Studenckie przedszkole

69 10 8
                                    

       Siedziałam załamana na ławce w jednej z salek przeznaczonej dla grupy maluchów, której byłam jedną z opiekunek tego dnia. Znajdowałam się w martwym punkcie, nie wiedziałam co miałam obrać w tamtej chwili za punkt zaczepienia. Nie miałam również najmniejszej ochoty skupiać się na przydzielonym mi zadaniu, szczególnie, że od pewnego czasu dzieci strasznie mnie irytowały. Z letargu wyrwał mnie Bee, który z listą w ręce i grupką dzieciaków wkroczyli do pomieszczenia. Uważnie przeleciały wzrokiem całą sale, która nijak musiała przypominać ich dotychczasową bawialnie. Oczywiście jak to dzieci, jedne bardziej grzeczne i posłuszne niż inne.       Praktycznie niczym się nie różniły między sobą. Na pierwszy rzut oka, nie umiałabym powiedzieć, które są Botami. Wyróżniał je tylko malutki szczegół-niebieskie, lekko połyskujące bransoletki. Zastanawiałam się tylko od jakiego wieku potrafią przyjmować ludzką formę i czy jest to jakby umiejętność, a może zaprogramowane ustawienie, by tymczasowo stłumić ich umiejętności, nad którymi pewnie jeszcze nie do końca potrafiły zapanować.
B-Proszę o ciszę! -Jak jeden mąż, na sali zapadła cisza, Bee wskazał ręką bym podeszła bliżej. Niechętnie wykonałam polecenie, podczas gdy on cały czas wlepiony miał wzrok w listę obecności. Kiedy przyjrzałam się tym małym istotkom bliżej, widziałam w ich oczach strach zmieszany z ciekawością. Nie dziwiło mnie to wcale. Nagle znalazły się w obcym miejscu, bez opiekunki, która była ich obrońcą przed złym światem podczas nieobecności rodziców. Nie chciałabym być na ich miejscu.
-Dzień dobry. -Przywitałam się najbardziej entuzjastycznie jak tylko umiałam.
B-Co się mówi?
NN-Dzień dobry! -Odpowiedziały chórem.
B-To jest Zosia, a ja jestem Bee. Wasza wychowawczyni niestety jest dzisiaj nieobecna, dlatego to my będzie sprawować nad wami opiekę. -Ciężko było stwierdzić co myślały o tej całej sytuacji, ale głosowałam, że parę zabawek zajmie ich na trochę.
-Ta sala będzie dzisiaj do waszej dyspozycji. Pamiętajcie, że macie być grzeczni i w razie pytań, możecie śmiało do nas podchodzić. -Nie byłam pewna, czy nasze instrukcje były dość klarowne dla niespełna 5 latków, ale jak zakładałam, dzieciaki szybko znalazły dla siebie zajęcia.
-Jak myślisz? Ile mamy świętego spokoju? -Zapytałam z nadzieją w głosie.
B-Góra pół godziny.
-Świetnie, to co teraz?
B-Niedługo pewnie będą mieć obiad, potem drzemka i odwózka do domu.
-Wyczytałeś to z listy? -Zapytałam podejrzliwie.
B-Myślałem, że to oczywiste. -Prawie zbierałam szczękę z podłogi. Zaimponował mi tą wiedzą, jednak średnio pasował mi na przedszkolankę. Moje myśli przerwała pierwsza kłótnia między ludzką dziewczynką, a małym Botem. Krzyki, lament i płacz rozniosły się echem po pomieszczeniu, a ja czułam paraliż przed podejściem i zareagowaniem na sytuacje. Na szczęście, ku mojemu zdziwieniu, Bee niczym nie skrępowany, od razu zareagował tłumacząc dwójce, że zabawkami należy się dzielić i mają się elegancko przeprosić. Poczułam się w tamtej chwili jak ofiara losu. Coraz mniej przypominałam dawną siebie, przynajmniej jeżeli chodziło o empatie względem innych. Usiadłam na ławce obserwując wszystkich dookoła. W jednej chwili podeszła do mnie dziewczynka, która tak jak ja, wolała trzymać się na uboczu. Zapytała czy mogę zapleść jej warkocz, a następnie zaprowadzić do łazienki. Tyle na szczęście jeszcze potrafiłam zrobić.
B-Myślałem, że będzie gorzej. -Stwierdził przysiadując na przeciwko, kiedy to kończyłam jeden z warkoczyków.
-Dzień się jeszcze nie skończył.
B-Co jesteś tak negatywnie zastawiona?
-Sytuacja z nagraniem coś ci mówi?
B-Chodziło mi o twoje podejście to maluchów. Wydawało mi się, że lubisz dzieci?
-To źle myślałeś. -Mała spojrzała na mnie przygnębiona, a ja z zakłopotaniem powiedziałam, żeby poszła się pobawić.
B-Jakoś z Aurorą problemu nie miałaś.
-Bee, to była inna sytuacja
A-Emm, przepraszam, przywiozłam podwieczorek. -Na sale wkroczyła dobrze znana mi kadetka, którą przyszło mi ratować dwa razy podczas naszych treningów. Kiedy dzieci usłyszały, że jedzenie dotarło, ruszyły do stołu jak tabun dzikich zwierząt. Dobrze, że były nauczone dobrych manier.
B-Dzięki wielkie, za dostarczenie prowiantu.
A-Przyjemność po mojej stronie. Urocze są te maluchy.
-Taa. -Odpowiedziałam z założonymi rękami. Miałam wrażenie, że cały czas spoglądała na Bee jak pies na kiełbasę.
A-Chciałam się Pana zapytać czy mogłabym pomóc? Nie mam teraz zajęć, a uwielbiam dzieci "Na pewno..."
B-Nie widzę problemu, przyda się dodatkowa para rąk. Nie Zośka? -Spojrzałam na niego z ukosa.
-Nie wydaje mi się, ale rób jak uważasz. -Nagle dostrzegłam kawałek jedzenia lecący idealnie na twarz naszej towarzyszki. Ucieszyłabym się jakby dostała tym w ryj, ale jakoś dobre maniery wzięły górą i pochwyciłam tackę, którą zakryłam jej twarz.
A-Oo... dziękuje, masz refleks haha -Powiedziała zakłopotana.
-Witamy na pokładzie Astra.
       Po skończonym posiłku, przyszła pora na drzemkę. Rozłożyliśmy maty na podłodze, mając nadzieję na odrobinę wytchnienia. Poza tym oznaczało to też coraz bliższy koniec tego durnego bawienia się w niańkę. Bee kiedy skończył podszedł do Astry.
B-Słuchaj nie wiesz może czy Duncan z waszej grupy ma teraz zajęcia? -Z zaciekawieniem przysłuchiwałam się ich rozmowie.
A-Zajęć raczej nie, ale zanim tu przyszłam, widziałam go na jednej z siłowni. Mogę Pana tam zaprowadzić. -Powiedziała w pośpiechu.
B-Super, mam do niego jedną pilną sprawę. -Powiedział rozciągając palce. Rzygać mi się chciało jak patrzyłam na tego lizusa. Niczym nie potrafiła się wykazać i ni z dupy zaczęła zarywać do Bee. "Z resztą... co mnie to." Widziałam jak zmierzają w moją stronę.
-Słyszałam, że idziemy załatwić sprawę do końca.
B-Ja idę z Astrą. Ty zostajesz. "No chyba nie!"
-Słucham? Chyba żartujesz. Przecież to mnie dotyczy. -Starałam się za bardzo nie podnosić głosu.
B-Owszem, dlatego lepiej będzie jak sam się z nim rozmówię. Głosuje, że mogłabyś mu wyrządzić małą krzywdę, a ja z racji iż jestem tu nauczycielem, musiałbym zareagować, a bardzo bym tego nie chciał. -Powiedział do mnie szeptem kładąc mi dłoń na głowie. Miałam wrażenie, że się czerwienie, a nasza towarzyszka jest mega zaskoczona. -Poza tym, musi ktoś zostać dziećmi. Idą spać, więc dasz sobie radę.
-NO błagam cię, nie zostawiaj mnie z nimi.
B-Niedługo będziemy. -Puścił mi oczko i zostawili na pastwę tych małych stworków. Spojrzałam na nie i wiedziałam, że będę musiała się poświęcić dla dobra sprawy i tak upragnionego przeze mnie spokoju.
-No dobrze, wszyscy się kładziemy.
NN-Ja nie będę spać.
NN-Mi się nie chcę! "Kurwa..."
-To był dla was ciężki dzień pełen wrażeń. Na pewno wam się zachcę jak zgaszę światło.
NN-Nie! -Czułam, że znajduje się na przegranej pozycji. Ciężko westchnęłam i usiadłam na jednej z większych puf. Wzięłam na kolana dziewczynkę, której wcześniej przyszło mi pleść warkocze i zaczęłam ściszonym głosem śpiewać.
Tam gdzie w morze wbiega wiatr
Czeka rzeka niosąc brzemię lat
Śpij kochanie w świetle gwiazd
W tej rzeki falach wszystko masz
Odpowiedzi znajdziesz tu
Ścieżkę życia wśród meandrów stu
Lecz ostrożnie nurkuj w toń
Bo wiry tam zdradliwe są
Co noc wód magiczny nurtu dźwięk
Usłyszy ten kto tego chce
Czy stać Cię by pokonać lęk?
Wiedzieć to co ta rzeka wie?
Tam gdzie w morze wbiega wiatr
Czeka matka niosąc brzemię lat
Chodź kochanie drogę znasz
Gdy nie masz nic to wszystko masz

    Dzieci jedno po drugim układały swe głowy na poduszkach wsłuchując się w słowa. Pamiętam jak mama często śpiewała mi różne piosenki, które dopiero po czasie potrafiłam zrozumieć i docenić. Miały dla mnie ogromną wartość. Często starłam się z nią rozmawiać na ich temat. Jak ona je interpretuje, a jak ja. Czy nasze myśli się pokrywają, a może mamy zupełnie inne zdanie. Nie pamiętam nawet kiedy mnie również zmorzył sen.


B-Bumblebee

A-Astra

NN-Nie znany

Witajcie kochani czytelnicy. Przepraszam za tą niespodziewaną nieobecność, ale troszkę życie mi się pokomplikowało. Mam nadzieję, że nie jesteście źli i czekaliście na kolejne przygody Zośki. W ramach za dość uczynienia, postaram się pod koniec tygodnia dodać kolejny ^^ Dajcie znać jak wam się ten podobał i dlaczego według was Zośka tak znienawidziła dzieci skoro miała dobry kontakt z Aurorą? Co takiego knuje Astra? Czekam na wasze komentarze i życzę miłego czytania! Nie zapomnijcie również o:

-komentowaniu

-obserwowaniu

-głosowaniu

Wybrana II: Nasz domOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz