" Rzuciłam się na łóżko pogrążając w myślach. Chciałam wrócić do domu, do mojej bezpiecznej przystani. Mimo iż przyczyniłam się do uratowania Cybertronu... czułam się na nim strasznie obco. Miałam przeczucie, że nie jeden Bot czy Con będzie życzył mi śmierci, przed którą już tyle razy fartem udało mi się spieprzyć. Zacisnęłam poduszkę, skuliłam się w kłębek i nie wiem kiedy zasnęłam zmęczona wrażeniami.
    Mój i tak nie spokojny sen przerwał głośny huk i alarm. Na korytarzu słychać był czyjeś kroki i zwoływania wszystkich zdolnych do walki. Zerwałam się na równe nogi i lekko wyjrzałam z pokoju. Tu jeden z Autobotów wpadł na mnie, jednak po chwili się pozbierał i jakby nic się nie stało, ruszył przed siebie. Stwierdziłam, że pójdę zobaczyć co jest na rzeczy. Alarm cały czas był włączony, a syreny coraz głośniejsze. Kiedy uszłam kilkaset metrów, dotarłam do ogromnej sali na której zebrało się chyba dwustu-trzystu Autobotów, zaś przed nimi stało trzech rosłej postawy. Głosowałam, że musieli być ich przełożonymi. Zakradłam się po cichu, by lepiej słyszeć co mówią.
C-Tyle razy mówiłem, że nie będę tolerować spóźnialstwa! Padnij! -Tu wszyscy jak jeden mąż padli na ziemie i zaczęli wykonywać ćwiczenia zlecone im przez Bota o dość smukłej posturze z zielonym płaszczem. Dwóch pozostałych patrzyło po sobie dość litościwym wzrokiem.
Ż-Ale to nie nasza wina generale.
Ż-U mnie drzwi się zacięły w kajucie.
Ż-A ja wpadłem na jakąś ludzką dziewczynę. Gdyby nie ona..
C-Milczeć!!! Gówno mnie interesują wasze wymówki. "Kulturą osobistą to ty nie grzeszysz zwyrodnialcu" Pomyślałam wyglądając zza skrzynki z amunicją.
H-Może odpuść im Crosshairs, to tylko ćwiczenia. -Powiedział z lekkim uśmiechem Bot po jego prawej.
C-A jak nadejdzie kolejna wojna to też im odpuścisz Hot Rod?!
I-Spokojnie, nic dzieciakom nie będzie. -Nagle szturchnęłam łokciem skrzynkę, z której wypadł jeden z naboi. Czułam, że będę mieć przejebane i to ostro.

B-Bumblebee

C-Crosshairs

I-Ironhide

F-Fixit

Fr-Fire

H-Hot Rod

Ż-Żołnierze


Witam wszystkich cieplutko w kolejnym rozdziale! Co powiecie na takie rozpoczęcie nowej przygody naszej bohaterki? Czy Autoboty przyłapią naszą Zośkę? Bee się wkurzy? Kim jest nowy znajmy naszej pszczółki? Jestem ciekawa waszych odpowiedzi. Zapraszam was również do innych moich prac oraz:

-głosowania

-komentowania

-obserwowania 

Ps: Dajcie mi kochani znać czy ogólnie przeszkadzają wam przekleństwa? Uważacie, że powinnam przy tytule zaznaczać np +18? Czy może nie rażą one aż tak bardzo w oczy?

Wybrana II: Nasz domOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz